Gminy, które są w trudniej sytuacji, ograniczają środki na dodatki motywacyjne dla nauczycieli. Dzięki temu mają pieniądze na pozostałe zadania. Jeśli jednak pensje będą niedoszacowane, w styczniu nie ominą ich wyrównania.
Gminy, które są w trudniej sytuacji, ograniczają środki na dodatki motywacyjne dla nauczycieli. Dzięki temu mają pieniądze na pozostałe zadania. Jeśli jednak pensje będą niedoszacowane, w styczniu nie ominą ich wyrównania.
W Warszawie w tym roku szkolnym dodatek motywacyjny dla nauczycieli został pomniejszony z 600 zł do 450 zł. Co więcej okazuje się, że dzielnica Mokotów ma problemy finansowe i opóźnia się ze świadczeniami.
– Przed dwoma tygodniami dyrektor z mojej szkoły napisał pismo do urzędu dzielnicy z prośbą o wypłacenie maksymalnego dodatku. Na nic to się zdało – żali się nauczycielka z mokotowskiej placówki.
Jacek Dzierżanowski, rzecznik prasowy dzielnicy Mokotów, tłumaczy, że samorząd ma trudną sytuację finansową, a 50 proc. budżetu pochłania oświata.
– Potrzebujemy środków na inne zobowiązania, jak np. remonty mieszkań komunalnych. Nie mamy więc pieniędzy na dodatki sięgające 450 zł miesięcznie dla 2,5 tys. nauczycieli – dodaje.
Tłumaczy, że opóźnienia wynikają z tego, że dyrektorzy na początku roku szkolnego nie składali do dzielnicy wniosków o wypłatę środków na dodatki w niższej kwocie, czyli 200 zł.
Niezależnie od powstałych problemów finansowych stołeczny ratusz do tej pory wypłaca nauczycielom średnio co miesiąc około 600 zł więcej, niż przewiduje to art. 30 Karty nauczyciela. Jeśli środki na dodatki motywacyjne nie zapewnią średnich płac, nauczyciele w styczniu dostaną wyrównanie.
– Osoby, które uczą w szkole, mogą próbować wystąpić do sądu o roszczenie wypłacenia wyższego dodatku motywacyjnego. A dyrektor szkoły może poświadczyć, że przepisy pozwalają mu wypłacić części nauczycielom najwyższy dodatek, np. 450 zł, ale nie miał środków – wyjaśnia prawnik Teresa Konarska, szef kancelarii prawnej zajmującej się wyłącznie prawem oświatowym.
Związki zawodowe również dostrzegają problem.
– Jeden z dyrektorów zespołu szkół w Lublinie, za zgodą nauczycieli, brakujące świadczenia do pensji wypłacił im ze środków z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych – twierdzi Sławomir Borniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Problemy w Warszawie nie są odosobnione. W ubiegłym roku ówczesny burmistrz Nieszawy zrezygnował z pełnienia funkcji, bo przez rosnące wydatki na pensje nauczycieli nie miał pieniędzy na ich wypłatę.
– Mimo trudnej sytuacji staramy się na bieżąco wypłacać dodatki, bo inaczej będziemy musieli w styczniu wyrównywać pensje – mówi Irena Koszyk, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Opolu.
Według niej ograniczać dodatki mogą te gminy, które w poprzednich latach znacząco nadpłacały nauczycielom pensje lub np. potrzebują pilnie pieniędzy na bieżące wydatki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama