Dyrektorzy czekają z zamawianiem książek, bo listy uczniów są niepełne
W części województw 30 proc. uczniów nie otrzyma darmowego podręcznika. Wszyscy uczniowie czwartej klasy szkoły podstawowej i pierwszej klasy gimnazjum od tego roku będą się uczyć z podręczników, które zapewni im szkoła.
W części województw 30 proc. uczniów nie otrzyma darmowego podręcznika. Wszyscy uczniowie czwartej klasy szkoły podstawowej i pierwszej klasy gimnazjum od tego roku będą się uczyć z podręczników, które zapewni im szkoła.
To kolejny etap prowadzonej przez Ministerstwo Edukacji reformy. Problem w tym, że część uczniów na książki będzie musiała poczekać nawet do końca października. Jak wynika z informacji DGP, są województwa, w których co trzeci dyrektor nie ma jeszcze pieniędzy, by je kupić.
Reforma podręcznikowa zakłada, że do 2017 r. wszyscy uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum będą uczyć się z książek, za które zapłaci rząd. Trzy pierwsze klasy podstawówki dostaną elementarz przygotowany przez MEN. W przypadku kolejnych etapów szkoły dostaną pieniądze i kupią podręczniki na wolnym rynku. Gimnazjum na komplet dla jednego ucznia dostanie 250 zł, a szkoła podstawowa 140 zł. Do tego po 25 zł na głowę na ćwiczenia.
Zasada jest prosta: dyrektorzy po konsultacji z nauczycielami wybierają, z jakich podręczników będzie się nauczać w ich szkole. Potem muszą policzyć, ilu uczniów będą mieli w placówce od września. Następnie zgłosić zapotrzebowanie do samorządu. Ten z kolei występuje o pieniądze do wojewody, który prosi o dotację MEN.
Tyle teorii. Jak wygląda praktyka? Do kuratorium oświaty w Kielcach (zajmuje się programem na zlecenie wojewody) wciąż nie trafiła jedna trzecia wniosków. Na 574 szkoły podstawowe uprawnione do ich składania zareagowało 398 podstawówek. Na 271 gimnazjów o pieniądze upomniało się tylko 168. Podobnie jest w Wielkopolsce. Na książki dla województwa MEN przeznaczyło 20 mln zł. Samorządy otrzymały 14,8 mln zł, czyli 72 proc. dotacji. Pieniądze dostało 131 z 226 gmin i 6 z 31 powiatów. W woj. podkarpackim na 160 gmin wnioski złożyło 105. Dla porównania – w woj. zachodniopomorskim złożono już ponad 90 proc. wniosków.
– Być może część gmin zdecydowała się, by kupić książki ze środków własnych, a nie ministerialnej dotacji – zastanawia się Marcin Bielesz z lubelskiego kuratorium oświaty. W jego regionie o pieniądze z MEN nie wystąpiła co dziesiąta szkoła.
Sami dyrektorzy wskazują na inne problemy: – Jak mam zamówić podręczniki, skoro jeszcze we wrześniu mogą przyjść do szkoły dodatkowi uczniowie? Czy wówczas będę musiał kupić książki z pieniędzy szkoły? – zastanawia się dyrektor z Wielkopolski.
Warmińsko-mazurski wicekurator oświaty Dorota Anuszkiewicz zapewnia, że w województwie listy będzie można aktualizować, a różnica zostanie pokryta.
Określony przez MEN termin występowania o dotację to 15 września. W najgorszym wypadku dyrektor może otrzymać pieniądze na podręczniki od swojego organu prowadzącego dopiero 15 października. Do tego należy doliczyć czas oczekiwania na książki. W Gdańskim Wydawnictwie Oświatowym realizacja zamówienia szkoły trwa w tej chwili tydzień. – W drugiej połowie sierpnia terminy mogą się wydłużyć – przyznaje jednak Izabela Pałasz-Alwasiak z GWO. Wydawnictwa już teraz obiecują wyjść naprzeciw dyrektorom. Jak nam powiedziano, dyrektor szkoły, który zamawia książki, może za nie zapłacić później.
Co na to ministerstwo? „System udzielania dotacji celowej został skonstruowany na tyle elastycznie, na ile to możliwe w przypadku finansowania zadania zleconego. Każda szkoła ma wpływ na moment otrzymania dotacji” – przypomniała minister Joanna Kluzik-Rostkowska w liście do dyrektorów szkół.
Wysłała go w lipcu, prosząc dyrektorów o to, by jak najszybciej składali wnioski o dotacje. – Dołóżcie wszelkich starań, by uczniowie otrzymali podręczniki już na początku września – zaapelowała. Środowisko nauczycielskie potraktowało to jednak jako naciski.
Poślizg w dostarczaniu książek do szkół to niejedyny problem z reformą podręcznikową. Nauczyciele zwracali też uwagę na to, że na darmowych książkach stracą zdolni uczniowie. Pieniędzy z dotacji będzie za mało na książki językowe dla uczniów na wyższym poziomie i specjalistyczne zbiory zadań. Tymczasem szkoła nie może poprosić rodziców o dodatkową składkę, bo zabrania tego rozporządzenie.
Podczas spotkań informacyjnych o reformie nauczyciele zwracali też uwagę, że podręczniki będą się niszczyć. Z zakupionych raz książek mają korzystać trzy roczniki uczniów. Jak zapewniają zwolennicy zmian, będą one dostosowane tak, by nie dało się nic w nich wypełniać ani wycinać. Podręczniki będą własnością szkoły. MEN planuje, że co roku – od 2017 – rodzice zaoszczędzą dzięki reformie 700 mln zł rocznie. Dziś komplet podręczników do czwartej klasy szkoły podstawowej kosztuje ok. 300 zł.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama