W szkołach podstawowych modne jest ostatnio nauczanie poprzez gry. Kształtują one analityczne myślenie, podejmowanie szybkich decyzji i przewidywanie konsekwencji swoich ruchów. Dzieci grają na przykład w jengę.



To gra, w której ustawia się wieżę z prostokątnych klocków. Każde kolejne piętro składa się z trzech kostek ułożonych prostopadle do tych leżących na poprzednim poziomie. W czasie rozgrywki gracze kolejno wyciągają któryś z elementów tworzących wieżę i przekładają na górę, tworząc kolejny jej poziom. Zbyt pospieszne lub nieuważne wyciągnięcie klocka skutkuje zachwianiem równowagi i zawaleniem się konstrukcji.
Politycy PiS przypominają grupę grających w oświatową jengę. Od wyborów w mediach występują kolejni posłowie, zapowiadając wyjęcie i przestawienie jakichś klocków. Na razie jednak ruchy są chaotyczne: likwidacja gimnazjów zapowiadana a to od września 2016 r., a to od września 2017 r. Wycofanie obowiązku szkolnego sześciolatków i możliwość ich posyłania do pierwszej klasy raz w zależności od woli rodziców, a innym razem – opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej. A to likwidacja darmowego podręcznika, który wprowadziła PO, a to tylko dopisanie kilku kluczowych zdaniem PiS kwestii.
Dotychczas, nawiasem mówiąc, nie usłyszeliśmy żadnych konkretów, jak politycy PiS zamierzają to wszystko przeprowadzić. A tymczasem każdy z tych ruchów powoduje mnóstwo doniosłych konsekwencji w zależności od wariantu, który zostanie wdrożony. Jeśli cofniemy sześciolatki ze szkół, albo zatkają się przedszkola, albo trzeba będzie utworzyć kolejne klasy zerowe w szkołach. Czyli nie uciekniemy od przeludnienia placówek. Lub też wypchniemy z przedszkoli trzylatki. Jeśli zlikwidujemy gimnazja, trzeba będzie zreorganizować sieć szkolną, przenosić nauczycieli, organizować dowozy. Trzeba też będzie napisać i wydrukować nowe podręczniki. Co z tymi, które szkoły kupiły w tym roku z ministerialnych dotacji? Reforma Joanny Kluzik-Rostkowskiej sprawiła, że książki mają być przekazywane z ucznia na ucznia aż przez trzy lata.
Co wreszcie z uczniami szkół zawodowych, którym z dziewięciu lat kształcenia ogólnego zostanie osiem? I jak to się ma do hasła z exposé, w którym premier Beata Szydło zapowiadała, że będzie odbudowywać szkolnictwo zawodowe? Politycy PiS bardzo chcą zreformować szkołę. Z pozoru to prosty ruch, który w dodatku wszyscy zrozumieją. W praktyce powinno się jednak zachować ostrożność w przekładaniu klocków, które leżą u podstawy wieży. Być może zamiast na siłę zmieniać, testując swoje zdolności przewidywania na żywym organizmie, politycy PiS sami powinni najpierw spróbować przejść się do szkoły i zagrać z uczniami w jengę.