Minister zdrowia chce, żeby chorymi dziećmi zajmowali się nauczyciele i w razie potrzeby ordynowali im medykamenty. Ci nie zamierzają brać na siebie takiej odpowiedzialności.
W Polsce brakuje pielęgniarek, a te, które są, nie garną się do pracy w szkołach, gdzie trafia coraz więcej dzieci z chorobami przewlekłymi. Przypadków różnego rodzaju zaburzeń wśród uczniów i przedszkolaków było w 2016 r. 184 tys., o 19 tys. więcej niż dwa lata wcześniej. W samych przedszkolach w ciągu dwóch lat liczba takich dzieci zwiększyła się o 7 tys., do 25 tys.
Problem staje się zatem coraz znaczniejszy. Przedszkola nie chcą przyjmować dzieci z cukrzycą, którym trzeba podawać insulinę. Szkoły odmawiają przyjęcia dzieci z padaczką, bo w przypadku ataku trzeba im podać wlew doodbytniczy. Część placówek, jeżeli jest dobra wola ze strony nauczycieli, dyrektora i zgoda rodziców, przejmuje również zadania medyczne, chociaż zgodnie z obecnymi przepisami pracownicy nie powinni podawać leków.
Ministerstwo Edukacji protestuje, tłumacząc, że nauczyciele nie mogą zastępować pielęgniarek. – Nie akceptuję tej propozycji – mówi Anna Zalewska, szefowa resortu. Jak tłumaczy, podawanie leków – różnymi drogami i technikami zaleconymi przez lekarza – to czynności lecznicze, do których mają uprawnienia m.in. pielęgniarki szkolne. Zdaniem MEN Ministerstwo Zdrowia chce przerzucić te obowiązki na nauczycieli.
Problem jest nie tylko polski. We Francji ponad dekadę temu rząd przyjął schemat opieki nad uczniem przewlekle chorym, który uprawnia pedagogów, po spełnieniu określonych warunków, do sprawowania opieki medycznej, w tym podania leków. W Czechach dyskusja trwa od lat, ale wciąż przepisy – podobnie jak w Polsce – precyzyjnie nie regulują tych spraw.
„Jestem nauczycielką, jedno z dzieci w mojej grupie miało niedawno atak padaczkowy, po pobycie w szpitalu lekarz orzekł, że może chodzić do przedszkola. Rodzice przynieśli lek zawierający diazepam w postaci wlewki doodbytniczej, oczekując ode mnie, że w razie ataku podam lek dziecku”– tak swoją historię opisywała wychowawczyni przedszkolna, która szukała porady prawnej w internecie. Jak dodała – choć poinformowała rodziców, że nauczyciele nie mają
prawa podawać żadnych leków i w razie czego zadzwoni po pogotowie, jej dyrekcja była innego zdania: przekonywała, że ma obowiązek zrobić dziecku wlew.
Kłopot w tym, że prostej odpowiedzi nie ma. Choć nauczyciel ma prawo odmówić, to z oficjalnego stanowiska Ministerstwa Zdrowia wynika, że również ma prawo podać leki – jeżeli odbędzie szkolenia, a w pobliżu nie ma pielęgniarki.
Dlatego minister zdrowia chce przygotować szczegółowe przepisy, które będą umożliwiały przejęcie przez nauczycieli opieki nad chorymi dziećmi. Po spełnieniu określonych warunków. Jednym z nich będą szkolenia dotyczące sposobu postępowania wobec uczniów przewlekle chorych lub niepełnosprawnych. Minister proponuje, by przeprowadzał je lekarz podstawowej opieki zdrowotnej oraz pielęgniarka środowiska nauczania i wychowania albo higienistka szkolna. Wytyczne zaś co do sposobu postępowania z dzieckiem przewlekle chorym oraz niepełnosprawnym opracuje warszawski Instytut Matki i Dziecka.
O nowych obowiązkach nauczyciele nie chcą nawet słyszeć. – Nie możemy podawać leków. Nie mamy do tego uprawnień – tłumaczy Agnieszka Gontarczyk, dyrektor szkoły integracyjnej w Milanówku pod Warszawą.
– Każde podanie leków jest czynnością medyczną i wymaga odpowiedniej wiedzy. Trzeba znać nie tylko działania niepożądane, ale również sytuację zdrowotną dziecka, a takie informacje w szkole ma jedynie pielęgniarka – potwierdza obiekcje dyrektorki Halina Nowik, przewodnicząca Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położonych w Elblągu, która od lat pracuje w szkołach.
Jej zdaniem nauczyciele słusznie się buntują przeciw tym pomysłom. Oprócz kłopotów merytorycznych opieka medyczna ze strony nauczycieli rodzi także problemy natury technicznej. – Kto i gdzie miałby przechowywać leki? Gdzie ma być podany lek? Czy nauczyciel ma zostawić klasę i iść do łazienki z dzieckiem? – wylicza Nowik. Teraz leki są zamknięte w gabinecie pielęgniarki i tam podawane. Rozmówczyni DGP podkreśla, że zgodnie z przepisami – oprócz rodziców bez uprzedniej zgody lekarza tylko pielęgniarki mogą podawać leki (i to wyłącznie te wymienione w specjalnym rozporządzeniu) .
Pielęgniarek w szkołach i przedszkolach brakuje, nawet jeśli placówki zapewniają ich opiekę, to najczęściej nie każdego dnia. Wówczas zwykła cukrzyca może być przeszkodą w przyjęciu dziecka. Niektóre jednostki starają się sobie z tym radzić.
W przedszkolu nr 58 w Warszawie wypracowano jasne reguły postępowania, jeśli chodzi o opiekę medyczną. Przyjmowane są tam dzieci z cukrzycą, którym w zmierzeniu poziomu cukru czy wzięciu leków pomagają nauczyciele. Żeby było to możliwe, co roku organizowane są szkolenia dla wychowawców. W przedszkolu nad menu czuwa zatrudniony na stałe dietetyk. A dyrekcja podpisuje umowę z rodzicami: nie tylko zgadzają się oni, by dozór nad chorobą ich dziecka podczas pobytu w przedszkolu przejęła kadra pedagogiczna, ale także zrzekają się roszczeń w razie skutków ubocznych działania insuliny. Szkolenia dla nauczycieli placówka organizuje w ramach własnego budżetu (to wydatek kilkudziesięciu – kilkuset złotych za osobę), ale jak podkreśla Iwona Pielech, dyrektor przedszkola – inaczej nie byłoby możliwości przyjmowania dzieci z cukrzycą.
Agnieszka Gontarczyk ze szkoły w Milanówku przyznaje, że i w jej szkole były sytuacje, w których nauczyciele zgadzali się podawać leki: otrzymywali zaświadczenie od lekarza, że dziecko jest chore, konkretne wytyczne oraz podpisywali umowę z rodzicami. – To jednak były wyjątkowe przypadki i nie wyobrażam sobie, żeby mogły stać się standardem dla nauczycieli – dodaje Gontarczyk.
Kwestia odpowiedzialności
Wszyscy wskazują na problem odpowiedzialności cywilnej, a nawet karnej w przypadku pogorszenia stanu zdrowia dziecka. Takiego ryzyka nie chcą na siebie brać.
Elżbieta Rabenda, która prowadzi szkolenia dla nauczycieli, uważa, że opieka nad dzieckiem przewlekle chorym to zbyt duża odpowiedzialność, której większość nauczycieli nie będzie chciała na siebie wziąć. – Nawet jeśli nauczyciel postąpi zgodnie z procedurą, może narazić się na roszczenia ze strony rodziców. A przecież nie ma wiedzy medycznej – mówi Rabenda.
Podobnie uważa Dariusz Makulec, prawnik zajmujący się prawem oświatowym. – Jeśli przepisy umożliwiające podawanie leków przez nauczycieli zostałyby doprecyzowane, pedagodzy i tak ponosiliby odpowiedzialność cywilną i karną za narażenie na niebezpieczeństwo ucznia – mówi. Szkoły musiałyby rozważyć, czy nie wykupić ubezpieczenia, tak jak to robią szpitale.
Jeśli po leku będą komplikacje, nauczyciel poniesie odpowiedzialność