Szefowie placówek oświatowych mają zastrzeżenia wobec sposobu, w jaki od września kuratorium będzie weryfikować ich pracę. Najwięcej kryteriów mają spełnić ci, którzy prowadzą zajęcia z uczniami.
Do końca wakacji dyrektorzy szkół wspólnie z radą pedagogiczną muszą zatwierdzić regulaminy określające wskaźniki ocen pracy nauczycieli. Na tej podstawie osoby uczące w szkołach będą cyklicznie co trzy lata oceniane przez swoich przełożonych.
Oświatowe związki sprzeciwiają się tworzeniu takich regulaminów. Argumentują, że w każdej szkole i przedszkolu kryteria będą różne. Dlatego od początku domagały się, aby w tej kwestii ograniczyć się tylko do podstawowych wskaźników określonych w rozporządzeniu ministra edukacji narodowej z 29 maja 2018 r. w sprawie szczegółowych kryteriów i trybu dokonywania oceny pracy nauczycieli, zakresu informacji zawartych w karcie oceny pracy, składu i sposobu powoływania zespołu oceniającego oraz trybu postępowania odwoławczego (t.j. Dz.U. 2018 r., poz. 1133). Resort edukacji jest jednak nieugięty i chce, aby każda samorządowa placówka miała określone dodatkowe wytyczne.
Dziennik Gazeta Prawna

Zbyt mało czasu

Kwestie związane z uchwaleniem regulaminów określających wskaźniki oceniania nauczycieli wiele szkół i przedszkoli pozostawiło na ostatnie dni wakacji. Powód? Rozporządzenie regulujące te kwestie pojawiło się dopiero pod koniec maja. A wtedy nauczyciele są zajęci wystawianiem ocen i pisaniem świadectw. MEN, zdając sobie sprawę, że opracowanie regulaminów dla wielu placówek może być bardzo kłopotliwe, określiło ich wzory dla poszczególnych typów placówek.
– Takie działania są sprzecznie z Kartą nauczyciela, bo przecież tego typu wewnętrzne akty prawne miały być indywidualnie dopasowywane do ok. 25 tys. placówek – zauważa Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Według niego wiele wskazanych we wzorach wskaźników będzie niezrozumiałych i dla nauczycieli, i dyrektorów.
Samorządowcy jednak przyznają, że dyrektorzy chętnie posiłkują się ministerialnymi wzorami. – Nasi dyrektorzy korzystają z tych dokumentów, a pracownicy kuratoriów podpowiadają, jak je opracowywać. Być może wbrew Karcie nauczyciela, ale przyjęliśmy zasadę, że w całej gminie będą identyczne wskaźniki, bo nie chcemy skłócać pracowników oświaty – mówi Anna Biniakowska, dyrektor zespołu obsługi oświaty i rekreacji w Nakle nad Notecią.
– Nie wiemy jeszcze, jaką ostatecznie przyjmiemy punktację do określonych kryteriów. Zdajemy sobie sprawę, że trudno ujednolicać regulaminy dla określonych typów placówek, bo już pojawiają się problemy, jak to zrobić wobec nauczycieli laureatów olimpiad, bibliotekarzy i świetlicy – dodaje.
Dyrektorom nie podoba się też, że MEN zaleca, aby poszczególne kryteria ocen były równoważne, czyli podobnie punktowane. – Jeśli dostałabym szkołę, w której jest słabo z bezpieczeństwem, to ustanowiłbym regulamin, w którym więcej punktów przy ocenie byłoby za dbałość o bezpieczeństwo. A kiedy szkoła miałaby problemy ze słabymi uczniami, to w regulaminie więcej punktów przyznawałbym za dodatkowe zajęcia, a nie konkursy i bardzo dobre wyniki w nauce – zauważa Jacek Rudnik, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
– Zawsze przecież jeśli określony wskaźnik się poprawi, można będzie zmienić regulamin i punktację. Nie widzę więc przeciwwskazań, aby kryteria były punktowane różnie, ale nie wiemy, jak do tego podejdą kuratorzy podczas kontroli – przekonuje.

Problem z uczącym dyrektorem

Problemów z nowym modelem oceniania jest więcej. Jednym z najpoważniejszych jest metoda weryfikacji pracy nauczycieli, którzy są jednocześnie dyrektorami placówek.
– Dyrektor, który chce uczyć kilka godzin w tygodniu, będzie musiał być oceniany według 38 kryteriów, a jeśli ograniczyłby się jedynie do bycia menedżerem placówki, tylko 15 kryteriów – mówi Anna Biniakowska.
– Sposób oceniania dyrektorów musi być jednolity, a nie z podziałem na tych, którzy uczą, i tych, którzy zarządzają placówką. To jest jakiś absurd, że nauczyciel matematyki będzie weryfikowany według innych kryteriów niż ten, który uczy matematyki, ale dodatkowo jest dyrektorem – zauważa Krzysztof Baszczyński.
Samorządy przyznają, że mają z tym duży problem, a nie mogą sobie pozwolić, by pozbawić szefów placówek dodatkowej pracy z uczniami. Choć otrzymywali sugestie od pracowników kuratoriów, że byłoby to najlepszym rozwiązaniem. – Ale na to nie zgadzają się dyrektorzy, bo chcą mieć kontakt z nauczaniem. Z drugiej strony nie stać nas na zatrudnianie nowych pracowników, aby realizowali dyrektorskie pensum – przekonuje Anna Biniakowska.
Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu, zastanawia się, jak ma być oceniany szef placówki, który jest jednoczenie nauczycielem, ale np. przez dwa lata nie prowadzi zajęć z uczniami, bo nie ma takiej potrzeby. – Ja mam trzygodzinne pensum do zrealizowania w bibliotece i już się zastanawiam, czy też będę weryfikowana według 38 kryteriów. Trudno mi tam będzie odnieść spektakularne sukcesy – mówi.
Związkowcy krytykują też ocenianie dyrektorów szkół jednocześnie przez kuratorium i gminę.
– Może być taka sytuacja, że organ prowadzący jest sympatykiem PO, a kurator z PiS. Ta rywalizacja może przenieść się do szkół i odbić się na dyrektorach, którzy przez organ prowadzący mogą być bardzo dobrze oceniani, a przez kuratoria wręcz przeciwnie – mówi Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury w Forum Związków Zawodowych.
I dodaje, że w efekcie dyrektor, który uczy, nie będzie miał co liczyć np. na specjalny dodatek za wyróżniającą pracę. I jak szef placówki ma oceniać nauczycieli, skoro sam słabo wypada?