W czasie protestu w szkołach pracodawcy muszą liczyć się ze zwolnieniami lekarskimi pracujących rodziców. Ci ostatni mogą domagać się odszkodowań, gdyby doszłoby do zamknięcia placówek.
Jeśli do 8 kwietnia rządowi nie uda się porozumieć z nauczycielskimi związkami, szkoły i przedszkola czeka prawdziwy chaos organizacyjny. Udział w strajku zapowiedziała większość placówek (według ZNP 85 proc.; zdaniem resortu edukacji – 52 proc.). Dyrektorzy tych jednostek do ostatniego dnia przed protestem nie będą wiedzieć, ilu pracowników zastrajkuje. Nie mają planu B i nie wyobrażają sobie, że będą musieli samodzielnie zapewniać opiekę dla uczniów. Mają za to nadzieję na wyrozumiałość rodziców. Ci jednak w większości pracują i nie zawsze mają możliwość zapewnienia opieki dla dzieci. Pracodawcy muszą więc liczyć się z usprawiedliwionymi nieobecnościami i zwolnieniami lekarskimi rodziców. A państwo – jeśli nie zapewni żadnej opieki – z roszczeniami o odszkodowania od osób, które musiały zająć się podopiecznymi.

Wielka niewiadoma

ikona lupy />
DGP
– Na 33 osoby aż 31 odpowiedziało się za protestem. Będę próbować organizować prelekcje w auli dla uczniów, ale w ten sposób opieka będzie zapewniona przez maksymalnie dwa dni – mówi Tomasz Malicki, dyrektor Technikum nr 2 w Krakowie. – Największym problemem jest dla mnie internat. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania tej placówki bez całodobowej opieki wychowawców – dodaje.
Dyrektorzy szkół podkreślają, że formalnie nie mają możliwości zamykania ich w dniu strajku. – Część dzieci trafi do świetlicy, cześć na boisko, ale i tak powinien być jeden opiekun na 25 uczniów – wskazuje się Jacek Rudnik, wicedyrektor ze szkoły nr 11 w Puławach. – Jeśli pozwolimy dzieciom pójść w tym czasie do domu, a po drodze dojdzie do wypadku, to ja będę ponosił odpowiedzialność. Pozostaje tylko apelować do rodziców o zapewnienie opieki – dodaje.
W wielu szkołach jedynymi osobami, które będą pracować, są dyrektorzy. – 93 proc. kadry opowiedziało się za strajkiem. Placówka nie będzie zamknięta. Wspierać ma mnie mój wicedyrektor, który jako nauczyciel solidaryzuje się z protestującymi, ale chce mi pomóc. Mogę też liczyć na katechetę, dla którego przeorganizuję pracę w tym okresie, by zajął się opieką nad uczniami – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor ze szkoły nr 23 w Radomiu. – Będę pisać do rodziców pisma z prośbą, aby nie wysyłali w tym dniu dzieci do szkoły. Jeśli mimo to pojawi się 100 uczniów lub więcej, powiadomię organ prowadzący, czyli miasto, i kuratorium. Dwie lub trzy osoby nie są w stanie zapewnić opieki – zapowiada.
Na zrozumienie rodziców liczą też inni dyrektorzy. – W razie zagrożenia bezpieczeństwa związanego z zapewnieniem odpowiedniej opieki będę w poniedziałek 8 kwietnia tuż po godz. 8 do każdego opiekuna telefonować z prośbą o nieposyłanie dziecka do placówki – deklaruje Elżbieta Pilińska, dyrektor przedszkola nr 9 w Rzeszowie.

Dużo opcji

Teoretycznie przepisy przewidują wiele rozwiązań, które umożliwiają rodzicom pełnienie opieki nad dzieckiem w nagłych przypadkach. Najprostsze wydaje się skorzystanie z zasiłku opiekuńczego, który przysługuje w razie nieprzewidzianego zamknięcia żłobka, przedszkola lub szkoły. Taką możliwość przewiduje ustawa z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1368 ze zm.) oraz rozporządzenie z 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1632).
– W takiej sytuacji zasiłek przysługuje jednak tylko na dziecko do ósmego roku życia. Nieobecność w pracy jest też uzasadniona tylko w przypadku zamknięcia placówki – tłumaczy Grzegorz Orłowski, radca prawny z kancelarii Orłowski Patulski Walczak.
Jeśli więc z powodu strajku nauczycieli np. nie będą odbywać się lekcje, ale szkoła będzie zapewniać opiekę nad uczniami, rodzic nie jest uprawniony do korzystania z zasiłku (nawet jeśli opieka świadczona jest w gorszych niż zwykle warunkach).
– Konieczność opieki nad dzieckiem może być przyczyną uzasadniającą nieobecność w pracy. Nie jest ona wymieniona wprost w rozporządzeniu, ale katalog sytuacji w nim zawarty ma charakter otwarty – tłumaczy prof. Arkadiusz Sobczyk, partner zarządzający w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy.
Zgodnie z przepisami przyczynami usprawiedliwiającymi absencję w firmie są zdarzenia i okoliczności określone przepisami prawa pracy, które uniemożliwiają stawienie się pracownika do pracy i jej świadczenie, a także inne przypadki niemożności wykonywania obowiązków wskazane przez pracownika i uznane przez zatrudniającego za usprawiedliwiające nieobecność. Konieczność opieki nad np. dziewięciolatkiem może więc uzasadniać absencję. Pracownik powinien jednak już wcześniej sygnalizować pracodawcy, że z powodu strajków nauczycieli może być nieobecny.
Za czas takiej absencji zatrudnionemu nie przysługuje jednak wynagrodzenie.
– Moim zdaniem ma on jednak wówczas prawo domagania się odszkodowania od państwa. Żądanie takiej rekompensaty jest uzasadnione w razie czynu niedozwolonego i w tym przypadku władza zapewne podnosiłaby argument braku winy w działaniu. Ale nie wybroniłaby się w ten sposób przed sądem– uważa prof. Sobczyk.
Podkreśla, że państwo jest tak rozbudowanym organizmem, że powinno zapewnić opiekę nad dziećmi nawet w razie strajku nauczycieli.
– Zdaję sobie sprawę, że niewielu rodziców zdecydowałoby się na dochodzenie odszkodowania, ale moim zdaniem mają taką możliwość – dodaje.
W tym kontekście pojawia się też pytanie o to, czy np. dyrektor szkoły jest upoważniony do pytania nauczycieli o to, czy zamierzają uczestniczyć w proteście .
– Takie pytania nie są niedozwolone, w szczególności ze względu na to, że pozyskanie takiej wiedzy ma uzasadniony cel – dyrektor chce zaplanować organizację opieki w nadzwyczajnych okolicznościach. Ale nauczyciele nie muszą na nie odpowiadać lub mogą stwierdzić, że jeszcze nie podjęli decyzji – tłumaczy mec. Orłowski.

Urlopy, zwolnienia

Teoretycznie w razie konieczności opieki nad dzieckiem każdy rodzic może też skorzystać z urlopu wypoczynkowego lub dwóch dni zwolnienia na opiekę nad dzieckiem do lat 14. Te rozwiązania też mają jednak ograniczony charakter.
Pracownik nie ustala samodzielnie terminu, w którym wykorzystuje wypoczynek. – W wyjątkowych okolicznościach pracodawca ma nawet prawo odmówić udzielenia urlopu na żądanie w danym dniu – tłumaczy Grzegorz Orłowski.
Podobnie pracodawca jest zobowiązany do udzielania dwóch dni zwolnienia w roku kalendarzowym, ale niekoniecznie w terminie wskazanym przez pracownika.
– Dlatego najlepszym rozwiązaniem wydaje się porozumienia się z pracodawcą, a nie podejmowanie prób wymuszania wolnego od pracy. Pracownik może np. wnioskować o objęcie go indywidualnym rozkładem czasu pracy, co ułatwiłoby mu zoorganizowanie opieki nad dzieckiem – dodaje mec. Orłowski.
Podkreśla, że urlop wypoczynkowy i zwolnienie od pracy na dziecko do lat 14 powinny być udzielane w innych celach. – Dlaczego rodzice mają je wykorzystywać, bo państwo nie było w stanie zapewnić opieki w instytucjach do tego przeznaczonych? Pracownik może w ten sposób stracić np. dwa dni zwolnienia, które mógłby wykorzystać, gdy rzeczywiście rodzina będzie ich potrzebować – podsumowuje prof. Sobczyk.
Dlatego nie można też wykluczyć innego scenariusza. – Trzeba liczyć się z tym, że część rodziców skorzysta ze zwolnień lekarskich – uważa mec. Orłowski.