Zdaniem prezesa ZNP Sławomira Broniarza, szefowa resortu edukacji zachowała się dzisiaj bardzo nieprofesjonalnie. Szczególnie, że sama miała zaproponować czas, miejsce i temat rozmów. Tymczasem przysłała swoich urzędników z dokumentami, które mogły być przesłane drogą elektroniczną.
Szefowa MEN, tłumacząc swoją dzisiejszą nieobecność na rozmowach w siedzibie Związku Nauczycielstwa Polskiego mówiła, że nie było sensu, aby tam dzisiaj jechała.
Uważa, że teraz ZNP powinien się zapoznać z dokumentacją, którą otrzymał od jej urzędników. Zaprasza jednocześnie związkowców na kolejne rozmowy, ale jak już będą mieć konkretne propozycje skąd wziąć pieniądze na podwyżki.
ZNP stoi na stanowisku, że to sama pani minister zaproponowała datę, miejsce i temat rozmów. Tymczasem 20 minut przed umówionym terminem zadzwoniła do prezesa Związku i poinformowała, że się jednak nie zjawi. Tym samym ZNP uznał to za zerwanie rozmów i rozważa rozpoczęcie akcji protestacyjnej nauczycieli.
Joanna Kluzik-Rostkowska przypomniała kolejny raz, że w ciągu 10 lat edukacja dostała 15 miliardów złotych więcej na subwencję oświatową. W tym samym czasie liczba uczniów i nauczycieli się zmniejszyła. Stoi zatem na stanowisku, że pieniądze w systemie są, ale trzeba je lepiej rozdysponować.
Główny postulat ZNP to podwyżki o 10 procent od stycznia przyszłego roku.
Sławomir Broniarz powiedział, że Związek rozważy teraz rozpoczęcie protestu nauczycieli. Podczas dzisiejszego prezydium związku miały padać bardzo ostre słowa, świadczące o dużym zdenerwowaniu środowiska i gotowości do ostrzejszej walki o większe pieniądze.
ZNP napisze teraz pismo do premier Ewy Kopacz z prośbą o spotkanie. Ewentualne decyzje o proteście będą podejmowane podczas przyszłotygodniowego spotkania zarządu Związku.