Egzaminy nie mogą psuć procesu uczenia - mówi Dr Henryk Szaleniec, przewodniczący Zarządu Polskiego Towarzystwa Diagnostyki Edukacyjnej
W tym roku zmieni się sposób oceniania matury. Kryterialne, czyli analityczne, zostanie zastąpione przez holistyczne. Na czym polega różnica?
Na przykład na maturze 2014 uczeń musiał napisać wypracowanie na temat żołnierskich emocji bohaterów „Potopu”. Zdający mógł uzyskać 20 pkt na 25 możliwych za odpowiedni opis tych emocji. Egzaminator sprawdzał, czy w wypracowaniu maturzysta nazwał Bogusława Radziwiłła cynikiem. Czy napisał, że jest on odważny i postępuje konsekwentnie. I tak dalej. W kluczu oceny egzaminator miał wymienionych 11 podobnych podpunktów. Aby zdobyć maksimum, uczeń musiał użyć sześciu z wymienionych sformułowań. To istotna cecha oceniania kryterialnego. W holistycznym egzaminator również ma kryteria, na podstawie których ocenia, ale są one zdecydowanie mniej ostre. Posłużmy się przykładem rozprawki z próbnego sprawdzianu przed tegoroczną maturą. Temat: „Czy odkupienie winy zdejmuje z człowieka odpowiedzialność za wyrządzenie krzywdy?...”. Oceniane było osiem aspektów rozprawki, takich jak sformułowanie stanowiska wobec problemu, jego uzasadnienie, poprawność rzeczowa, zamysł kompozycyjny, spójność lokalna, styl tekstu, poprawność językowa i zapisu. Zadaniem egzaminatora była ocena, czy sformułowanie stanowiska było adekwatne do problemu, częściowo adekwatne, czy nieadekwatne. Uzasadnienie trafne, szerokie i pogłębione, trafne i szerokie, trafne, ale wąskie, uzasadnienie częściowe i brak uzasadnienia. Podobnie w pozostałych aspektach.
Po co taka zmiana?
Ocenianie analityczne było stosowane w naszych egzaminach od ich wprowadzenia. Jego zaletą jest większa zgodność oceniania pomiędzy egzaminatorami. Jednak naukowcy zajmujący się psychometrią, a więc dziedziną psychologii, która zajmuje się testami, zaczęli stawiać sobie pytanie, czy ocenianie pomaga, czy może też w pewnych warunkach mieć negatywny wpływ na uczenie się i nauczanie. W praktyce egzaminacyjnej akcent zaczął się przesuwać od oceniania analitycznego w kierunku holistycznego.
Przez wiele dekad w USA stosowane były na egzaminach testy złożone z zadań zamkniętych wielokrotnego wyboru, w których rola człowieka w ich ocenianiu sprowadzona była do minimum, więc zapewniały wysoką zgodność. Ale takimi zadaniami nie da się mierzyć umiejętności tworzenia własnego tekstu, umiejętności rozwiązywania problemów matematycznych. Aby można było sprawdzać taką umiejętność, zdający musi taki tekst, np. esej, napisać.
Czyli wprowadziliśmy takie testy w Polsce, kiedy już było wiadomo, że wcale nie są one najlepszym rozwiązaniem.
To prawda, że wprowadzaliśmy egzaminy zewnętrzne na początku tego wieku, kiedy cała ta wiedza była dostępna. Funkcjonowały jednak w różnych krajach (i funkcjonują do dziś) zarówno rozwiązania z ocenianiem kryterialnym, jak i holistycznym.
Dlaczego zdecydowano się wprowadzić egzamin z języka polskiego oceniany kryterialnie ze szczegółowym kluczem?
Wprowadzenie krajowych egzaminów zewnętrznych, które po raz pierwszy w Polsce odbyły się w 2002 r., było częścią szerszego pakietu reform: reformy programowej, która wyzwoliła szkoły z gorsetu sztywno obowiązującego jednego programu nauczania w każdym przedmiocie, reformy strukturalnej wprowadzającej gimnazja i reformy administracyjnej. Kluczem do sukcesu wprowadzenia egzaminów zewnętrznych było pokazanie uniwersytetom, że egzaminy organizowane przez okręgowe komisje egzaminacyjne są nie tylko takie same w całym kraju, ale też cechują się wysoką rzetelnością rozumianą jako zgodność oceniania prac. Dzisiaj wiemy o wiele więcej o egzaminach niż wtedy, kiedy były wprowadzane.
A jak będzie teraz?
Plus dotychczasowej praktyki jest taki, że umiejętność tworzenia własnego tekstu była i jest przedmiotem egzaminu. Skoro jest sprawdzane pisanie na maturze, to nauczyciele przedmiotów humanistycznych częściej zadają i oceniają prace pisemne. W pierwszych latach nowej matury niektórzy uczniowie sygnalizowali, że pierwszy raz pisali wypracowanie z historii dopiero na próbnej maturze. Dziś jest to nie do pomyślenia. Każdy nauczyciel chce być skuteczny, uczy więc tak, żeby jego uczniowie odnieśli sukces. A jeżeli na egzaminie ocenia się, stosując szczegółowe kryteria, to nauczyciele mają tendencję uczyć tak, żeby ich uczniowie potrafili spełnić te kryteria. Wprowadzając ocenę holistyczną, mamy szansę wyeliminować czynnik, który de facto powodował „tresowanie” uczniów, jakich słów mają użyć w wypracowaniu. Ale jestem przekonany, że różnice w ocenie poszczególnych prac będą większe niż dotychczas.
Czego zatem można się spodziewać?
Nie odpowiem pani na takie pytanie, bo egzamin 2015 dopiero się odbędzie. Natomiast musimy zdawać sobie sprawę, że zgodność oceniania w przypadku języka polskiego jest znacznie niższa w porównaniu np. z matematyką. Nic w tym zaskakującego. Źródło tych różnic tkwi w naturze wypowiedzi pisemnych, jakimi są wypracowania, rozprawki, analizy krytyczne itd. To już Arystoteles zwracał uwagę, że nie da się bardziej precyzyjnie opisać obiektu, niż na to pozwala jego natura. Tak więc moim zdaniem takie porównania nie są w pełni uprawnione.
Natomiast, jeszcze raz podkreślę, wprowadzenie oceniania holistycznego to dobry kierunek doskonalenia egzaminów. Mamy obowiązek tak kreować egzaminy, żeby nie psuły uczenia.
Pytanie, czy matura z polskiego oceniana holistycznie może być podstawą rekrutacji na studia?
Dzisiaj o indeks nie walczymy tak, jak 10 lat temu, więc to dobra pora, żeby wprowadzać takie zmiany. Zresztą nauczyciele naprawdę potrafią oceniać prace uczniów. A jak już powiedziałem, przy ocenianiu kryterialnym także są rozbieżności – widać to później, kiedy uczniowie proszą w OKE o wgląd do pracy. Są przypadki, kiedy punktacja jest zmieniana po powtórnej ocenie.
W walce o indeks każdy punkt może być decydujący.
To prawda. Ale coś za coś. Jeśli będziemy mierzyć bardzo rzetelnie, a coraz gorzej uczyć, to wylewamy dziecko z kąpielą. Dziś we wszystkich naszych badaniach wypływa problem z niskim poziomem rozumienia tekstów. To się nie wzięło znikąd.
Jednym z największych niepowodzeń jest to, że przez lata nie udało się powiedzieć społeczeństwu, że pomiar dydaktyczny, tak jak zresztą każdy pomiar, zawsze obarczony jest błędem. Ponadto pomiar osiągnięć szkolnych, jakim jest egzamin, nie może być tak rzetelny jak pomiar fizyczny, bo ten korzysta z wyskalowanych instrumentów pomiarowych. W ocenianiu jakości rozprawki to człowiek jest częścią układu pomiarowego. Posiłkuje się swoją wiedzą przedmiotową, doświadczeniem, kryteriami, rozsądkiem i nie jest wolny od subiektywizmu.
Jeśli przechodzimy do oceniania holistycznego, co jest wymogiem czasu, porównywalność wyników może być mniejsza.
Co zrobić, by rzetelnie oceniać na egzaminie i dobrze uczyć?
Gdyby w edukacji było i więcej czasu, i więcej pieniędzy, każdą maturę z polskiego, historii i WOS powinno oceniać co najmniej dwóch egzaminatorów. Pewnie to by wystarczyło.