Samorządom opłaca się dofinansowywać prywatne żłobki i kluby dziecięce, bo to kosztuje mniej niż inwestowanie w swoje placówki. Korzystają i przedsiębiorcy, i rodzice.
Coraz więcej samorządów płaci z własnych budżetów za pobyt maluchów w niepublicznych placówkach opieki. Świadczą o tym dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) za 2018 r. Wynika z nich, że przybyło żłobków i klubów dziecięcych, objętych takim finansowym wsparciem. Korzystają na tym nie tylko ich właściciele, ale też rodzice, którzy umieszczając dziecko w prywatnej, ale dotowanej placówce, mogą liczyć na mniejsze opłaty. Ta tendencja wzrostowa powinna utrzymać się w również w tym roku, bo kolejne gminy podejmują uchwały wprowadzające dotacje dla znajdujących się na ich terenie żłobków.

Jest zapotrzebowanie

Co do zasady statystyki resortu rodziny dotyczące dotowanych placówek uwzględniają zarówno te prywatne, jak i samorządowe, które oczywiście mają takie dofinansowanie zagwarantowane od swojego organu prowadzącego. Jeśli jednak pominie się jednostki gminne, to okazuje się, że w 2018 r. pieniądze od samorządu otrzymywało 1,5 tys. żłobków oraz 360 klubów dziecięcych, czyli 65,7 proc. oraz 57,1 proc. spośród wszystkich zarejestrowanych instytucji opieki prowadzonych przez osoby fizyczne, prawne oraz jednostki niemające osobowości prawnej (np. stowarzyszenia). W 2017 r. było ich odpowiednio 51,7 proc. oraz 30,8 proc.
Opieka nad dziećmi / DGP
– Dobrze, że coraz więcej gmin decyduje się na przyznawanie dotacji, bo zapotrzebowanie ze strony rodziców na opiekę żłobkową jest duże. Problem w tym, że wprawdzie przybywa miejsc w samorządowych placówkach, w których obowiązują niższe opłaty, ale wciąż jest ich zbyt mało – mówi Teresa Ogrodzińska, wiceprezes Fundacji na Rzecz Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego.
Dodaje, że dofinansowanie prywatnych żłobków jest rozwiązaniem, które pozwala wyjść naprzeciw oczekiwaniom rodziców, a jednocześnie jest mniej kosztowne niż otwieranie własnych, kolejnych placówek.
W taki sposób przyznawanie dotacji uzasadniają zresztą same gminy.
– Obecnie mamy trzy miejskie żłobki, w których są 282 miejsca. Do tego w naszym rejestrze są 32 prywatne placówki dysponujące ponad 1,4 tys. miejsc. Dzięki dotacjom rozszerzamy ofertę dla rodziców i realnie obniżamy koszty, jakie muszą ponosić za opiekę nad dzieckiem w podmiocie niepublicznym – wskazuje Magdalena Stremplewska, rzecznik Urzędu Miasta w Toruniu.
Dodaje, że w ubiegłym roku na dofinansowanie żłobków samorząd wydał 3,7 mln zł, a w tym roku zaplanowana na ten cel kwota jest o 1 mln zł większa.
Katowice zarezerwowały w tym roku na dotacje 6,4 mln zł. Jeszcze więcej pieniędzy, bo aż 21,7 mln zł przeznaczy w br. Kraków, gdzie takie wsparcie jest udzielane 195 niepublicznym żłobkom i klubom dziecięcym oraz 21 dziennym opiekunom (są to osoby, które sprawują opiekę w własnym lub wynajętym lokalu). Łącznie dofinansowywanych jest tam prawie 6 tys. miejsc.
– Wprowadzona we wrześniu 2018 r. dotacja dla żłobków i klubów dziecięcych spowodowała wzrost liczby miejsc. W ciągu roku zwiększyła się ona ze 148 w 17 placówkach do 683 w 24 placówkach, czyli aż o 745 proc. – informuje Marta Stachowiak, rzecznik UM w Bydgoszczy.

Kryterium zamieszkania

Wysokość dofinansowania, jaką wypłacają gminy prywatnym placówkom, jest zróżnicowana i to one same określają jego kwotę w uchwale. I tak np. w Opolu jest to 650 zł miesięcznie na dziecko w żłobku, w Lubinie, Katowicach i Żorach – 600 zł, a Polkowice i Pszczyna płacą po 500 zł. O 100 zł mniej przekazują niepublicznym żłobkom Koszalin i Kluczbork. Z reguły niższe kwoty wsparcia są ustalane, gdy dziecko przebywa w klubie dziecięcym, chociaż niektóre gminy przyznają im takie samo wsparcie. Należą do nich m.in. Chorzów (550 zł) i Lwówek Śląski (200 zł). Są też i takie samorządy, które przyznają wyższe dofinansowanie, gdy prywatna placówka obejmuje opieką dziecko z orzeczeniem o niepełnosprawności. Wśród nich są Toruń i Bydgoszcz, gdzie podstawowa kwota dotacji to 400 zł, a na malucha z dysfunkcją zdrowotną wynosi 500 zł.
Co ciekawe, większość gmin, które mają podjęte uchwały w sprawie dofinansowania, korzysta z wprowadzonej od 2018 r. możliwości przyznawania wsparcia na dzieci będące tylko jej mieszkańcami. Wcześniej art. 61 ustawy z 4 lutego 2011 r. o opiece na dziećmi w wieku do lat 3 (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 460 ze zm.) przewidywał bowiem, że dotacja – o ile gmina chciała ją płacić, przysługiwała na każde dziecko przebywające w placówce. To oznaczało, że właściciel żłobka położonego na terenie danej gminy otrzymywał od niej dofinansowanie na wszystkie dzieci, nawet jeśli przebywały w nim maluchy z innych samorządów. Teraz takiego wymogu już nie ma.
– Nie widzę nic złego w tym, że samorząd stawia taki warunek, zwłaszcza że przyznawanie dotacji nie jest obowiązkowe i jego podstawowym zadaniem jest dbanie o potrzeby swoich mieszkańców – uważa Teresa Ogrodzińska.
Jednocześnie przepisy pozwalają na zawieranie między gminami porozumień sprowadzających się do tego, że samorząd, z którego pochodzi dziecko, zwraca kwotę dotacji temu, w którym znajduje się żłobek świadczący opiekę maluchowi. W taki sposób postąpiły m.in. Radziejowice, które płacą za dzieci przebywające w żłobkach Żyrardowa. Przy czym wciąż jest też grupa gmin, która nawet mimo zmiany przepisów wypłaca dotację na każde dziecko, np. Trzcianka i Międzychód.