Przypomnijmy – MEN we współracy z GIS opracowało listę zaleceń dla dyrektorów placówek, które mają zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem. Od 1 września w polskich szkołach będą obowiązywały trzy modele nauki – zdecydowanie przeważający będzie ten tradycyjny. Obok niego wprowadzono możliwość nauki hybrydowej lub powrotu do zdalnego nauczania. Więcej o tym przeczytasz tutaj >>>>. Poza tym w ostatnich dniach ministerstwo zdecydowało się na przekazanie do szkół maseczek, termometrów bezdotykowych i płynu do dezynfekcji. I to w zasadzie koniec. Reszta zmartwień jest na głowie dyrektorów i organów prowadzących. A ci mówią – nie jesteśmy gotowi i krytykują MEN, bo wsparcie ze strony ministerstwa jest niewystarczające nawet w tym zakresie, jaki zaproponowało. Mowa o wspomnianych środkach zabezpieczających. Jak mówiła w Sejmie wiceprezydent Warszawy Renata Kazanowska, przydział jaki otrzymają stołeczne placówki wystarczy na dwa tygodnie. "Moje pytanie więc co dalej? Bo jeżeli środki ochrony osobistej, płyny do dezynfekcji będą kosztem przerzuconym na samorząd, to mówimy o olbrzymich kwotach" - podkreślała Kaznowska.
Jednak zarzuty ze strony pracowników oświaty dotyczą przede wszystkim poczucia chaosu, braku wsparcia i podjęcia działań, które faktycznie mogłyby przynieść pożądany efekt.
"To, co zgłaszają mi dyrektorzy stołecznych placówek, to przede wszystkim poczucie chaosu; dyrektorzy dostają czasami dwa, trzy razy dziennie kolejne wytyczne szczątkowe" - mówiła Renata Kaznowska. W tej sytuacji - jak dodała - stołeczny ratusz przygotował własne wytyczne sanitarne zbieżne z tym, co rekomenduje Główny Inspektor Sanitarny.
Według Kaznowskiej, oprócz badań dla dzieci i pracowników szkół przed rozpoczęciem roku szkolnego, o co apelują nauczyciele, placówkom przydałyby się też szybkie testy na SARS-CoV-2. "Jeżeli procedura testowania będzie wyglądała tak, jak teraz, że ustala się osobę zakażoną, a osoby z bezpośredniego kontaktu wysyłane są na kwarantannę, mamy 14 dni zawieszenia szkoły lub jej części" - argumentowała wiceprezydent Warszawy. Zwróciła ponadto uwagę, że nauczyciele często pracują w dwóch czy trzech placówkach, więc może się zdarzyć sytuacja kiedy jedna zakażona osoba spowoduje problemy w kilku szkołach.
Organizacje nauczycielskie występowały do MEN również z inicjatywami oragnizacyjnymi, które zostały wdrożone w innych krajach.
Jedną z nich byłoby wprowadzenie czwartego modelu organizacji szkół i wprowadzenie „baniek edukacyjnych”. Podobne rozwiązanie wprowadzono w Belgii.
Wedle koncepcji "bańki szkolnej" jeden nauczyciel pracuje na co dzień z jedną małą grupą uczniów, realizując treści z różnych przedmiotów, może się przy tym posiłkować materiałami online. Nauczyciele innych specjalności, zależnie od potrzeb uczniów, kontaktują się z tą grupą jedynie zdalnie, pełniąc funkcje konsultacyjne i wspierające.
"Nauczyciel jest wtedy coachem, który wspiera i organizuje pracę uczniów. On może się zmieniać: przez dwa miesiące nauczyciel matematyki może pracować z daną grupą, wtedy wiadomo, że nauka będzie bardziej ukierunkowana na ten przedmiot. Później może przyjść nauczyciel historii, który większy nacisk będzie kładł na swój przedmiot" – tłumaczyła prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych Alina Kozińska-Bałdyga.
W petycji organizacje piszą: "Dopuszczalna obecnie forma organizacji pracy szkoły zakłada, że każda klasa musi każdego tygodnia spotykać się nawet z kilkunastoma różnymi nauczycielami, a nauczyciele mają kontakt z kilkunastoma klasami (nawet 600 osób) w różnych szkołach. Rodzi to potrzebę wprowadzenia karkołomnych reżimów sanitarnych, które z jednej strony są nierealne do utrzymania, a z drugiej mają niekorzystny wpływ na budowanie relacji w grupie rówieśniczej oraz pomiędzy uczniami i nauczycielem".
Aby taką metodą pracować przez cały rok, potrzebne są jednak zmiany w przepisach: jedna w Prawie oświatowym i dwie w rozporządzeniu o ramowych planach nauczania (które narzucają podział na przedmioty i liczbę godzin poszczególnych lekcji).
- Podstawa programowa przewiduje możliwość pracy uczniów metodą projektów, także interdyscyplinarnych, nad którymi opiekę sprawować może jeden nauczyciel. Zapis ten nie ma dobrego odzwierciedlenia w rozporządzeniu o ramowych planach nauczania, które narzuca sztywny podział zajęć na przedmioty (prowadzone, na mocy jeszcze innego przepisu, przez nauczycieli posiadających odpowiednie wykształcenie), określając też liczbę poszczególnych lekcji w wymiarze tygodniowym. Gdyby to zawiesić, dopuszczając poświęcenie nawet całego tygodniowego planu zajęć projektowi, byłoby wszystkim łatwiej. Jednak nawet bez takiej zmiany można sobie poradzić, jeśli wziąć pod uwagę, że prawo dopuszcza doraźne zastępstwa za nauczycieli, którzy z jakichś powodów nie mogą wypełniać swoich obowiązków – twierdzi autor tej inicjatywy, dyrektor Jarosław Pytlak
Inicjatywy oświatowe uważają również, że edukacja w trakcie pandemii powinna skutkować także przyznaniu większej autnomii dyrektorom w zakresie decydowania o zdrowiu uczniów i personelu szkoły i wsparcia, a nie kontroli powiatowych stacji SANEPID.
Przygotowania do nowego roku szkolnego ich zdaniem powinny obejmować także uszczuplenie podstawy programowej, co postulują niezależnie od nadzwyczajnych okoliczności. Co więcej, powinny one objąć również zmiany w arkuszach egazminacyjnych. Więcej o tym pisaliśmy tutaj >>>
Pozostałe postulaty środowiska, które zebrało stowarzyszenie Obywatele dla Edukacji to:
• Modyfikacja rozporządzenia w sprawie ramowych planów nauczania tak, by dyrektorzy mogli elastycznie organizować zajęcia
• Stworzenie rządowego programu budowania wsparcia psychologiczno – pedagogicznego dla uczniów.
• Stworzenie funduszu, który umożliwiłby dyrektorom szkół przechodzących na wariant pracy B lub C odpowiednią modyfikację zatrudnienia w szkole. Edukacja w wersji hybrydowej i zdalnej to nie tylko kwestia sprzętu.
• Konsultowanie wprowadzanych zmian ze środowiskami oświatowymi i nauczycielskimi a w kwestii pandemii – z lekarzami i ekspertami w kwestiach zakażeń chorobami wirusowymi.
Nauczyciele, dyrektorzy i rodzice zwracają przy tym uwagę na rozwiązania, które zostały wprowadzone w innych krajach. Na stronie internetowej „Otwieramy szkoły” Magda Garncarek zbiera je i opisuje. Wśród najskuteczniejszych dobrych praktyk znalazło się:
1. Stopniowanie procesu powrotu.
2. Zmniejszenie liczebność klas.
3. Wychodzenie na dwór.
4. Zmienianie aranżację klasy i szkoły.
5. Wprowadzanie elastycznych rozwiązań (szczególnie w stosunku do starszych nauczycieli).
6. Modyfikowanie planu lekcji.
7. Dezynfekowanie
8. Przyznawanie dodatkowych funduszy
- Chciałabym żeby jak najwięcej osób - i rodziców, i nauczycieli, i starszych dzieci też - mogło zobaczyć, co robią inni. To są realne, stosowane rozwiązania. Żebyśmy nie musieli narzekać, a mogli dyskutować i wprowadzać konkretne rozwiązania. I to jest właśnie moja największa nadzieja na nowy rok: że kryzys uświadomi nam potrzebę zmian. A że chodzi o nasze wspólne bezpieczeństwo, to że będziemy mieli też odwagę działać. Strona „Otwieramy szkoły” jest po to, żeby to ułatwić poprzez konkretne przykłady - mówi Magda Garncarek.