3,5 mln zł – tyle publiczne szkoły wyższe miały zarobić w tym roku na osobach dojrzałych, które rozpoczną studia w nowym trybie. Rząd szacował, że naukę podejmą 4 tys. osób. Chętnych nie ma.
ikona lupy />
Zasady studiowania w skróconym trybie / Dziennik Gazeta Prawna
Możliwość podjęcia studiów w skróconym trybie wprowadziła nowelizacja z 11 lipca 2014 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. poz. 1198), która weszła w życie 1 października 2014 r. Osoby dojrzałe dzięki nowej procedurze mogą mieć zaliczone nawet 50 proc. programu studiów. Kandydat, który zdobył wiedzę lub umiejętności w trakcie pracy zawodowej, stażu czy wolontariatu, może mieć je uznane na poczet studiów (patrz: infografika). Dzięki temu taki student będzie mógł uczestniczyć w mniejszej liczbie zajęć.
To rozwiązanie miało za jednym zamachem załatwić dwa problemy. Ograniczyć skutki niżu demograficznego, ponieważ uczelnie zdobyłyby nowych kandydatów, oraz zwiększyć liczbę osób po 25. roku życia, które się kształcą (pod względem odsetka dorosłych, którzy dalej się uczą, Polska znajduje się na szarym końcu państw UE).
DGP spytał uniwersytety, politechniki i państwowe wyższe szkoły zawodowe, czy jest zainteresowanie podjęciem nauki w nowym trybie. Okazuje się, że nie ma.
– Nie została przyjęta żadna osoba w wyniku potwierdzenia efektów uzyskiwanych w procesie uczenia się poza systemem studiów. Odnotowaliśmy pytania w tej sprawie od trzech potencjalnych kandydatów. Jeden wyraził zainteresowanie przyjęciem na studia w tej formie, jednak nie złożył dokumentów w wymaganym terminie – informuje Alicja Kacprzak z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.
Podobnie jest na innych uczelniach.
– Nie przyjęliśmy nikogo i nikt się nie interesował naszą ofertą – wtóruje Marcin Miga z Uniwersytetu Opolskiego.
– Podczas tegorocznej rekrutacji takiego przypadku nie było. Nikt nie pytał – twierdzi Ryszard Marszałek z Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie.
Jedynie Uniwersytet Gdański (UG) wskazał, że na takie studia zgłosił się kandydat.
– Procedurę uznawania efektów uczenia rozpoczęła jedna osoba – podkreśla Beata Czechowska-Derkacz z UG.
Na razie nie wiadomo, jaką część programu studiów będzie miała zaliczoną, ponieważ trwa procedura, która zweryfikuje jej wiedzę i umiejętności.
Dlaczego nie ma chętnych?
– Wiedza na temat możliwości podjęcia nauki z zaliczeniem efektów uczenia się wśród kandydatów jest niewielka – wyjaśnia Beata Czechowska-Derkacz.
– Szkoły wyższe świadomie nie prowadziły wielkiej kampanii, która informowała o takiej opcji. Wolą najpierw same się do tego przygotować. Proszę zwrócić uwagę, że największe uniwersytety jeszcze w tym roku takiej możliwości nie oferują – zastrzega Jacek Przygodzki z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Część uczelni umożliwi podjęcie studiów dorosłym z doświadczeniem zawodowym dopiero w roku akademickim 2016/2017. Wówczas taką naukę będzie można rozpocząć m.in. na uniwersytetach: Jagiellońskim, Szczecińskim i Wrocławskim, a także na Politechnice Koszalińskiej i Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie.
Szkoły czekają, aż inne uczelnie przetrą szlaki. – Podobnie jak inne placówki odroczyliśmy wprowadzenie tego rozwiązania o rok. Mamy zbudowaną strukturę i zasady potwierdzania efektów uczenia się, które w ramach pilotażu będziemy testować w roku akademickim 2015/2016 – zapowiada Monika Stolzman z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
– Sprawdzanie wiedzy i umiejętności kandydatów, zdobytych w trakcie pracy zawodowej, jest skomplikowane. Uczelnie zastanawiają się, jak to robić – zauważa Jacek Przygodzki. W jego ocenie więcej szkód mogłoby spowodować przyjmowanie takich kandydatów bez przygotowania.
– Mogliby oni potem np. nie zgodzić się z decyzją szkoły wyższej, która uzna, że ich wiedza nie jest wystarczająca, aby zaliczyć część programu studiów. Dla uczelni byłaby to zła reklama – wskazuje Jacek Przygodzki.