Samorządy co roku wydają więcej własnych pieniędzy na szkoły i przedszkola. To efekt między innymi reformy szkolnictwa i konieczności dostosowania placówek do nowych przepisów.
Samorządy co roku wydają więcej własnych pieniędzy na szkoły i przedszkola. To efekt między innymi reformy szkolnictwa i konieczności dostosowania placówek do nowych przepisów.
Remonty, tworzenie nowych pracowni, wydatki związane z reorganizacją będącą skutkiem wygaszania gimnazjów – z sondy DGP wynika, że w ostatnich trzech latach gminy coraz większą część swoich budżetów przeznaczają na oświatę. Na przykład od września do szkół podstawowych po latach wrócą ósme klasy (w poprzednim roku były tylko siódme), więc samorządy muszą zadbać o dodatkowe pomieszczenia w placówkach. Choć subwencja oświatowa co roku rośnie, samorządy uważają, że zbyt wolno i niedostatecznie.
W Sosnowcu w 2016 r. na edukację przeznaczono 286 mln zł, rok później o 14 mln zł więcej, a w tym roku dołożono dodatkowe 20 mln zł.
– Wzrost wynika przede wszystkim z wprowadzonej w 2016 r. reformy szkolnictwa. Musieliśmy wyposażyć pracownie przedmiotowe, wypłacić odprawy zwalnianym nauczycielom i zaadaptować pomieszczenia dla uczniów podstawówek – mówi Katarzyna Wanic, naczelnik wydziału edukacji w Urzędzie Miejskim w Sosnowcu.
Dodaje, że tegoroczna subwencja oświatowa pokrywa tylko 56 proc. wszystkich wydatków.
Co roku o kilkanaście milionów złotych rosną wydatki w Bytomiu. Dziś miasto na oświatę przeznacza 281 mln zł, z czego 100 mln zł pochodzi z jego budżetu. Wzrosty wynikają m.in. z rosnącej płacy minimalnej, podwyższenia pensji pracowników samorządowych zatrudnionych w placówkach oświatowych z 1,1 tys. zł do 1,7 tys. zł oraz podwyżek pensji zasadniczej nauczycieli.
– Subwencja oświatowa z roku na rok pokrywa coraz mniej wydatków bieżących – informuje Monika Sójka, skarbnik gminy Andrespol. Wyjaśnia, że w 2016 r. było to prawie 72 proc., a dziś już o 4 pkt proc. mniej.
– W naszej gminie wysokość subwencji właściwie się nie zmienia, za to wydatki na edukację w ciągu ostatnich trzech lat zwiększyły się o blisko 5 mln zł. Obecnie to 44 mln zł – mówi Stanisław Kowalczyk, kierownik biura oświaty Urzędu Miasta w Brzegu. I apeluje o zwiększenie subwencji.
Nie brakuje gminnych włodarzy, którzy szykują się do nowelizacji swoich budżetów.
– W tym roku na oświatę mieliśmy zaplanowane ok. 12,5 mln zł, ale z pewnością to nie wystarczy – mówi Beata Gołuszka, kierownik Centrum Usług Wspólnych Urzędu Miasta w Suchej Beskidzkiej.
Podkreśla, że w tym roku gmina otrzymała jeszcze mniejszą niż wcześniej subwencję.
– Tymczasem zwiększyła się liczba oddziałów w szkołach podstawowych, zatrudnienie nie zmalało, a nauczyciele dostali podwyżki – podkreśla nasza rozmówczyni.
W Warszawie w 2016 r. na oświatę przeznaczono 3,5 mld zł, a w tym o 700 mln zł więcej.
– W 2018 r. subwencja oświatowa pokryła wydatki na edukację w 42,2 proc. W latach 2015–2017 średnio 45,1 proc. – wskazuje Katarzyna Pieńkowska z Urzędu m.st. Warszawy.
Podobnie jest w Gdańsku, gdzie w 2016 r. na oświatę wydano 314 mln zł, a w tym o 44 mln zł więcej.
– Kroplą w morzu potrzeb jest wspieranie samorządów pieniędzmi z rezerwy Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN). Miasto otrzymało zaledwie kilkaset tysięcy złotych, podczas gdy nasze potrzeby dotyczące reformy szkolnictwa oszacowaliśmy na 40 mln zł – mówi Grzegorz Kryger, zastępca dyrektora wydziału rozwoju społecznego z Urzędu Miasta w Gdańsku.
Samorządowcy mają dość dokładania do szkół i żądają konkretnych zmian. Przedstawiają przy tym własne rozwiązania.
– Od kilku lat mówi się o zmianie finansowania zadań oświatowych, ale brakuje konkretnych rozwiązań, bo algorytm ustalany jest na podstawie tego, ile środków jest w budżecie państwa – żali się Dawid Wowra z Urzędu Miasta w Bytomiu.
Podobnie myślą inni samorządowcy.
– Największą wadą obecnego systemu finansowania, który wywołuje liczne dyskusje i spory, jest podział subwencji. Algorytm przesądzający o kwotach, które trafią do poszczególnych jednostek, decyduje tylko o podziale pieniędzy, a nie o wysokości dopłaty. Subwencja nie jest więc konsekwencją potrzeb samorządów – przekonuje Beata Gołuszka.
Wyjaśnia, że zmiany w algorytmie nie zwiększają ogólnej puli pieniędzy, a jedynie sprawiają, że jedna jednostka otrzymuje ich więcej kosztem innej.
– W wielu przypadkach prowadzi to do luki między dochodami a kosztami. Luki, którą musi pokryć jednostka samorządu – alarmuje urzędniczka.
Zastrzeżenia do obecnego systemu wsparcia samorządów z budżetu centralnego mają też duże miasta.
– Środki subwencji oświatowej zarezerwowane w bud żecie państwa są po prostu niewystarczające. Wszystkie propozycje zmian w sposobie jej podziału przedstawione przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w ubiegłym roku w trakcie prac nad nową ustawą o finansowaniu zadań oświatowych były niekorzystne dla dużych miast. Zakładały bowiem przesunięcie środków do samorządów, w których są małe szkoły i mało liczebne oddziały – przekonuje Katarzyna Pieńkowska.
Postuluje, by w sposobie naliczania subwencji uwzględnić całą opiekę przedszkolną, wydzielić środki na coroczne podwyżki dla nauczycieli, a także pieniądze na tworzenie nowych miejsc dla rosnącej liczby uczniów.
Resort edukacji chciał rozpocząć prace nad zmianą podziału subwencji oświatowej wraz z wprowadzeniem reformy szkolnictwa. Na prośbę samorządów zostały one jednak wstrzymane.
– Nie chcieliśmy wprowadzać dodatkowego chaosu. Dziś skutki reformy już się normują, proponujemy więc, aby wrócić do rozmów na ten temat – mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Przekonuje, że nie należy się przy tym skupiać na zmianie podziału subwencji.
– To znów by oznaczało, że jednym zabieramy, a drugim dajemy – mówi.
Dodaje, że trzeba zdefiniować zadania oświatowe i dokonać ich wyceny, a na końcu dostosować do nich kwotę w budżecie, bo samorządy już teraz co roku dokładają do oświaty ponad 23 mld zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama