Rodzice - to największa zmora pracy nauczyciela. Na wszystkie inne trudy są przygotowani, ale do tego nie przygotuje nawet najlepszy uniwersytet.

- Proszę Pani, dlaczego Pani powiedziała, że mój syn rzucał skórką od banana po korytarzu?
- Bo rzucał, zwróciłam mu uwagę aby tego nie robił...
- Ale to nieprawda. Mój syn nie rzucał skórką od banana!!!
- Niestety proszę Pani, rzucał, więc prosiłam go aby tego nie robił...
- Ale to nie on!!! Mój syn powiedział mi, że to nie on rzucał..
- Proszę Pani, ja byłam wtedy na korytarzu i widziałam, że to pani syn, więc prosiłam żeby przestał. Czy Pani była wtedy obok i widziała, że to nie on?
- Nie byłam, ale Pani się myli, to nie on, on mi powiedział, że to nie on....





To niestety nie jest dowcip, ale sytuacja z codziennego życia nauczycieli. Według badania Instytutu Badan Edukacyjnych tylko dla 5 proc. rodziców z całej Polski dobrą szkołę cechuje współpraca z rodzicami.

Badania polskich nauczycieli przeprowadzone przez IBE pokazują, że większość pedagogów trafia do szkół z pasji. Przypadkowe osoby to w tym zawodzie rzadkość. Jednocześnie na początku swojej drogi zawodowej nauczyciele to jedna z najbardziej usatysfakcjonowanych grup społecznych. Ten obraz szybko ulega zmianie. Nauczyciele szybciej niż inni pracownicy ulegają wypaleniu zawodowemu. Główne przyczyny? To również zbadał IBE. Przede wszystkim są to pieniądze, ale coraz częściej także toksyczne relacje z rodzicami uczniów.

Z badania Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej w Warszawie wynika, że na 223 respondentów zaledwie 41 było usatysfakcjonowanych współpracą na linii szkoła-rodzice. Aż 178 osób oceniło ją słabo i źle.

Nauczyciele pytani przez IBE określili relacje z rodzicami jako „trudne”. Najgorsze relacje z rodzicami w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Rodzice w szkołach podstawowych są bardziej zaangażowani w sprawy szkoły, częściej uczestniczą w zebraniach, spotkaniach. Co zarzucają rodzicom nauczyciele? Dzisiejsi rodzice często są roszczeniowi, nieobiektywni, mało zaangażowani w proces nauczania (nie interesują się na co dzień postępami w nauce swoich dzieci, nie współpracują z nauczycielem). Zdaniem badanych, oskarżają nauczycieli o skutki własnych błędów wychowawczych. Na różne sposoby próbują wyegzekwować niezasłużone dobre oceny dla dzieci, reagują nieadekwatnie do sytuacji, dają sprzeczne komunikaty dzieciom. – Rodzice nie ufają nauczycielom. Ich kontakt bardzo często rozpoczyna się dopiero w momencie, gdy sprawa stanie na ostrzu noża. W takiej sytuacji trudno nawiązać relację – mówi psycholog Małgorzata Osowiecka z Uniwersytetu SWPS w Sopocie.

Gówniarz w gimnazjum rozwalił w drobny mak drzwi do klasy, wezwany tatuś został poinformowany, że syn musi ponieść konsekwencje: jakieś tam minusy z zachowania a rodzice mają zapłacić za naprawę drzwi. Tatuś stwierdził, że jak syn dostał minusy to już poniósł konsekwencje i on za żadne drzwi płacić nie będzie. Dodam, że chłopak ma daleko w nosie minusy i jedynki. Słyszałam jak się potem chwalił kolegom jakiego ma z.....go starego. Ręce opadają.....

- Konfliktów z rodzicami miałam już mnóstwo. Pracuję w szkole dopiero pięć lat, a mam wrażenie, że doświadczyłam już wszelkich możliwych problemów – mówi Anna, nauczycielka historii w średniej wielkości mieście. – Rodzice to zdecydowanie największa zmora naszego zawodu. Na niskie zarobki jesteśmy przygotowywani. Do pracy z trudnymi dziećmi i młodzieżą też, ale do spotkań z awanturującymi się rodzicami - nie. Największy problem to chyba rodzice roszczeniowi. Tacy, którzy z jednej strony wymuszają na dziecku niemożliwe do spełnienia osiągnięcia w nauce, a z drugiej – za ewentualne porażki obwiniający nauczyciela – dodaje.

Młodzi nauczyciele są szczególnie narażeni na nieprzyjemności ze strony rodziców. Często bywa tak, że rodzic jest starszy i wykorzystuje ten fakt przeciwko młodemu nauczycielowi, czując się bardziej kompetentnym. – Wina leży również po stronie przygotowania młodego nauczyciela do pracy w zawodzie – mówi Małgorzata Osowiecka. – Podczas studiów początkujący nauczyciel uczy się teorii, ale ta w zderzeniu z praktyką jest niewystarczająca. Na wyzwania współczesnej szkoły i współczesnych uczniów nie da się przygotować zza biurka. A praktyki choć są wymagane, są zdecydowanie zbyt krótkie i często pozostają odbyte jedynie na papierze – dodaje.

Miałam taką mamusię ,która wiecznie miała pretensje do wszystkich a nie do swego syna. Syn wiedział, że mamusia przyjdzie zrobić awanturę więc miał wszystko w nosie i kreował szkołę jako miejsce potwornie niesprawiedliwe gdzie jest potwornie krzywdzony. Ponieważ syn był moim wychowankiem, więc nie było tygodnia bym nie widziała się z dotkniętą do żywego niesprawiedliwością tego świata mamusią. Kiedy syn z kolegami ot tak z nudy rozwalił w drobiazgi auto na monitorowanym parkingu i tego wieczoru pobił do nieprzytomności chłopaka mama próbowała argumentować, że jej syn jest podobny do wielu osób w mieście stąd pobity nie mógł jednoznacznie go wskazać a poza tym był on z kolegami i skąd wiadomo, że to akurat jej syn tak mu przyłożył? Podobnie z monitoringiem- nie było wyraźnie przecież widać!

Eksperci winą za ten stan rzeczy obarczają niewystarczającą komunikację na linii nauczycie-rodzic. Z badań wynika, że nawet co dziesiąty rodzic nie ma kontaktu ze szkołą swojego dziecka. Ci, którzy go podejmują w znakomitej większości robią to wyłącznie z poczucia konieczności. Im dziecko jest starsze, tym rodzice słabiej interesują się tym, co dzieje się w szkole. – Ten brak komunikacji w dzisiejszych czasach jest jeszcze bardziej widoczny. Zabiegani rodzice (często na dwóch etatach) powierzają wychowanie swojego dziecka szkole – tłumaczy psycholog Małgorzata Osowiecka. – Najczęściej pokutuje takie myślenie: „Ja ciężko pracuję i płacę podatki, więc coś mi się od szkoły należy”. Więc wymagają od nauczycieli tego, że de facto zastąpią ich rolę. Do tego dochodzi przeświadczenie, że „moje dziecko jest najlepsze” i na pewno nie mogło w szkole nic przeskrobać. I przepis na konflikt gotowy – dodaje.

I ten schemat obraca się przeciwko rodzicom. – W efekcie dziecko widzi, że może więcej i to wykorzystuje – tłumaczy Osowiecka.

Jednak gdy przychodzi do oceny pracy nauczyciela, nie jest ona taka zła. Większość rodziców ocenia pracę szkół na dobrą i bardzo dobrą. Tych niezadowolonych jest zaledwie 2,5 proc. Co więcej, mimo że sami nauczyciele tego nie odczuwają, to w badaniach CBOS nad obrazem poszczególnych grup zawodowych w oczach Polaków, regularnie od dekad zajmują miejsce w najlepszej dziesiątce. Z drugiej jednak strony, rodzice w konflikcie z nauczycielem się sięgają po środki ostateczne. W latach szkolnych 2013/2014 i 2014/2015 w Centralnym Rejestrze Skarg i Wniosków zarejestrowano łącznie 31 skarg, w których rodzice przedstawiali sprawy dotyczące nauczycieli zatrudnionych w szkołach. W roku szkolnym 2013/2014 wpłynęły 4 skargi, ale rok później już 27. Tematyka skarg dotyczyła spraw wychowawczych uczniów, metod wychowawczych nauczycieli, postawy etycznej nauczycieli. 18 z nich oceniono jako zasadne i podjęto działania wobec tych nauczycieli.

- Proszę zauważyć, jak sami myślimy o naszych czasach spędzonych w szkole. Zawsze nauczyciele byli za ostrzy albo za słabi. Tylko, że kiedy sama dostałam jedynkę moim rodzicom do głowy, by nie przyszło żeby zwalać winę nauczyciela. Po prostu miałam szlaban i koniec. A dziś? Często boję się stawiać jedynkę, bo nie mam już siły na pieklących się rodziców – mówi Anna.

*Wszystkie cytaty pochodzą z nauczycielskich forów dyskusyjnych