Ministerstwo Edukacji i Nauki zapowiedziało reformę Narodowego Centrum Nauki (NCN). Ma już prawie gotowy projekt zmian w ustawie.

NCN to agencja grantowa, która finansuje badania podstawowe, czyli mające na celu zdobywanie nowej wiedzy o podstawach zjawisk bez nastawienia na bezpośrednie zastosowanie komercyjne.
Zdaniem ministra Przemysława Czarnka obecny podział środków z NCN jest niesprawiedliwy. Pieniądze trafiają głównie do naukowców pracujących w ośrodkach w Warszawie i Krakowie, tymczasem więcej środków powinno być kierowanych do mniejszych placówek badawczych, zlokalizowanych w mniejszych miastach. Ma też zastrzeżenia do transparentności podziału tych pieniędzy oraz zasad oceny projektów naukowych. Wskazał, że w przypadku tych obejmujących nauki ścisłe i techniczne nie jest to aż tak niepokojące, jak w przypadku nauk humanistycznych.
Z tymi zastrzeżeniami nie zgadzają się przedstawiciele NCN. – Liczymy na spotkanie z wiceministrem prof. Włodzimierzem Bernackim, który przygotowuje ten projekt – mówi Anna Korzekwa-Józefowicz, rzeczniczka NCN. W rozmowie z DGP wskazuje również, że nie zna propozycji rozwiązań, które przedłoży MEiN, bo nie były one uzgodnione z NCN.
Natomiast prof. Andrzej Jajszczyk, były dyrektor NCN, uważa, że zarzuty ministra Czarnka nie mają uzasadnienia. – Akurat NCN jest instytucją, która działa bardzo transparentnie, w przeciwieństwie do wielu innych placówek publicznych. Wystarczy wejść np. na stronę internetową – można tam zobaczyć wszechstronne informacje o przyznanych grantach. Co więcej, system oceny projektów zgłoszonych do finansowania jest również bardzo klarowny. Przecież to nie urzędnicy NCN decydują o przyznaniu grantu, ale sami naukowcy – tłumaczy. Wyjaśnia, że projekty opiniują inni badacze, którzy również zostali wyłonieni przez naukowców. – Zatem o tym, gdzie popłyną środki, decyduje środowisko akademickie. Zespoły oceniające składają się z kilkunastu ekspertów. Ich nazwiska są ujawnianie po dokonaniu oceny. Chodzi o to, aby nikt nie starał się na nich wpływać przed wydaniem opinii. Oczywiście wiele osób może być niezadowolonych z rozstrzygnięć, ale wynika to z tego, że pieniędzy na naukę jest mało, więc środki otrzymuje zaledwie kilkanaście bądź nieco ponad 20 proc. zgłaszanych projektów – mówi.
Nie zgadza się też z zarzutem, że preferowane są ośrodki badawcze w Krakowie i Warszawie. – Szanse na otrzymanie grantu każdy ma identyczne, ale wygrywają najlepsze projekty. Tych najwięcej składają badacze z największych uczelni. Trudno się zatem dziwić, że to oni są największym beneficjentem NCN – dodaje.
Uważa, że pomysł np. przyznawania wszystkim województwom pieniędzy po równo albo dodawania dodatkowych punktów projektom z mniejszych ośrodków naukowych byłby nierozsądny. – Nauka nie jest demokratyczna. Jeżeli naszym celem jest to, aby nauka się rozwijała i prowadziła do ważnych odkryć, to muszą wygrywać najlepsi naukowcy – uważa. ©℗