Uczelnie same zdecydują, czy studia licencjackie i inżynierskie skończą się obroną pracy. Tak wynika z projektu nowej ustawy dla uczelni, nad którą pracuje resort nauki i szkolnictwa wyższego.
Uczelnie same zdecydują, czy studia licencjackie i inżynierskie skończą się obroną pracy. Tak wynika z projektu nowej ustawy dla uczelni, nad którą pracuje resort nauki i szkolnictwa wyższego.
Wymóg napisania pracy dyplomowej pozostanie na studiach drugiego stopnia i jednolitych magisterskich.
Fikcyjne prace
Obecnie osoba, która stara się o tytuł licencjata lub inżyniera, musi przygotować pracę dyplomową. – MNiSW wychodzi jednak z założenia, że uczelnie powinny mieć możliwość elastycznego podchodzenia do wymogów związanych z pracami dyplomowymi na studiach pierwszego stopnia. Dlatego w przygotowanych przepisach planujemy, aby zamiast pracy dyplomowej studia mogły kończyć się specjalnym egzaminem – potwierdza Piotr Müller, dyrektor w MNiSW. – Jednocześnie podkreślamy, że uczelnia będzie miała nadal prawo wprowadzić wymóg pisemnej pracy dyplomowej, jeżeli uzna to za stosowne. W praktyce większość szkół wyższych zapewne utrzyma taki obowiązek – dodaje.
Pomysł resortu nauki podoba się studentom.
– To rozszerzenie autonomii uczelni. Dawałoby im możliwość decydowania o tym, jak zakończą się studia – ocenia Tomasz Tokarski, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
Teraz i tak uczelnie przegrywają walkę z plagiatami. Szacuje się, że nawet co trzecia praca dyplomowa nie jest pisana samodzielnie. A często te, które już zostały obronione, są przedkładane ponownie przez innych studentów, na kolejnych uczelniach. Korzystanie z metody „kopiuj-wklej” przy jej tworzeniu to już plaga. Zresztą nie tylko studenci podchodzą do pisania prac jak do uciążliwego obowiązku. Również zdarza się, że akademicy nie dbają o ich jakość. Często recenzje sporządzane są przez nich na kolanie, tuż przed obroną.
– Obowiązek przygotowania pracy dyplomowej to fikcja. Wielokrotnie spotkałem się z przypadkami, że praca dyplomowa polegała na cytowaniu fragmentów książki sprzed kilkudziesięciu lat. To nie o to chodzi. Dlatego popieram proponowane przez resort zniesienie tego obowiązku i zastąpienia go egzaminami. One lepiej mogłyby zweryfikować wiedzę studenta – uważa prof. Krzysztof Diks, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej.
Nie wszyscy eksperci podzielają jednak ten entuzjazm.
– To obniżanie jakości kształcenia i rangi studiów – uważa dr Sebastian Kawczyński, były prezes Plagiat.pl. – Praca dyplomowa pozwala sprawdzić, czy ktoś potrafi ubrać myśli w słowa. Ta weryfikacja jest potrzebna. Rezygnacja z wymogu tylko dlatego, że studenci plagiatują prace, to droga donikąd. Trzeba wprowadzić mechanizmy, które ograniczą to zjawisko, a nie od razu otwierać uczelniom szeroko furtkę na zniesienie obowiązku pisania prac – ocenia dr Sebastian Kawczyński.
Czy rektorzy z niej skorzystają? Resort nauki nie spodziewa się masowej rezygnacji z prac dyplomowych. Pomysł jednak podoba się przedstawicielom uczelni.
– Rezygnacja z obowiązku pisania prac dyplomowych byłaby wskazana na niektórych kierunkach studiów. Na innych z kolei powinny one pozostać. Dobrze, że minister chce pozwolić szkołom wyższym decydować, gdzie praca nadal byłaby wymagana, a gdzie jest zbędna i lepiej byłoby zakończyć je specjalnym egzaminem – ocenia prof. Marek Rocki, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Resort nauki chce wprowadzić możliwość zniesienia prac dyplomowych na wszystkich kierunkach. Uważa jednak, że proponowana zmiana powinna mieć szczególne znaczenie dla uczelni, które prowadzą studia o profilu praktycznym.
Szeroka definicja
Jeżeli uczelnia postanowi pozostawić obowiązek pisania pracy dyplomowej, będzie ona musiała nadal spełniać ustawowe wymogi. MNiSW nie chce jednak ograniczać szkół wyższych w decydowaniu o tym, jaki konkretnie mają one mieć kształt.
– W nowych przepisach pozostanie szeroka definicja pracy dyplomowej, która pozwoli m.in. na ich tworzenie w postaci dzieł artystycznych, programów komputerowych etc. – zapewnia Piotr Müller. Z definicji pracy dyplomowej zawartej w ustawie z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1842 ze zm.) wynika, że musi być ona samodzielnym opracowaniem określonego zagadnienia naukowego lub artystycznego lub dokonaniem artystycznym prezentującym ogólną wiedzę i umiejętności studenta związane z danym kierunkiem studiów, poziomem i profilem kształcenia oraz umiejętności samodzielnego analizowania i wnioskowania. Może to być w szczególności praca pisemna, opublikowany artykuł, praca projektowa, w tym projekt i wykonanie programu lub systemu komputerowego, oraz praca konstrukcyjna, technologiczna lub artystyczna.
A jak będą wyglądały egzaminy na koniec studiów, które zamierza wprowadzić MNiSW? Tutaj resort nie zdradza szczegółów.
– Definicja egzaminów specjalnych, które mają zastąpić prace dyplomowe, również powinna znaleźć się w ustawie. Musi być też na tyle szeroka, aby pozostawić swobodę uczelniom w dobraniu odpowiedniej formy sprawdzianu na zakończenie kształcenia do profilu studiów – wyjaśnia Piotr Pokorny z Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego. – Nie powinien być tylko formalnością, ale powinien umożliwiać weryfikację wiedzy i umiejętności zdobytych w ciągu kilku lat studiów – zastrzega.
Z kolei prof. Krzysztof Diks jest zwolennikiem przeprowadzania egzaminów zewnętrznych.
/>
– Nie chodzi jednak o to, aby dla każdego kierunku studiów były przygotowywane egzaminy państwowe. To byłoby bardzo kosztowne rozwiązanie. Chodzi o to, aby np. były przeprowadzane przez inne osoby niż te, które prowadziły zajęcia – sugeruje prof. Krzysztof Diks.
Cały projekt ustawy dla uczelni zostanie zaprezentowany na Narodowym Kongresie Nauki w Krakowie 19 września.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama