Przez to, że klasy IV mają uczyć się stacjonarnie, wielu nauczycieli musi przyjeżdżać do szkół i stamtąd prowadzić zajęcia zdalne ze starszymi uczniami. Problem w tym, że część służbowego sprzętu przekazano uczącym się z domu dzieciom

Od dziś przez najbliższe cztery tygodnie zdalnie będą się uczyć klasy V-VIII oraz szkoły ponadpodstawowe (z pewnymi wyjątkami). Ponowne wprowadzenie nauki na odległość najbardziej odczują uczniowie z województw kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego, ponieważ dla nich właśnie skończyły się ferie zimowe i to oni najdłużej będą się uczyć z domu. W nieco lepszej sytuacji znalazły się dzieci z tych województw, gdzie zimowa przerwa dopiero się zaczyna. Dla przykładu uczniowie z Mazowsza będą realizować podstawę programową na odległość tylko przez dwa tygodnie (plus dwa dni z ubiegłego tygodnia).
Jednak to niejedyne zmartwienie dyrektorów szkół. Ku ich zaskoczeniu tym razem podział klas na te, które uczą się zdalnie, i te, które przybywają w szkole, wygląda nieco inaczej niż wcześniej. Dotychczas inne zasady obowiązywały klasy I-III (objęte tzw. nauczaniem początkowym), inne starsze. Teraz do młodszych roczników, które mają się uczyć stacjonarnie, dołączono także klasy IV. To mocno dezorganizuje pracę szkoły, m.in. stwarza problemy w zapewnieniu nauczycielom odpowiedniego stanowiska pracy wraz ze sprzętem.
(Nie)przemyślany podział
Taki wymóg wynika z par. 2 rozporządzenia ministra edukacji i nauki z 26 stycznia 2022 r. w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. z 2022 r. poz. 186). Wyjątkiem od tej zasady są m.in. szkoły specjalne. Nowe regulacje dopuszczają też konsultacje na terenie szkoły z uczniami, którzy przystępują do egzaminów zewnętrznych, np. na koniec szkoły podstawowej, maturalnych. Dodatkowo szkoła może dla nich organizować w tym czasie próbne egzaminy, a także zaplanowane konkursy i olimpiady.
Podczas wcześniejszych fal pandemii jeśli dopuszczano, aby część uczniów pojawiała się w szkole, dotyczyło to etapu edukacji wczesnoszkolnej, gdzie zajęcia są z reguły z jednym nauczycielem. - Przez to, że uczniowie klasy IV muszą się uczyć stacjonarnie, niemal wszyscy nauczyciele przychodzą do szkoły. Na przykład jeśli o godz. 8 uczę klasę IV historii, a w kolejnych godzinach mam zajęcia ze starszymi klasami, to muszę być na miejscu i łączyć się z nimi zdalnie. Problem w tym, że komputery z klas trafiły do uczniów, którzy nie mają własnego sprzętu. Ja muszę pracować na prywatnym - mówi nauczycielka historii ze szkoły podstawowej w Małopolsce.
W sytuacji gdy nauczyciele mogli pracować z domu, to większość godziła się na to, by używać własnych komputerów, jednak sprawa się komplikuje, gdy trzeba dojeżdżać do szkoły (nie każdy ma przecież przenośny sprzęt).
Dyrektorzy szkół potwierdzają, że taki podział jest dla nich kłopotliwy. - Proszę sobie wyobrazić, że nauczycielka wychowania fizycznego każdego dnia przychodzi do szkoły na godzinę, bo ma lekcje z klasą IV, a pozostałe zajęcia prowadzi zdalnie. Teraz takich nauczycieli przemieszczających się może być nawet trzykrotnie więcej niż w przypadku ustanowienia nauki stacjonarnej w klasie I-III - mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. Przyznaje, że jest to dla niego niezrozumiałe, tym bardziej że dzieci w tym wieku (z klas IV) mogą przebywać w domu bez opieki rodziców, a przychodząc do szkoły przyczyniają się do szerzenia zakażeń. Dyrektorzy zwracają też uwagę, że wśród uczniów starszych klas jest więcej zaszczepionych niż w młodszych klasach.
Błędna decyzja
Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, wskazuje, że ta sytuacja uwypukla problem, jakim jest brak stanowisk pracy w szkołach dla nauczycieli. Jest to wymóg od lat niespełniony, choć prawo oświatowe tego wymaga. - Z naszych badań prowadzonych na początku pandemii wynikało, że niemal wszyscy nauczyciele pracują podczas nauki zdalnej na swoim sprzęcie. A te 500 zł od ministerstwa (takie dofinasowanie w związku z koniecznością prowadzenia zająć na odległość przyznał im rząd - red.) z pewnością nie pozwoliło na zakup komputera. Nauczyciele jednak kierują się empatią, więc nie będą protestować i domagać się od dyrektorów sprzętu, tylko w dalszym ciągu będą pracować na własnym - podkreśla Baszczyński.
Podobnego zadania są inni związkowcy. - Dodanie uczniów klasy IV do nauki zdalnej uważam za błąd w rozporządzeniu, do którego nie chce się przyznać resort edukacji. Najwidoczniej uznano, że trzeba rozrzedzić uczniów, czyli bezrefleksyjnie podzielić ich po połowie. Wskutek tych zmian do szkoły muszą na jedną godzinę przychodzić nauczyciele muzyki, historii, matematyki, polskiego, choć często nie ma dla nich odpowiedniego sprzętu - mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.
- Nikt ze znajomych dyrektorów i nauczycieli nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego klasy IV mają się uczyć stacjonarnie. A wystarczyło te nowe przepisy skonsultować z praktykami - dodaje Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
ZNP postuluje, aby zamiast wprowadzać naukę zdalną, rozpocząć masowe testowanie uczniów i nauczycieli, tak jak to jest w innych krajach, np. we Włoszech, gdzie testuje się raz w tygodniu. ©℗
Nauka zdalna z feriami w tle / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe