Opieszałość rządu w wydaniu decyzji o wstrzymaniu likwidacji kolegiów nauczycielskich blokuje nabór kandydatów. Natomiast urzędy marszałkowskie już zaczęły je zamykać - mówi Dorota Nożewska z Kolegiumium Nauczycielskiego w Zgierzu.

W rządzie trwają prace nad zmianą przepisów w sprawie likwidacji kolegiów nauczycielskich. Jakie są rezultaty?

Problem polega na tym, że rząd zwleka z wydaniem decyzji o tym, że kolegia nie muszą być likwidowane. Podczas ostatnich obrad sejmowej podkomisji do spraw nauki i szkolnictwa wyższego padła deklaracja, że będą mogły one działać dalej. Nie otrzymaliśmy jednak oficjalnego, pisemnego potwierdzenia. A czas nas nagli, bo urzędy marszałkowskie, które są organami prowadzącymi kolegia, już zaczęły podejmować decyzje o ich zamykaniu.

Czym to skutkuje dla zakładów kształcenia nauczycieli?

Nie prowadzimy naboru, a przecież maturzyści kończą pisać egzaminy i zaraz będą rejestrować się na studia. Kandydatów pytających o tegoroczną rekrutację póki co trzymamy niejako w zawieszeniu, ale nie mamy gwarancji, że zechcą czekać, aż nasza sytuacja się wyjaśni. Jeśli rząd nadal będzie opóźniał wydanie oficjalnej informacji o tym, że kolegia będą mogły kształcić na obecnych zasadach, to znaczy, że blokuje nam uruchomienie rejestracji. Przez to stracimy kandydatów.

Co konkretnie rząd zaproponował kolegiom?

Z obecnych przepisów wynika jedynie, że po 30 września 2015 r. wygasną porozumienia ze szkołami wyższymi. Oznacza to, że po tym dniu nasi absolwenci nie będą mogli uzyskać dyplomu licencjata. Rząd planuje wprowadzić możliwość, aby mogli podejmować studia wyższe i kończyć je w przyśpieszonym trybie, dzięki czemu szybciej uzyskają dyplom. Jednak mimo ustaleń, które zapadły na ostatnim posiedzeniu podkomisji sejmowej, nadal w przyjętym przez Radę Ministrów projekcie założeń do nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym znajduje się zapis o wygaszaniu kolegiów. Nie wiemy, dlaczego dzieje się tak, mimo wspomnianych wcześniej deklaracji rządu. Co więcej, posłowie, którzy składali interpelacje w naszej sprawie, właśnie otrzymują odpowiedzi, które brzmią tak, jakbyśmy wrócili do punktu wyjścia.

Co w związku z tym dzieje się w kolegiach?

Są one likwidowane przez urzędy marszałkowskie. Taka decyzja zapadała np. w przypadku kolegium w Warszawie. Głównym, argumentem jest to, że spada liczba słuchaczy i nie znajdują one odbiorców. To jest nieprawda. Obecnie każda szkoła zmaga się z niżem demograficznym. Mimo to nadal zgłasza się do nas wielu chętnych. Co więcej osoby, które kończą nasze kolegium, znajdują pracę w zawodzie. Są bardzo dobrze przygotowane do pracy w placówkach oświatowych, ponieważ w przeciwieństwie do szkół wyższych u nas najważniejsza jest praktyczna nauka zawodu. A absolwent otrzymuje dyplom zarówno ukończenia kolegium, jak i tytuł licencjata. Uczelnie nie wypracowały takiej metody kształcenia nauczycieli. Co ważne, nauka w kolegium jest także tańsza.

Te argumenty nie przekonały rządu?

Nie.

Dlaczego niektóre urzędy marszałkowskie nie chcą prowadzić kolegiów?

Twierdzą, że boją się pozwów od słuchaczy, który zostaną przyjęci na naukę w kolegium w tym roku i nie będą mieli możliwości ukończyć nauki. Tylko do 30 września 2015 r. mamy bowiem możliwość kształcić na obecnych warunkach, czyli z uzyskaniem tytułu licencjata.

Czy tylko dlatego?

Docierają do mnie także informacje, że urzędy marszałkowskie w ten sposób pozbywają się problemu. Jeśli prowadzą kolegia, nie zarabiają na tym. Muszą tak naprawdę do nich dopłacać. Wolą zatem zwolnić budynki, w których mają one siedzibę, pod wynajem.

Co więc stanie się z nauczycielami, który są zatrudnieni w kolegium?

Stracą pracę. Kolegia mają czas do końca maja, aby wręczyć wypowiedzenia nauczycielom albo poinformować ich o obniżeniu wymiaru czasu pracy. Decyzje te już teraz powinny zapaść, ale problem polega na tym, że placówki same nie wiedzą, jak będzie wyglądał ich los w najbliższych miesiącach, więc wstrzymują się z podjęciem jakichkolwiek decyzji.

Jakie działania państwo planują?

Wystąpiliśmy z wnioskiem do prof. Barbary Kudryckiej, ministra nauki i szkolnictwa wyższego, oraz Krystyny Szumilas, ministra edukacji, a także do premiera Donalda Tuska o zajęcie jasnego stanowiska. Na razie czekamy na odpowiedź.