Możliwość zatrudniania dziennego opiekuna, czyli osoby, która zajmuje się małymi dziećmi w swoim domu lub mieszkaniu na podstawie umowy o pracę, to kolejna próba spowodowania, aby ta forma opieki zaczęła się lepiej rozwijać.
Z wprowadzeniem dziennych opiekunów wiązane były bowiem duże nadzieje. Zarówno rząd, jak i eksperci uważali, że skoro jedną z barier dla zakładania żłobków czy klubów dziecięcych są duże koszty, to samorządy potrzebują alternatywnego rozwiązania. Takiego, które pozwoli wyjść naprzeciw potrzebom rodziców, mającym ogromne problemy ze znalezieniem miejsca opieki dla dzieci, a niewymagającym z ich strony dużych nakładów finansowych.
Oczekiwania te nie były zresztą wygórowane, bo ta forma opieki dobrze się sprawdza w innych krajach, np. we Francji. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo dziennych opiekunów wciąż jest jak na lekarstwo. Wprawdzie po czterech latach od wejścia w życie przepisów pozwalających na ich zatrudnienie zarejestrowanych jest już ponad 500 osób, które zajmują się maluchami, jednak działają one zaledwie w 73 gminach. Co więcej, odnotowany w statystykach wzrost liczby dziennych opiekunów w 2014 r. i obecnym roku to efekt przede wszystkim poprzedniej zmiany przepisów, która sprawiła, że ich pracodawcą może być nie tylko gmina, ale też prywatny podmiot.
Teraz ustawa została po raz kolejny zmodyfikowana w taki sposób, aby opiekuna można było zatrudniać na umowę-zlecenie lub etat. O wprowadzenie takiej możliwości apelowały same gminy, a resort pracy był na tyle zdeterminowany do spełnienia ich postulatu, że nowelizacja ustawy żłobkowej została przeprowadzona przy okazji uchwalania zupełnie innej ustawy, tuż pod koniec kadencji Sejmu.
Faktem jest, że nowe przepisy obowiązują dopiero od września i nikt nie zakładał, że gminy od razu zaczną zatrudniać opiekunów na etatach. Jednak perspektywy, że stanie się to powszechnym rozwiązaniem w przyszłości, są niewielkie. Widać to po deklaracjach składanych przez samorządy, które skłaniają się raczej do zachowania dotychczasowej formy współpracy z opiekunami. To oznacza, że dalej nie będą oni mieli prawa do urlopu, mimo że ich praca w zasadzie nie różni się niczym od tej, którą wykonują osoby zatrudnione w żłobku. Szansa na kolejny krok ku rozwijaniu tej formy opieki może więc zostać zaprzepaszczona. Co więcej, etaty dla opiekunów wyeliminowałyby sytuację, że osoba chora zajmuje się maluchami. Niestety tak jest, bo zatrudnieni na zlecenia nie chcą tracić pieniędzy i pracują nawet wtedy, gdy łamie ich grypa. Tyle że ten aspekt jest już zupełnie pomijany...