Resort edukacji narodowej zapowiedział, że pod koniec roku przedstawi projekt nowelizacji Karty Nauczyciela. Na ewentualne zmiany będą miały wpływ wyniki badań czasu pracy nauczycieli zlecone przez IBE.
– Zaskoczyła nas decyzja o przygotowaniu projektu nowelizacji, skoro jeszcze nie ma wyników badań czasu pracy – mówi Natalia Skipietrow, rzecznik prasowy Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE).
Deklaracja resortu może oznaczać, że będą zmienione jedynie przepisy dotyczące korzystania przez pedagogów z urlopu dla poratowania zdrowia. W tej kwestii samorządy uzyskały wstępne porozumienie ze związkami.
Co do zmian w czasie pracy resort zapewne wstrzyma się i będzie czekał na badania przeprowadzone przez IBE.
Pomysł na sprawdzenie zaangażowania nauczycieli w edukację powstał w 2010 roku. Badaniu zostało poddanych osiem tysięcy nauczycieli. Proces ruszył z poślizgiem, bo dopiero w listopadzie 2011 roku, i zakończy się w listopadzie 2012 roku.
– Wyniki będą znane dopiero w marcu 2013 roku, bo ankieterzy muszą zbadać cały rok pracy nauczycieli. Skoro badania rozpoczęto w listopadzie, to muszą jeszcze zbadać, jak pracują w pierwszym miesiącu nauki, czyli we wrześniu – wyjaśnia Natalia Skipietrow.
Według niej badanie pokazuje, że nauczyciele mają mnóstwo zadań poza 18-godzinnym pensum i godzinami karcianymi.
– Z tych badań wynika ciekawy obraz pracy nauczycieli. Często pracują w kilku placówkach, pełnią różne funkcje, w tym są np. bibliotekarzami, i bardzo angażują się w działalność szkoły – przekonuje Skipietrow.
Tymczasem w ubiegłym roku DGP na podstawie raportu „Education at a Glance 2011” przygotowanego przez OECD wskazywał, że polscy nauczyciele pracują najkrócej na świecie. Rocznie spędzają przy tablicy 489 godzin. Daje to zegarowo dwie godziny i 42 minuty dziennie, czyli trzy i pół godziny lekcyjnej. Średnia dla krajów UE to 779 godzin, czyli blisko pięć godzin dziennie.
W dodatku dyrektorzy szkół, samorządowcy i rodzice zarzucają nauczycielom spóźnianie się na zajęcia, lenistwo i nierealizowanie nowej podstawy programowej. Złe nawyki i minimalizm dostrzega również resort edukacji narodowej. Joanna Berdzik, wiceminister edukacji narodowej, poruszała ten problem w tym roku na spotkaniu dyrektorów szkół. Apelowała do nich, aby przyjrzeli się sposobowi pracy nauczycieli, bo są do niej zastrzeżenia.
Nauczyciele nie muszą się np. przygotowywać do zajęć, bo programy nauczania dostarczają im wydawcy, jeśli wybiorą ich podręczniki. Otrzymują też gotowe zbiory zadań i ćwiczeń, które mogą wykorzystać przy organizowaniu m.in. sprawdzianów i kartkówek.
Również MEN swoim działaniem rozleniwia pedagogów.
– Dla nauczycieli szkół zawodowych Krajowy Ośrodek Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej opracował 254 przykładowe szkolne plany nauczania dla zawodów – mówi DGP Tadeusz Sławecki, wiceminister edukacji narodowej.
Przyznał, że dzięki temu nauczyciele nie muszą opracowywać własnych, mogą korzystać z gotowych rozwiązań.
IBE broni nauczycieli.
– W każdym zawodzie, również wśród nauczycieli, mogą wystąpić przypadki, że ktoś nie chce się przestawić na nowy tryb pracy. Niemniej jednak największą krzywdę uczniom robią wydawcy, którzy wydają różnego rodzaju pomoce niezbędne do zdania egzaminu zewnętrznego – kontruje Natalia Skipietrow.
Dyrektorzy szkół przyznają jednak, że pedagodzy nie są bez winy.
– Znam osobiście nauczycieli, którzy uczą nie według poprzedniej podstawy programowej, ale jeszcze starszej. Takie działania mogą wynikać z przyzwyczajenia, ale też przekonania, że stare rozwiązania były lepsze – mówi Tomasz Malicki, profesor oświaty, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. B. Nowodworskiego w Krakowie.
Samorządy nie wierzą, że IBE przygotuje rzetelny raport o czasie pracy.
– Z góry można przewidzieć, że nauczyciele będą wskazywali w ankietach, jak bardzo są zapracowani. Szkoda tylko niepotrzebnie wyrzuconych pieniędzy na tego typu badanie – argumentuje dr Ryszard Stefaniak, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Częstochowie.
Jego zdaniem nauczyciele powinni pracować po osiem godzin od poniedziałku do piątku, a za wycieczki powinni mieć płacone ekstra.
– Tylko w ten sposób skończyłyby się patologie dorabiania w prywatnych placówkach, gdzie nauczyciel jest skrupulatnie rozliczany za wykonaną pracę i efekty. W szkole publicznej takiej kontroli nie ma, bo nawet słabego pedagoga chroni Karta nauczyciela – dodaje.
– Wykorzystanie gotowców w postaci programów nauczania nie jest niczym złym. W każdym zawodzie można spotkać osoby, które nie są tytanami pracy – broni się Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Według niego większość nauczycieli jest bardzo pracowita i zaangażowana w to, co robi. Związki winią dyrektorów szkół za to, że nie eliminują z nich słabych pedagogów.