Likwidacja rozmów rekrutacyjnych na elitarnych studiach międzydziedzinowych obniży jakość kształcenia – alarmują uczelnie.
A miało być tak pięknie. Jeszcze w trakcie prac nad reformą szkolnictwa wyższego resort nauki przekonywał, że chce, aby uczelnie same decydowały o egzaminach wstępnych na studia. Dotychczasowe przepisy dopuszczały bowiem przeprowadzanie przez szkoły wyższe dodatkowych sprawdzianów jedynie w przypadku konieczności zweryfikowania uzdolnień artystycznych, sprawności fizycznej lub szczególnych predyspozycji do podejmowania studiów na danym kierunku nieweryfikowanych w trybie egzaminu maturalnego.
Pomysł ten od początku nie podobał się jednak Ministerstwu Edukacji Narodowej. W konsekwencji resort nauki zrezygnował z forsowania tego rozwiązania. Natomiast w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2024), która weszła w życie w październiku br., znalazł się zapis, zgodnie z którym uczelnia może przeprowadzić dodatkowo egzaminy wstępne w zakresie przedmiotów nieobjętych maturą oraz w przypadku konieczności sprawdzenia uzdolnień artystycznych lub sprawności fizycznej. Nowe brzmienie przepisu pomija zatem kwestie predyspozycji do podejmowania studiów na danym kierunku, niesprawdzanych w trybie egzaminu maturalnego.
Na świecie liczy się coś więcej
Weryfikacja kandydatów na studia na najlepszych zagranicznych uczelniach jest wieloetapowa. Przykładowo kandydaci na Uniwersytet Harvarda wypełniają m.in. formularz, w którym wskazują działalność charytatywną, przedstawiają wyniki egzaminu dla uczniów szkół średnich, listy rekomendacyjne od nauczycieli czy oceny ze szkoły średniej. Uniwersytet w Cambridge wymaga z kolei napisania eseju.
W konsekwencji niektóre uczelnie zaczęły się zastanawiać, jak w obliczu nowych regulacji organizować przyszłe rekrutacje. Uniwersytet Jagielloński, chcąc rozwiać wątpliwości interpretacyjne, postanowił zasięgnąć opinii resortu nauki w tym temacie. Ministerstwo odpisało, że „wydaje się, że predyspozycje i motywacje do podjęcia studiów na danym kierunku nie powinny być utożsamiane z przedmiotami nieobjętymi egzaminem maturalnym”.
– W trakcie prac nad ustawą były zapowiedzi, że egzaminy na studia będą mogły być szerzej stosowane, a teraz okazuje się, że mamy jeszcze większe ograniczenia – mówi dr hab. Małgorzata Głowacka-Grajper, zastępca dyrektora ds. studenckich Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych UW.

Ucierpią najlepsi

Naukowcy przekonują, że najdotkliwiej zmianę odczują studia międzydziedzinowe, które są uważane za elitarne.
– Są one bardzo specyficzne. Dzięki nim możliwe jest studiowanie w oparciu o realizację zajęć z różnych kierunków studiów. Istotą tego trybu jest elastyczny, ustalany indywidualnie dla każdego programu nauczania – wyjaśnia Anna Stadnicka z Ośrodka Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych UJ.
Studiowanie w liczbach (rok akademicki 2018/2019) / Dziennik Gazeta Prawna
Jak tłumaczy, od takich studentów wymaga się już pewnej samodzielności naukowej, szerszych horyzontów, a nie tylko wiedzy.
– Co roku około 10 osób od nas otrzymuje stypendia ministra. To studia dla ludzi, którzy oczekują czegoś więcej aniżeli ukończenia dwóch oddzielnych kierunków – podkreśla Anna Stadnicka.
W większości uczelni, które mają w ofercie te studia, bardzo istotnym kryterium rekrutacyjnym jest rozmowa z kandydatem. Dzięki dwustopniowej rekrutacji komisja kwalifikacyjna ma możliwość zapoznać się z jego motywacjami, zdolnościami i predyspozycjami.
– Podczas rozmowy pytamy, czym dana osoba się interesuje, co czyta, czy biegle porusza się w obszarze swoich zainteresowań naukowych i czy umie wyjść poza nie. Zależy nam bowiem na wyłonieniu najlepszych. Rozmowa sprawdzała też motywację do podjęcia kształcenia w takiej formie. Te studia nie są bowiem dla wszystkich. Czasami eliminowaliśmy nawet olimpijczyków – wskazuje Anna Stadnicka.
W podobnym tonie wypowiada się też dr hab. Małgorzata Głowacka-Grajper.
– Studia międzydziedzinowe wymagają pewnych specyficznych umiejętności, które my w trakcie tych rozmów sprawdzamy. Z naszych corocznych statystyk wynika, że jej wpływ na ostateczny wynik jest bardzo duży. Prawie 30 proc. kandydatów zmienia swoją pozycję na liście rankingowej po takiej weryfikacji. To jest dużo. Osoby, które wybierają takie studia, to z reguły dobrzy kandydaci, którzy dobrze zdali maturę. Często dystans punktowy z egzaminu dojrzałości nie jest między nimi duży. Natomiast różnice w kompetencjach pozaszkolnych są czasami ogromne. Mam tutaj na myśli umiejętność samodzielnego formułowania jakiegoś problemu czy nawet rozmowy. To jest kluczowe szczególnie na studiach, gdzie student sam sobie układa program przy pomocy tutora, z którym musi omawiać swoją ścieżkę naukową – zaznacza ekspertka.
– Zależy nam także, aby studenci jak najwcześniej zaczynali pracę badawczą, więc umiejętność sformułowania i obrony własnych tez jest w tym wypadku kluczowa. Taki tryb pozwala wyłonić taką grupę, która spełnia te nasze oczekiwania – dodaje dr hab. Małgorzata Głowacka-Grajper.

Uczelnie wolą nie kusić losu

– Po otrzymaniu odpowiedzi z resortu na nasze zapytanie uznaliśmy, że od przyszłego roku rezygnujemy z przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych. Nie chcemy narażać uczelni na ewentualne roszczenia. A rozmowy na temat religii czy podstaw przedsiębiorczości mijałyby się z celem – podkreśla Anna Stadnicka.
Wskazuje jednocześnie, że do MNiSW wystosowano pismo o interpretację sformułowania „wydaje się” zawartego w odpowiedzi, ale do tej pory uczelnia nie otrzymała żadnych informacji, dlatego nie chce ryzykować.
– Nasz dział prawny również nie ma wątpliwości, że w oparciu o nową ustawę nie możemy prowadzić rozmów kwalifikacyjnych – mówi dr hab. Małgorzata Głowacka-Grajper.
W opinii ekspertów może to spowodować poważne konsekwencje.
– Wyeliminowanie rozmów kwalifikacyjnych może doprowadzić do przyjmowania kandydatów bez odpowiednich kompetencji niezbędnych do studiowania w tym trybie i jednocześnie obniżenia jakości kształcenia – podkreśla Anna Stadnicka.
Doktor hab. Małgorzata Głowacka-Grajper również spodziewa się obniżenia jakości przyjmowanych studentów. – Będzie to duża strata. Jeżeli bowiem popatrzymy na losy absolwentów, to te studia wypuszczają przyszłe kadry naukowe i elitę intelektualną – ocenia.