- Trudno nam rywalizować z dużymi sieciami badawczymi i zachęcać do współpracy ważnych partnerów, gdy mamy rozproszony potencjał. Powstanie SB Łukasiewicz może to zmienić - mówi w wywiadzie dla DGP Piotr Dardziński, sekretarz stanu w MNiSW, pełnomocnik rządu do spraw reformy funkcjonowania instytutów badawczych.
- Trudno nam rywalizować z dużymi sieciami badawczymi i zachęcać do współpracy ważnych partnerów, gdy mamy rozproszony potencjał. Powstanie SB Łukasiewicz może to zmienić - mówi w wywiadzie dla DGP Piotr Dardziński, sekretarz stanu w MNiSW, pełnomocnik rządu do spraw reformy funkcjonowania instytutów badawczych.
Rządowy projekt ustawy o Sieci Badawczej (SB) Łukasiewicz rok przeleżał w sejmowej zamrażarce i w końcu został wycofany. Niedawno zmodyfikowany znów trafił do Sejmu, już jako inicjatywa poselska. Nie mają państwo obaw, że podzieli los poprzednika?
Opóźnienia związane z projektem rządowym wynikały z tego, że nałożyły się na siebie prace nad ustawą o szkolnictwie wyższym i nauce oraz nad reformą instytutów badawczych. Oba projekty spotkały się w Sejmie. Ponieważ ustawa 2.0 była reformą systemową, uzyskała pierwszeństwo. Dopiero po jej uchwaleniu mogliśmy wrócić do tematu. Projekt o Sieci Badawczej Łukasiewicz wymagał też dostosowania do Konstytucji dla Nauki, dlatego został wycofany, przepracowany i powtórnie złożony jako inicjatywa poselska. Nie zmieniły się jednak główne jego założenia. Nowe przepisy były konsultowane ze środowiskiem naukowym, czego efektem jest uwzględnienie uwag zgłaszanych np. przez Radę Główną Instytutów Badawczych. Dzisiaj między resortem a instytutami nie ma istotnych rozbieżności.
Utrzymano jednak rozwiązania budzące wątpliwości środowiska naukowego. Chodzi m.in. o uprawnienia prezesa Centrum Łukasiewicz.
Te obawy są nieco na wyrost. Prezes będzie jedynie koordynował prace dyrektorów. Utrzymają oni praktycznie takie same kompetencje, jakie mają obecnie. Ktoś musi jednak zarządzać procesem wdrażania decyzji podejmowanych wspólnie w ramach Sieci Badawczej Łukasiewicz.
Ale to prezes powołuje dyrektorów instytutów.
Dziś są oni powoływani przez poszczególnych ministrów i nikt tego nie kwestionuje. Dyrektorzy powinni być raczej zadowoleni, że ich wybór nie będzie już zależny od polityków.
W nowym projekcie pozostał też przepis, zgodnie z którym instytuty w ramach Łukasiewicza nie będą nadawały stopni ani tytułów naukowych. Dlaczego?
Zależało nam na tym, aby instytuty Sieci Badawczej Łukasiewicz skupiły się na zadaniach, które nie są przypisane np. uczelniom. By dostarczały wiedzę i technologie przedsiębiorcom, a nie zajmowały się dydaktyką i nadawaniem stopni. Nie oznacza to, że w Łukasiewiczu zabraknie doktorantów ani że nie będzie można tam robić kariery naukowej. Będzie to możliwe przy współpracy z uczelniami lub instytutami PAN. To istotny element budowania współpracy między szkolnictwem wyższym a instytutami. Taki model bardzo dobrze się sprawdza np. w niemieckim Towarzystwie Fraunhofera, jednej z najważniejszych sieci badawczych w Europie.
Czy instytutom potrzebna jest kolejna reforma? W 2010 r. weszła w życie ustawa, która uregulowała zasady ich funkcjonowania. Może wystarczyło poczekać na jej efekty?
Instytucje tak jak technologie powinny się rozwijać. Telefony, auta i telewizory, które powstały w 2010 r., dzisiaj są przestarzałe. Reforma, o której pani wspomniała, była przygotowana na miarę możliwości finansowych, politycznych, technologicznych i gospodarczych tamtego okresu. Upłynęło wystarczająco dużo czasu, żeby zrobić krok naprzód. Tym bardziej, że jeżeli spojrzymy np. na efektywność wykorzystania środków z unijnego programu Horyzont 2020 (pieniądze przeznaczane są na badania i innowacje), to wygląda ona u nas słabo. Nie oznacza to, że polskie instytuty nie robią nic. Realizują tyle, na ile pozwalają im przestarzałe formy organizacyjne. W osiągnięciu lepszych rezultatów przeszkadza nam na przykład rozproszenie i brak kooperacji. Ci, którzy potrafią działać wspólnie, wygrywają w globalnym wyścigu. Trudno nam rywalizować z dużymi sieciami badawczymi i zachęcać do współpracy partnerów, gdy mamy rozproszony potencjał. Powstanie Łukasiewicza może to zmienić i to będzie zadanie Centrum, które ma koordynować prace całej sieci. Do jego kompetencji będą należeć działania wspierające niezbędne do komercjalizacji wyników badań, którymi nie powinni i nie chcą zajmować się naukowcy. Inżynier, który pracuje nad daną technologią, nie musi wiedzieć, gdzie jest rynek zbytu na nią.
Pojawiły się zarzuty, że reforma poprawi kondycję tylko najlepszych jednostek.
Poziom instytutów badawczych jest zróżnicowany. Jedne działają prężnie, inne słabiej. Reforma nie ma polegać na „dosypaniu” tym, którzy są dobrzy, i likwidacji podmiotów mniej efektywnych. Nawet te potencjalnie najsłabiej rokujące mają ciekawą infrastrukturę badawczą i wartościowych naukowców. Dlatego w ramach reformy 38 instytutów Łukasiewicza otrzyma nie tylko większe środki, ale też wsparcie dla rozwoju kadry, tak aby stworzyć organizację łączącą doświadczenie z młodością.
W wywiadzie dla naszej gazety prezes PAN Jerzy Duszyński skarżył się, że brak mu narzędzi do kontroli nad instytutami. Projekt ustawy o Sieci Badawczej Łukasiewicz zakłada, że jednostki, które będą ją tworzyć, zachowają osobowość prawną, czyli pewną niezależność. Nie obawiaja się państwo, że przez to reforma może się nie powieść?
Autonomia instytutów zawsze była ograniczona nadzorem poszczególnych ministerstw. Teraz funkcję kontrolną będzie sprawował prezes Łukasiewicza. Jeżeli ktoś chciałby wiedzieć, jak będzie wyglądać nadzór nad Centrum Łukasiewicz, może obserwować działania wokół wrocławskiego Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii (PORT). Przeszedł on restrukturyzację i dziś pozyskuje kandydatów do pracy nawet z USA. Gdy pojawi się Sieć Badawcza Łukasiewicz, to będzie wyraźny sygnał dla potencjalnych partnerów z zagranicy, że stajemy się poważnym graczem.
PORT wejdzie w skład sieci.
To jedna ze zmian przewidziana w projekcie poselskim. Gdy przygotowywaliśmy projekt rządowy, PORT był na etapie intensywnych zmian. Teraz jest już gotowy, aby być pełnoprawnym członkiem Łukasiewicza.
Do tej pory PORT był raczej kojarzony negatywnie z działalnością swojego poprzednika EIT Plus.
Cały czas mierzymy się z konsekwencjami błędów sprzed kilku lat. Jednak w grudniu PORT podpisał list intencyjny o współpracy z firmą Roche, co pokazuje, że potrafi zdobywać zaufanie partnerów nie tylko w nauce, ale również w biznesie i co roku podwajać przychody z komercjalizacji.
Komisja Europejska zalicza Polskę do umiarkowanych innowatorów. Co zrobić, żebyśmy wskoczyli poziom wyżej?
Jesteśmy postrzegani jako kraj przyjazny start-upom. Chcemy jednak zrobić krok naprzód i w tym ma pomóc Sieć Łukasiewicz jako most między uczelniami a biznesem. Efekty się pojawią, bo otoczenie prawne i finansowe zmienia się na korzyść. Działają już ulgi podatkowe wprowadzone w ustawach o innowacyjności w wysokości 100 proc., innovation box wprowadził ulgi podatkowe od przychodów uzyskiwanych z własności intelektualnej. Program doktoratów wdrożeniowych wspiera rozwój kadr, a reforma szkolnictwa wyższego podnosi rangę badań aplikacyjnych.
Z raportu NIK za lata 2011–2016 wynika, że pieniądze publiczne zbyt często są przeznaczane na przedsięwzięcia o znikomym znaczeniu dla gospodarki.
Moim zdaniem sytuacja dzisiaj nie jest tak zła. Oczywiście sam czasami łapię się na tym, że oczekiwałbym od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) bardziej spektakularnych sukcesów. Jednak to tak nie działa. Innowacja to ryzyko, a sukces rynkowy jest pisany tylko niewielkiej części projektów. Nawet te, które się nie powiodą, są cenne. Dostarczają wiedzy, że akurat ta konkretna technologia nie rozwiązuje danego problemu. Mamy też wiele dobrych przykładów. Z dotacji NCBiR realizowany jest obecnie projekt badawczy, który polega na opracowaniu testu na 300 aktywnych substancji psychotropowych. Miałby on pozwolić na szybkie rozpoznanie, jakiego rodzaju dopalaczy użyła dana osoba, bo dzisiaj człowiek, który trafia do szpitala po zażyciu takich substancji, jest dla lekarzy niewiadomą. Jeżeli ten projekt się powiedzie, otrzymamy test o wiele efektywniejszy i o połowę tańszy niż jego amerykański odpowiednik. To nie są oczywiście przedsięwzięcia na miarę Microsoft czy Google. Jeśli jednak będziemy robić rzeczy może mniej spektakularne, ale odpowiadające na konkretne problemy gospodarcze i społeczne, to jest to dobry kierunek. Czas na budowę globalnych gigantów przyjdzie potem.
Kiedy będą gotowe rozporządzenia do ustawy?
Obecnie działa pięć grup roboczych, w których nad projektami aktów wykonawczych pracuje 100 osób. Będą one dotyczyły całej wewnętrznej struktury Łukasiewicza. Te rozporządzenia i regulaminy są nawet istotniejsze od ustawy, która powinna zostać uchwalona w marcu, tak aby mogła wejść w życie na początku kwietnia. Wówczas będziemy gotowi ze wszystkimi niezbędnymi dla działalności sieci rozporządzeniami.
Sieć Badawcza Łukasiewicz - to połączenie kilkudziesięciu placówek naukowych – 38 instytutów badawczych i Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii (PORT) – w jedną siatkę koordynowaną przez Centrum Łukasiewicz. Sieć ma realizować projekty w dziedzinach priorytetowych z punktu widzenia polityki kraju i komercjalizować ich wyniki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama