Fryzjer, spawacz, informatyk to osoby poszukiwane na rynku pracy. Dlatego w szkoły zawodowe trzeba inwestować, mimo że wykształcenie takiego specjalisty bywa droższe niż filozofa czy polonisty.
/>
Rozwój szkolnictwa zawodowego to zadanie powiatu. Niełatwe, bo przez lata kojarzące się ze złem koniecznym, z nauczaniem mniej zdolnej młodzieży. To się jednak zmienia. Dzisiaj bowiem łatwiej o zatrudnienie w zakładzie fryzjerskim czy przy naprawie komputerów niż np. w bibliotece. Potwierdzają to wystąpienia specjalistów na kwietniowym Ogólnopolskim Forum Szkolnictwa Zawodowego.
Rośnie prestiż
– Coraz lepsze jest postrzeganie szkół zawodowych. To już nie jest szkoła gorszego wyboru, zwłaszcza że wcale nie jest łatwo się do niej dostać. Jest konkurencja – mówi Jolanta Litniewska, dyrektor z Zespołu Szkół Gastronomicznych w Warszawie przy ul. Poznańskiej. Przyznaje, że na zainteresowanie młodych ludzi edukacją mogą mieć wpływ programy telewizyjne. Ale też w szkołach technicznych, zawodowych czy technikach jest więcej godzin zajęć niż w liceach ogólnokształcących. Oprócz zajęć z przedmiotów ogólnych jest 5–6 godz. zawodowych praktyk. – Coraz częściej po takich praktykach młodzi ludzie dostają pracę czy to w hotelu, czy w restauracji. To sobie cenią – mówi dyrektor Litniewska.
– Fachowiec od spawania, budowania czy nawet kładzenia rur w ziemi musi mieć praktyki – mówi Andrzej Piłat, prezes Związku Zakładów Doskonalenia Zawodowego. Przyznaje też, że trzeba pracować nad przywróceniu rangi szkolnictwa zawodowego.
Potrzebny samorząd
– Aby promować szkolnictwo zawodowe, konieczna jest współpraca – mówi Ewa Pietrzak, pełnomocnik prezydenta Płocka ds. organizacji pozarządowych, współodpowiedzialna za program rozwoju szkolnictwa zawodowego w regionie. – Niezbędne jest wsparcie przedsiębiorców, którzy wskażą potrzebne w rejonie zawody, ale jest też wsparcie takich działań przez powiat czy miasto.
Miasto Płock w ramach unijnego programu Kapitał Ludzki przygotowało projekt „Innowacyjne szkolnictwo zawodowe na Mazowszu Płockim”. W jego ramach wypracowano lokalną strategię kształcenia zawodowego na poziomie technikum, przede wszystkim dla takich zawodów jak informatyk i fryzjer, należących do najbardziej poszukiwanych na rynku. Przy czym chodziło nie tylko o zainteresowanie nauczycieli szkolnych czy uczniów, lecz także pracodawców, u których młodzież będzie odbywała praktyki. Jednym z elementów łączących pracodawców i szkoły miałaby być platforma współpracy, a w jej ramach wizyty młodzieży w firmach, lekcje z udziałem przedsiębiorców, a docelowo tworzenie sieci zakładów pracy, w których odbywać się będą praktyki i promowanie zaangażowania przedsiębiorców. Najlepsi mogliby uzyskać znak jakości realizacji praktyk zawodowych.
– Ważne jest także szkolenie nauczycieli, którzy powinni wyjaśniać zalety szkolnictwa zawodowego – mówi Ewa Pietrzak. – W naszym projekcie, który prowadzimy od 2013 r., zarówno w badaniach, jak i w szkoleniach zwracaliśmy uwagę na kształcenie zawodowe, ale też na umiejętności miękkie, czyli np. kontakt z klientem.
Swój program na rzecz kształcenia zawodowego prowadzi też Ruda Śląska. Władze miasta pomagają młodym ludziom w wyborze drogi zawodowej, organizując Giełdę Szkół Ponadgimnazjalnych. Po raz drugi na giełdzie prezentował się w tym roku rudzki Cech Rzemiosł i Przedsiębiorczości.
– „Jestem zawodowcem, jestem najlepszy w tym, co robię, w swoim zawodzie” – to hasło programu ministerialnego promującego szkolnictwo zawodowe, ale też nasze hasło przewodnie – mówiła Barbara Poloczek z Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości. – Ponad 90 proc. absolwentów szkół zawodowych ma gwarantowane zatrudnienie w wybranym przez siebie zawodzie. W zeszłym roku mieliśmy ponad 100 adeptów pierwszej klasy, w tym roku liczymy na więcej. ©?
WAŻNE
W Rudzie Śląskiej ponad 90 proc. absolwentów szkół zawodowych ma gwarantowane zatrudnienie w wybranym przez siebie zawodzie
OPINIA EKSPERTA
Przecież nie wszyscy możemy zarządzać. Ktoś musi pracować, wytwarzać produkty. Dlatego szkolnictwo zawodowe powinno odzyskać swoje miejsce na rynku. Niestety jeszcze trochę pokutuje pogląd, że zawodówki są gorszą formą kształcenia. Są dla osób mających problemy z nauką. Pogląd taki pokutuje jeszcze od czasów PRL. Wówczas to rodzice robotnicy chcieli, by dzieci szły przynajmniej do techników albo najlepiej do liceów, a potem studia... Teraz presja jest zdecydowanie mniejsza. Nie ma preambicji rodziców, ponieważ sytuacja na rynku pracy się zmieniła. Obecnie osoby z ukończonymi szkołami zawodowymi są postrzegane coraz lepiej. Łatwiej im też w urzędach pracy. Możemy też się posiłkować doświadczeniami niemieckimi, francuskimi, brytyjskimi. Tam są ścieżki, które prowadzą od prostego zawodu przez technika do wyższych studiów. Tam szkolnictwo zawodowe nie jest stygmatyzowane. U nas też jest coraz lepiej. Potrzebna jest jednak drożność systemu oświaty i zmiana mentalności społeczeństwa.