
Krzysztof Jedlak
Jednak to, co dobrze wygląda na papierze, nie zawsze równie dobrze prezentuje się w rzeczywistości – i z bliska.
Ile jest dobrych prywatnych uczelni? Kilka? Bo chyba niewiele więcej. A ile jest takich, które są fabrykami pozbawionych większej wartości dyplomów dla tych, którzy nie chcą lub nie lubią się uczyć, ale są w stanie wyskrobać parę złotych za papierek z oczekiwanym tytułem? Jeśli liczyli, że będzie to przepustka do lepszego życia, płacą często nie tylko gotówką, ale i frustracją, gdy mimo indeksu i licencjatu bądź magisterium nie mają pracy lub wykonują zajęcie, do którego równie dobrze, a może i lepiej, przygotowywała ongiś trzyletnia szkoła zawodowa.
zobacz także:
Statystycznie rzecz ujmując, sukces jest duży. Tyle że statystyka odwzorowuje ilość, a nie jakość. Czy naprawdę widać różnicę między ok. 7-proc. odsetkiem osób z wyższym wykształceniem pod koniec lat 80. i ok. 20-proc. teraz? Mamy więcej znakomitych inżynierów, lekarzy, humanistów, matematyków? Polska nauka stoi na wyraźnie wyższym poziomie? A przecież chodzi chyba o to, by przybywało osób wykształconych, a nie takich, które mają glejt potwierdzający ukończenie takiej czy innej szkoły.
Tymczasem ekspansja niby-uczelni doprowadziła do hiperinflacji wyższego wykształcenia: więcej oznacza gorzej. Ma też liczne efekty uboczne, a jednym z nich jest niższa jakość kształcenia na publicznych uczelniach, których wykładowcy dwoją się i troją, by pogodzić pracę np. na uniwersytecie z lukratywnym dorabianiem w innych miejscach.
Problem jest znany, ale – zapewne w obawie przed gorszymi statystykami – niewiele się zmienia. Być może więc rozwiąże go demografia. Jeśli szkolnictwo wyższe zamieni się w rynek klienta, na którym popyt będzie dużo niższy niż podaż, nastąpi naturalna selekcja uczelni. Każdy rozsądny człowiek woli się kształcić lepiej i taniej. A tak się składa, że w obu przypadkach, poza wyjątkami potwierdzającymi regułę (których byt ze względu na oferowaną jakość nie jest zagrożony), górą są publiczne placówki, choć i im wiele brakuje. Byle tylko walka o studentów nie zakończyła się obniżaniem wymagań. Nie ma się co martwić, że znikniemy z entuzjastycznych czołówek „New York Timesa” czy „Financial Timesa”. Bardziej dojmujący jest bowiem brak naszych poważnych publikacji w prestiżowych czasopismach naukowych. O Noblach, wyjąwszy literaturę, nawet nie wspomnę.
Robert(2014-10-20 20:07) Zgłoś naruszenie 10
Brawo Panie Krzysztofie, bardzo dobry tekst. Pseudo naukowcy i pseudo studenci się oburzają, ale trzeba mieć mimo to odwagę pisać prawdę. A taka jest prawda...
Odpowiedzwrr(2014-10-16 14:19) Zgłoś naruszenie 00
Na czym ta naturalna selekcja miałaby polegać?Przecież uczelnie publiczne kształcą za darmo a ilość studiujących to efekt ich marketingu.Im więcej mają studentów tym większe środki przeznaczane na reklamę i poprawę wizerunku.Słabe uczelnie publiczne będą dalej żyły w cieplarnianej atmosferze.Teoretycznie z horyzontu znikną uczelnie niepubliczne-tylko po co 20 lat ich żywota i nagła śmierć w myśl zasady"murzyn zrobił swoje dla wskaźników skolaryzacji ,murzyn może odejść"Znikną kształcące ambitnie,dobre jakościowo ...i drogie.Jedynym pozytywnym efektem będzie lepsze związanie profesorów z macierzystą uczelnią i poświecenie pracy naukowej zamiast jak Pan pisze "dwoić się i troić" w pościgu za pieniędzmi,które wyrwały te grupę z biedy.Ale wtedy Państwo musi samo zadbać o ich godziwe wynagradzanie.
Odpowiedzm.a(2014-10-17 11:39) Zgłoś naruszenie 00
Czekam z niecierpliowscia na artykul kiedy ktos wreszcie zauwazy, ze polskie uczelnie i system oceny pracownikow i jednostek sa ustawione tak, ze pogon za grantami, z ktorych sie wyplaca dodatki do pensji, a nie zatrudnia doktorantow i postdokow, wszechobecna "punktoza" opisana przez Leszka Pacholskiego poradoksalnie OBNIZAJA poziom dydaktyki na polskich uczelniach (jakosc publikacji zreszta tez). Granty/nauka i dydaktyka w polskich realiach masowego ksztalcenia to sa swiaty rownolegle a doba ma 24h i ten drugi, ktory dotyczy przyszlosci naszego spoleczenstwa jest 'piatym kolem u wozu" dla pierwszego. To dlatego polska mlodziez chce studiowac poza naszym krajem a bilans wymiany studenckiej mamy silnie negatywny .
OdpowiedzMarcin Chałupka(2014-10-17 20:56) Zgłoś naruszenie 00
selekcja będzie, ale z naturalnością to nie ma nic wspólnego, a tym bardziej z rynkiem, proponuję lekturę nowelizacji Prawa o szkolnictwie wyższym
Odpowiedz- www . chalupka . pl
Marcin Chałupka(2014-10-17 20:57) Zgłoś naruszenie 00
selekcja będzie, ale z naturalnością to nie ma nic wspólnego, a tym bardziej z rynkiem, proponuję lekturę nowelizacji Prawa o szkolnictwie wyższym
Odpowiedztaiakiro(2014-10-18 17:52) Zgłoś naruszenie 00
Panie Krzysztofie, … tytuł zapowiadał się ciekawie … a treść …. szkoda. W przyszłości liczę na więcej z Pana strony. Nie idźmy w ilość ale jakość
Odpowiedzbelfer(2014-10-20 21:10) Zgłoś naruszenie 00
Autor ma racje, jak bedzie wiecej miejsc niz studentow, to czesc uczelni umrze smiercia naturalna. Oby tylko umarly te najgorsze, ktore udaja, ze ucza. Niektore panstwowe i wiekszosc prywatnych. Niestety to jest fakt, ze poziom naszej nauki pozostawia wiele do zyczenia i ze udajemy, ze mamy wielu wyksztalconych ludzi. Ale Panie Redaktorze Pana komentarz niektorym osobom nie przypadnie do gustu, bo najgorsze to komus psuc interesy.
Odpowiedzstudent(2014-10-16 21:08) Zgłoś naruszenie 01
Za ten artykuł Pulitzera i tak Pan nie dostanie, bełkot, wypociny.
OdpowiedzPrawdziwy z Pana Polak i Katolik taki jak Ferdynand Kiepski.