PROBLEM: Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 51 w Lublinie, w ramach warsztatów z cyberprzemocy – jak wynika z doniesień „Kuriera Lubelskiego” – 9 marca zarekwirowała uczniom telefony komórkowe i wykasowała z galerii zdjęcia nauczycieli. Miał jej w tym pomagać informatyk (jego zadaniem było odblokowywanie urządzeń). Działanie dyrekcji placówki spotkało się ze sprzeciwem rzecznika prawa obywatelskich. – Praktyka taka może budzić poważne wątpliwości pod kątem zapewnienia przestrzegania podstawowych praw i wolności przysługujących obywatelom, w tym również uczniom – czytamy w piśmie Mirosława Wróblewskiego, dyrektora zespołu prawa konstytucyjnego, międzynarodowego i europejskiego Biura RPO. Dyrektora podstawówki w rozmowie z nami odrzuca jednak zarzuty. Twierdzi, że lokalna gazeta przedstawiła zniekształcony obraz sytuacji. Podkreśla, że obowiązkiem szkoły jest ochrona uczniów przed objawami demoralizacji oraz reagowanie w momencie, gdy dochodzi do łamania prawa, a w szczególności zasad korzystania z internetu. Eksperci się z nią zgadzają, przy czym zwracają uwagę, że rekwirowanie uczniom telefonów jest niezgodne z prawem, podobnie jak przeglądanie ich zawartości
„Najgorsi nauczyciele nigdy nie chorują”, „Jak nazwiesz osobę, która wciąż gada, mimo że wszyscy dookoła nie są zainteresowani? Nauczyciel”, „Kiedy twój nauczyciel ma zarost, nie bądź pewny, że to facet” – tego typu napisy umieszczone przy zdjęciach najmniej lubianych osób z grona pedagogicznego zalewają internet.
– Znam przykłady zamkniętych grup w internecie, gdzie ośmiesza się konkretnych nauczycieli. Uczniowie często postrzegają to jako dobry żart, nie zdając sobie zwykle sprawy z jego konsekwencji – przyznaje Doktor Jan Sobiech z Wydziału Prawa i Administracji UKSW oraz nauczyciel w warszawskim liceum.
Nic więc dziwnego, że dyrekcje niektórych placówek próbują – często desperacko –walczyć z memami. Muszą to jednak robić zgodnie z prawem.
Prośbą, nie siłą
Artykuł 99 ust. 4 ustawy z 14 grudnia 2016 r. – Prawo oświatowe (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 59 ze zm.) nie tylko daje możliwość, ale wręcz nakłada na szkołę konieczność określenia w swoim statucie obowiązków uczniów w zakresie przestrzegania warunków wnoszenia i korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych na terenie placówki. Ponadto statut powinien określać obowiązki uczniów związane z właściwym zachowaniem podczas zajęć edukacyjnych. – Zakazanie uczniom korzystania z telefonów podczas lekcji nie tylko znajduje podstawę prawną w prawie oświatowym, ale też wydaje się słuszne z uwagi na cel, w jakim uczniowie uczestniczą w takich zajęciach – wyjaśnia Maciej Górny, radca prawny w kancelarii prawnej Jatczak i Wspólnicy. Wyjątkiem od takiej zasady może być oczywiście pozwolenie nauczyciela na użycie telefonu, np. w celu skorzystania z internetu bądź kalkulatora.
Czy jednak w Polsce można by całkowicie zakazać używania telefonów na terenie szkoły, tak jak zrobiono to we Francji, gdzie od września ma obowiązywać całkowity zakaz korzystania z tego typu urządzeń przez uczniów poniżej 15. roku życia (ma to pomóc w walce z coraz poważniejszym problemem uzależniania się młodych ludzi od smartfonów i internetu)? Zdaniem doktora Sobiecha wprowadzenie podobnego ograniczenia mogłoby rodzić podejrzenie o ograniczenie konstytucyjnej wolności komunikowania się. Podobnie uważa mec. Górny. Mówi on, że całkowity zakaz korzystania z telefonów na terenie szkoły nie ma racjonalnego uzasadnienia. Mogą być one przydatne dzieciom chociażby po to, by poinformować rodzica o złym samopoczuciu, zmianie planu lekcji, innym miejscu lub godzinie odbioru ze szkoły albo umożliwić rodzicowi przypomnienie dziecku o konieczności przyjęcia lekarstwa o określonej godzinie.
Co jednak, gdy uczniowie nie przestrzegają statutu szkoły i wciąż używają telefonów na lekcji? Czy można zarekwirować im urządzenie? Jak podkreśla Maciej Górny, w pierwszej kolejności nauczyciel powinien poprosić ucznia o zaprzestanie korzystania z urządzenia. – W przypadku niezastosowania się do próśb, uczeń musi liczyć się z zawiadomieniem przez nauczyciela jego rodziców oraz obniżeniem oceny zachowania ucznia, której jednym z kryteriów jest stopień respektowania przez ucznia zasad współżycia społecznego oraz obowiązków określonych w statucie szkoły – stwierdza mecenas Górny. Według niego rekwirowanie urządzenia wykracza poza sferę uprawnień nauczyciela, nawet na czas trwania lekcji. Telefony nie są bowiem własnością nauczycieli i wszelka ingerencja w tym zakresie będzie stanowić bezprawne ograniczenie uprawnień właścicieli bądź osób uprawnionych do korzystania z nich. Nauczyciel nie jest również uprawniony do przeglądania zawartości telefonów, w szczególności znajdujących się w pamięci urządzeń zdjęć. Takie działanie stanowiłoby bowiem naruszenie dóbr osobistych uczniów.
Także na stronie internetowej RPO znajdujemy informację, że szkoła nie ma uprawnień do rekwirowania przedmiotów należących do uczniów. Osoby pełnoletnie oraz prawni opiekunowie osób niepełnoletnich mogą w każdej chwili zażądać zwrotu należących do nich, a przetrzymywanych przez szkołę rzeczy. Szkoła może jednak wprowadzić obowiązek pozostawienia telefonów komórkowych na czas trwania zajęć w depozycie. Ponosi jednak wówczas odpowiedzialność za wynikłe z tego szkody (np. kradzież czy uszkodzenie sprzętu), a uczeń pełnoletni musi mieć zapewnioną możliwość dostępu do urządzenia, kiedy tylko uzna to za konieczne. Z kolei pozbawienie prawa korzystania z telefonu po zakończeniu zajęć może być stosowane jako środek wychowawczy w stosunku do niepełnoletnich uczniów, powinno się to jednak odbywać za wiedzą i zgodą ich prawnych opiekunów oraz zgodnie z postanowieniami statutu placówki.
Ochrona dóbr osobistych
Jak jeszcze szkoła może radzić sobie z plagą memów? Zdaniem mec. Górnego tak, jak to umie najlepiej, czyli przez edukację. W tym przypadku na temat prawa. Warto więc, by uczniowie dowiedzieli się, że na wykonanie zdjęcia co do zasady potrzebna jest zgoda osoby fotografowanej (choćby dorozumiana). Tym bardziej jest ona niezbędna, gdy chcemy takie zdjęcie udostępnić w internecie. W przeciwnym razie taki czyn może stanowić naruszenie dóbr osobistych. W przypadku memów, które z założenia mają charakter prześmiewczy, dochodzić może również do naruszenia czci danej osoby, bo godzi to w jej dobre imię lub godność osobistą. – Osoba, której dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może – na gruncie prawa cywilnego – w pierwszej kolejności żądać zaniechania tego działania (zaprzestania fotografowania, usunięcia wykonanych zdjęć), a w przypadku gdy dobro osobiste zostało już naruszone, może żądać, aby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków (np. przeprosiła na forum klasy). Dotyczy to zarówno ośmieszanych nauczycieli, jak i uczniów – tłumaczy Maciej Górny. Takie osoby, gdyby wskutek naruszenia dóbr osobistych poniosły szkodę majątkową, mogłyby żądać jej naprawienia poprzez zapłatę odszkodowania. W przypadku osób małoletnich faktyczna konieczność zapłaty odszkodowania będzie obciążać ich rodziców.
Dodatkowo naruszenie godności nauczyciela w drodze publikacji mema w internecie można również rozpatrywać na gruncie prawa karnego – w takim przypadku możemy rozważać przestępstwo zniesławienia lub znieważenia nauczyciela. Pamiętać dodatkowo należy, że nauczyciel podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych korzysta z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych na zasadach określonych w kodeksie karnym. Odpowiedzialność karną ponoszą jednak osoby, które dopuściły się czynów po ukończeniu 17. roku życia. W stosunku do osób, które dopuściły się czynu karalnego po ukończeniu 13. roku życia, a przed ukończeniem 17 lat, stosuje się przepisy ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich – w tym przypadku mówimy przede wszystkim o środkach wychowawczych stosowanych przez sąd rodzinny.