Aż 77 placówek otrzymało notę C. Jeśli się nie poprawią, stracą dotacje. Protestować chcą też ci, którzy dostali nieco lepszą kategorię – B. Tu również nie chodzi tylko o prestiż, ale i o realne pieniądze.
– Będziemy się odwoływać, tylko czekamy na pisemne uzasadnienie wyników – deklaruje prof. Tadeusz Bohdal, rektor Politechniki Koszalińskiej. Instytut Neofilologii i Komunikacji Społecznej tej uczelni trafił do kategorii C. Jeżeli ocena nie zostanie zmieniona, uczelnia planuje wprowadzenie działania naprawczego. – To jednostka, która jest bardziej skierowana na działanie dydaktyczne, ale pracownicy robią badania przy okazji, by podnieść poziom kwalifikacji. Teraz będziemy musieli ich nakłonić, by działali szybciej i efektywniej – tłumaczy prof. Bohdal. Likwidacji czy łączenia z innym instytutem nie bierze pod uwagę. – To byłaby ostateczność – przyznaje rektor.
Podkreśla, że choć strata dotacji naukowej na ten instytut byłaby bolesna, to nie aż tak dotkliwa. Dotacja na naukę dla całej politechniki wynosi 2,5 mln zł, a na dydaktykę uczelnia dostaje ok. 56 mln zł.
Złą ocenę otrzymał też Wydział Inżynierii Lądowej i Geodezji Wojskowej Akademii Technicznej im. Jarosława Dąbrowskiego w Warszawie (WAT). – Nie zgadzamy się z tą decyzją. Przyjęte reguły oceny promują uniwersytety, a nie uczelnie politechniczne – mówi płk Wiesław Grzegorzewski, rzecznik WAT. I zapowiada odwołanie.
Przy ocenie były brane pod uwagę cztery wskaźniki: osiągnięcia naukowe i twórcze, potencjał naukowy, materialne efekty działalności naukowej oraz pozostałe jej wyniki. Najgorzej wypadły jednostki w naukach ścisłych i inżynieryjnych – z C było ich 29. W nauce o życiu – 20, w naukach humanistycznych – 21, a w naukach o sztuce i twórczości – 7.
Niektórzy zwracają uwagę, że obrana metodologia ograniczała możliwość obiektywnej oceny. Zdaniem prof. Marka Stanuszka, dziekana Wydziału Fizyki, Matematyki i Informatyki Politechniki Krakowskiej (też z C), jego jednostka była porównywana w grupie, w której miała nikłe szanse na lepszą ocenę. Wydział został włączony do placówek w zakresie fizyki i astronomii, a poprzednio oceniano go w grupie związanej z elektroniką, automatyką i naukami informacyjnymi. – W efekcie nasz dorobek badawczy był zestawiany z placówkami, które zajmują się głównie fizyką. A my stawiamy na informatykę, zostaliśmy przypisani do grupy bardzo silnych naukowo jednostek. Dla nas to była grupa śmierci – mówi prof. Marek Stanuszek.
Dodaje, że należałoby się zastanowić, jak oceniać wydziały, które prowadzą badania w ramach kilku dziedzin. Obecna metodologia sprawia, że tracą one w porównaniu z tymi, które zajmują się tylko jedną dyscypliną.
Dodaje, że na wydziale planowane są m.in. zmiany strukturalne intensyfikujące działalność naukową pracowników. Chcą też uzyskać prawa do doktoryzowania w informatyce. I zastanawiają się także nad wysłaniem odwołania.
Są jednak jednostki, których wyniki nie zaskoczyły. I nie tylko nie planują zamknięcia, ale wręcz złożyły wniosek o zgodę na prowadzenie kolejnego kierunku studiów w tym zakresie. Na przykład Wydział Nauk Technicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, który otrzymał kategorię C. – Taka ocena nie jest dla nas zaskoczeniem, jesteśmy nową jednostką znajdującą się w fazie rozwoju – mówi dr hab. Krzysztof Kubiak, dziekan tego wydziału. To jednak optymistyczny wyjątek. Z oceny C uczelnie zazwyczaj nie są zadowolone.
Ministerstwo jest gotowe na odwołania. Aby ułatwić ten proces, w systemie teleinformatycznym zostanie uruchomiony moduł umożliwiający szczegółowe uzasadnienie wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy. Jednostki mają na to 30 dni od otrzymania pisemnej decyzji o wynikach.
Co ciekawe, odwoływać się będą też placówki z kategorią B. Ta ocena oznacza dla nich także niższe finansowanie. Ten krok planuje m.in. Państwowy Instytut Ochrony Roślin w Poznaniu.
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeMozna wiec swietnie wypasc w obecnej kategoryzacji i awansowac, ale nie przelozy sie to w najmniejsyzm stopniu na pozycje ppolskiej nauki w swiecie a juz na pewno nie na poziom dydaktyki.
Naszym problemem jest cos zupelnie innego: poprzez system promowania przecietniactwa i pozoranctwa naukowego oraz oceniania pracownikow naukowo-dydaktycznych poprzez uzyskiwanie kolejnych stopni i tytulow dorobilismy sie sytuacji, ze statystycznie nie mamy ani excellence naukowej ani excellence dydaktycznej.
Mamy za to setki artykulow przyczynkarskich, powszechny autoplagiaryzm, coraz czestszy plagiaryzm, splaszczona liste punktacji czasopism z popelnieniem wszelkich bledow metodologicznych zwiazanych z bezmyslnym zastosowaniem IF czasopism.
A co gorsza wiele z osob "publikujacych", "awansujacych" stopniowo-tytularnie nie zna aktualnego stanu wiedzy w swojej dziedzinie (ma to odbicie w rankingach, cytowalnosci, rozpoznawalnosci prac polskiego autorstwa na arenie miedzynarodowej) i uczy studentow w sposob zupelnie nieprzystajacy do XXI wieku.
A mnie sie marzy by na polskich uczelniach bylo wielu nauczycieli akademickich, swietnie zorientowanych w aktualnym stanie wiedzy i umiejacych sie nia poslugiwac, ODTWORZYC i PRZEKAZAC. Tylko ktos taki wg standardow obowiazujacych od wielu lat jest zwalniany z polskich uczelni.
Tymczasem tylko na takiej bazie moze powstawac innowacyjna gospodarka i kilka osrodkow akademickich prowadzacych nowe/przelomowe badania.
Naszym problemem jest cos zupelnie innego: poprzez system promowania przecietniactwa i pozoranctwa naukowego oraz oceniania pracownikow naukowo-dydaktycznych poprzez uzyskiwanie kolejnych stopni i tytulow dorobilismy sie sytuacji, ze statystycznie nie mamy ani excellence naukowej ani excellence dydaktycznej.
Mamy za to setki artykulow przyczynkarskich, powszechny autoplagiaryzm, coraz czesty plagiaryzm, splaszczona liste punktacji czasopism z popelnieniem wszelkich bledow metodologicznych zwiazanych z bezmyslnym zastosowaniem IF czasopism.
A co gorsza wiele z osob "publikujacych", "awansujacych" stopniowo-tytularnie nie zna aktualnego stanu wiedzy w swojej dziedzinie (ma to odbicie w rankingach, cytowalnosci, rozpoznawalnosci prac polskiego autorstwa na arenie miedzynarodowej) i uczy studentow w sposob zupelnie nieprzystajacy do XXI wieku.
A mnie sie marzy by na polskich uczelniach bylo wielu nauczycieli akademickich, swietnie zorientowanych w aktualnym stanie wiedzy i umiejacych ja ODTWORZYC i PRZEKAZAC. Tylko ktos taki wg standardow obowiazujacych od wielu lat jest zwalniany z polskich uczelni. Tylko na takiejk bazie moze powstawac innowacyjna gospodarka i kilka osrodkow akademickich prowadzacych nowe badania.