Do 25 marca w szkołach i przedszkolach trwają referenda strajkowe. Nauczyciele decydują w nich, czy przystąpią do strajku, który rozpocznie się 8 kwietnia. Cząstkowe wyniki zbiera „Koalicja NIE dla chaosu w szkole” i tworzy mapę placówek gotowych do przeprowadzenia strajku.

Zgodnie z ostatnimi informacjami do strajku jest już gotowych 2500 placówek. Członkowie Koalicji podkreślają, że informacje na temat rozstrzygniętych referendów strajkowych wciąż napływają i liczba ta z pewnością będzie większa. W tej chwili mapa strajkujących szkół pokazuje, że zdecydowanie największe poparcie dla strajku jest w zachodniej i centralnej Polsce. Zmobilizowani są jednak nie tylko nauczyciele z dużych miast. Protestować chcą także pedagodzy z mniejszych ośrodków i to w tych miejscach będzie największy problem z przeprowadzeniem egzaminów. Są bowiem na mapie takie miejsca, w których w kilku sąsiadujących ze sobą gminach, wszystkie placówki przyłączą się do protestu. Tak jest m.in. w województwie kujawsko-pomorskim.

W sumie, jak mówił wczoraj Sławomir Broniarz, jeśli nic się nie wydarzy, do strajku dołączy 85-90 proc. szkół i około 80-90 proc. nauczycieli.

Zdaniem prezesa ZNP wbrew zapowiedziom MEN i CKE w grę wchodzi każdy scenariusz dotyczący przeprowadzenia egzaminów, także ten zakładający przesunięcie egzaminów szkolnych. Prezes ZNP wyjaśnił, że strajk będzie polegał na "całkowitym powstrzymaniu się od pracy, czyli od wykonywania czynności nauczycielskich". "Przesunięcie egzaminów jest możliwe, natomiast zwracamy uwagę na to, że wtedy skumulują się te egzaminy ósmej klasy, gimnazjum i maturalnej i będzie wtedy problem dla CKE" - wskazał Broniarz. Zaznaczył, że nieprzekraczalną granicą działań podejmowanych przez ZNP jest interes ucznia. Zaprzeczył, by była możliwość braku promocji uczniów do następnej klasy.

Także wczoraj do sprawy odniósł się Jarosław Gowin, który podkreślił, że rozumie postulaty nauczycieli i zapewnił, że cały rząd pracuje nad tym, by egzaminy mogły się odbyć, ponieważ to nie jest zadanie, które może "spoczywać na barkach tylko jednego ministra". "To jest odpowiedzialność całego rządu (...) Bezpośredni dialog ze środowiskiem nauczycielskim - to jest oczywiście zawsze zadanie ministra edukacji. Szukanie rozwiązań zmierzających albo do zapobieżenia strajkowi, albo do znalezienia rozwiązań chroniących dzieci i młodzież przed skutkami ewentualnego protestu - to już jest zadanie całego rządu" - podkreślił.

Do protestu nauczycieli odniósł się także wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha, który nie wykluczył, że prezydent "w którymś momencie będzie uczestniczył w tych rozmowach". Jednak jak zaznaczył, "to są kompetencje rządu, to są środki rządowe, to jest budżet państwa - to jest kompetencja premiera, minister finansów, minister edukacji narodowej". "Prezydent nie dysponuje wprost zasobem finansowym" - dodał.