- Polska szkoła nie sprzyja innowacyjności i rozwijaniu myślenia. Tymczasem kluczowa w życiu jest umiejętność współpracy - mówi Paula Bruszewska, prezes Zwolnionych z Teorii.
Uczniowie ze 150 szkół wzięli udział w olimpiadzie zorganizowanej przez fundację Zwolnieni z Teorii, w ramach której młodzież realizowała własne projekty społeczne. Dzięki temu nastolatkowie mają zdobyć kompetencje takie jak umiejętność współdziałania, ale także zdolność skutecznej realizacji swoich pomysłów. Realizacja projektów wymagała umiejętności podobnych do tych, które są niezbędne w prowadzeniu projektów biznesowych, jak wyznaczanie celów, dobra komunikacja, negocjacje.
Najlepszą szkołą średnią w Polsce sprzyjającą zaangażowaniu społecznemu i rozwojowi kompetencji praktycznych wśród uczniów zostało III Liceum Ogólnokształcące im. Piotra Kołodzieja w Siemianowicach Śląskich. Na podium uplasowały się jeszcze kolejno Liceum Ogólnokształcące Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach oraz I Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Lubinie.
Nauczyciele strajkują. Rozumie ich pani?
Polska szkoła jest bardzo mocno osadzona w XIX w., a mamy wyzwania XXI w. To powoduje ogromny rozdźwięk pomiędzy teorią a praktyką. Czyli między tym, czego uczą się dzieci, a tym, co im się przyda w życiu. Czują to pracodawcy, odczuwają to uczniowie, którzy wchodzą na rynek pracy, ale także i nauczyciele. Z jednej strony są ograniczeni wytycznymi z Ministerstwa Edukacji, podstawą programową, a z drugiej strony sami wiedzą, że chcieliby częściowo co innego przekazać uczniom, niż muszą, a co bardziej realnie wpłynie na ich rozwój życiowy. Problem polega na tym, że jeżeli są zaangażowani, to, co uważają za słuszne, mogą robić jedynie po godzinach. Wielu tak robi, ale to rodzi duże napięcie i rozczarowanie. Rola nauczyciela jest bardzo ważna w szkole, ale obecnie jest kompletnie źle pojmowana.
Czyli?
Jeszcze na studiach zaczęłam ze znajomymi organizować dla uczniów możliwości realizacji projektów społecznych. Początkowo w ogóle nie braliśmy pod uwagę nauczycieli, tylko kierowaliśmy swoje działania do uczniów. Zapraszaliśmy ich do działania przez platformę internetową. Po jakimś czasie okazało się, że nauczyciele i środowisko szkolne odgrywają bardzo ważną rolę. Projekty, które miały wsparcie pedagogów, trzy razy częściej udawało się zrealizować do końca. To pokazało, że nauczyciel jest niezastąpiony – bowiem może dać wsparcie, którego nie da się zastąpić żadną technologią. Komputer może sprawdzić testy, zamiast wykładu może być puszczony dobry film, ale nie zastąpimy indywidualnego wsparcia, które może dać pedagog.
W szkole ma nauczyć i wystawić oceny.
A powinien być mentorem, osobą, która towarzyszy w zdobywaniu wiedzy, kieruje, uczy myślenia poza schematami, daje rady, ale nie narzuca. Powinien być opiekunem. Sęk w tym, że polska szkoła nadal promuje tzw. uczenie horyzontalne. Nauczyciela, który mówi ex cathedra, który egzekwuje i sprawdza. A zmiana powinna polegać na przejściu na edukację wertykalną. Taką, w której promowane są m.in. praca zespołowa, tworzenie projektów. W takim systemie nauczyciel może naprowadzać na odpowiednie działanie, a młodzież efektywnie nabywać kompetencje, które realnie będą jej przydatne w dorosłym życiu.
Do podstawy programowej są wpisane projekty – uczniowie muszą je realizować.
Owszem, np. jeden w ciągu roku. Jak to w praktyce wygląda, pokazał raport na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości: polska szkoła nie sprzyja innowacyjności i rozwijaniu myślenia. Jest przeładowana wiedzą. Tymczasem kluczowa w życiu jest umiejętność współpracy, zaangażowania się, chęć realizowania własnych pomysłów. Tego da się nauczyć tylko w praktyce. I do tego próbujemy namówić szkoły i uczniów. Dlatego zachęcamy do brania udziału w olimpiadzie „Zwolnieni z Teorii” wspierającej uczniów w realizacji projektów społecznych, dzięki którym mają coś zmienić w swojej okolicy. Zasada jest taka, że uczniowie, działając dla innych, zdobywają kompetencje potrzebne w pracy i prawdziwym życiu – współpracy, zarządzania swoim czasem i budżetem, rozwiązywania problemów. Korzystają przy tym z metody „project-based learning”, która stosowana jest także na Harvardzie. Szkoły coraz chętniej do tego przystępują.
Z czym mają największy problem uczniowie? Wydaje się, że współpraca jest czymś naturalnym.
Dzieciaki nawet chcą razem coś robić. Ale – proszę mi wierzyć – to naprawdę nie jest proste. Zawsze przy pracy w grupie pojawia się problem, że trzy osoby mają pozornie wykluczające się pomysły i nie wiadomo, który ma być realizowany. Albo czy należy wybrać lidera? Albo jak podzielić pracę lub co wtedy, kiedy powstaje wrażenie, że ktoś nie pracuje, a reszta „odwala” całą robotę. To wszystko wychodzi dopiero w praniu i z projektu na projekt uczniowie uczą się, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Ale także jakie są ich silne strony.
Podnieśli państwo projekty do rangi olimpiady. Jak można obiektywnie ocenić, który jest lepszy?
Sprawdzamy kilka parametrów – do ilu osób udało się dotrzeć, na ile osób projekt miał wpływ, czy udało się dotrzeć do mediów, czy udało się zdobyć budżet na realizację pomysłu itp.
Czy widać jakieś trendy, czym się interesują nastolatki?
Na pewno popularna jest ekologia, np. w wielu projektach pojawiał się temat nadmiaru plastiku, ale były też dotyczące zanieczyszczenia powietrza. Moją uwagę zwróciło kilka inicjatyw. Na przykład „Burza nad Warszawą” – tu akurat chodziło o grę planszową na temat powstania warszawskiego, która powstała na podstawie faktów historycznych. Albo projekt, w którym dzieciaki zbudowały 7-metrowe pianino. Czy dron mierzący jakość powietrza.
Gdyby mogła pani coś zmienić w szkole, co by pani zrobiła?
Po pierwsze, dałabym więcej czasu wolnego uczniom. Po drugie, wprowadziłabym na świadectwach udział w projektach, tak aby to także liczyło się przy rekrutacji na kolejnych etapach edukacji i przy zdawaniu na studia. Po trzecie, pozwoliłabym nauczycielom wspierać uczniów w ich pasjach i szukaniu rozwiązań. A wyrzuciłabym sporą część wiedzy teoretycznej.