Dyrektorkom niepublicznych szkół z 10 województw w październiku postawiono zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i wyłudzenia prawie 40 mln zł dotacji od samorządów. Teraz podejrzanych jest już 47 osób, które łącznie mogły wyłudzić 140 mln zł. Pieniądze pobierano nawet za uczniów, którzy zmarli.

To ekstremalny przykład, ale jak się okazuje, problemy z rozliczaniem dotacji są nagminne. DGP przeprowadził sondę w tej sprawie w dużych aglomeracjach, w których funkcjonuje najwięcej prywatnych szkół i przedszkoli. Według włodarzy nieprawidłowości są na porządku dziennym. Te zarzuty odpierają jednak prawnicy, którzy reprezentują niepubliczne placówki. Argumentują, że to samorządy zaniżają przedsiębiorcom dotacje.

Co wykrywają kontrole?

Dotacje są środkami publicznymi, a samorządy mają obowiązek sprawowania kontroli nad ich wydatkowaniem, aby zapewnić transparentność i zgodność z ich przeznaczeniem. Obowiązek kontroli dotacji oświatowych wynika przede wszystkim z art. 36 ustawy o finansowaniu zadań oświatowych (t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 439 ze zm.).

Jak się dowiadujemy, w Warszawie kontrole są prowadzone każdego roku. W latach 2024–2025 dokonano 314 kontroli w zakresie pobrania i wykorzystania dotacji. Łączna kwota zwrotu dotacji to prawie 2 mln zł.

– Znaczna większość szkół prawidłowo wydatkuje środki z dotacji. Jednak zdarzają się i nieprawidłowości. Najczęstsze obejmują wydatkowanie środków niezgodnie z ich przeznaczeniem, np. na cele prywatne organu prowadzącego, a nie placówki. Zdarzają się też nieprawidłowe rozliczenia polegające na brakach w dokumentacji finansowo-księgowej i pobranie dotacji nienależnie lub w nadmiernej wysokości – np. zgłoszono do dotacji uczniów, na których w rzeczywistości ona nie przysługiwała. Były także sytuacje, gdy dokonywano płatności związanych z dotacją z innego konta niż wskazany rachunek dotacyjny – wylicza Monika Beuth, rzeczniczka prasowa stołecznego ratusza.

Jak mówi, jako przykład nieprawidłowości w zakresie działania szkół niepublicznych można wskazać Szkoły w Chmurze. Jak wykazała kontrola prowadzona przez Biuro Edukacji Urzędu m.st. Warszawy, z udzielonej w latach 2021 i 2022 dotacji nieprawidłowo wydatkowano aż 50 proc., co skutkuje tym, że szkoły te muszą zwrócić łącznie 21,8 mln zł. Największe stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły finansowania usług platformy edukacyjnej i dokumentacji finansowo-kadrowej, np. brak faktur oraz rozliczenia faktur za środki trwałe, które nie były w posiadaniu kontrolowanych placówek.

Podobnie jest gdzie indziej.

– Najczęściej powtarza się niewłaściwe wydatkowanie dotacji na kształcenie specjalne, w mniejszym stopniu stwierdzane jest pobieranie dotacji w nadmiernej wysokości i niewykorzystywanie środków do końca roku budżetowego – informuje Marta Stachowiak z Urzędu Miasta Bydgoszczy. Monika Pijanka z urzędu miasta w Opolu mówi, że tam nieprawidłowości dotyczą głównie szkół dla dorosłych. – Między innymi przedkładano sprawozdania, w których wykazywano liczbę słuchaczy niezgodną ze stanem faktycznym, wykorzystano przyznane dotacje niezgodnie z przeznaczeniem, przeprowadzano zajęcia w lokalizacjach innych niż Opole – podaje.

Wieloletnie procesy

Samorządowcy przyznają, że często się zdarza, iż osoba prowadząca szkołę zgadza się z ustaleniami kontroli i dobrowolnie zwraca ustalone kwoty. Jeśli jednak tak nie jest, wtedy zgodnie z przepisami zostaje wszczęte postępowanie administracyjne w sprawie wydania decyzji o zwrocie dotacji. Stołeczny ratusz wskazuje, że od większości decyzji organy prowadzące wnoszą odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, gdzie postępowania toczą się latami, podczas gdy jedynie ostateczna decyzja administracyjna stanowi podstawę do egzekwowania zwrotu dotacji. Podobnie jest w Gdańsku.

Łukasz Łuczak, adwokat, zaznacza, że wieloletnie batalie o zwrot dotacji nie zawsze kończą się korzystnie dla samorządów.

– Mamy wiele spraw, w których prawomocne wyroki pokazują, że to właśnie dotacja przyznawana przez gminy była zaniżona. Interpretacje gmin często są nie do obronienia przed sądami. Na przykład Lublin kwestionuje wydatki, które już wcześniej w innej sprawie z tym samorządem sąd i SKO uznały za zasadne – kwituje mecenas.

Apelują o zmiany w prawie

Lokalni włodarze mają dosyć wyłapywania nieprawidłowości w wydatkowaniu dotacji przez prywatne placówki. Prezydent Opola wystosował pisma do ministra finansów, ministra sprawiedliwości i ministra edukacji narodowej z prośbą o podjęcie działań mających na celu zmiany legislacyjne regulujące sposób dotowania szkół niepublicznych.

– Domagamy się m.in. wprowadzenia ustawowego uprawnienia do bieżącego kontrolowania przez gminy faktycznej liczby osób wykazywanych przez podmiot dotowany w miesięcznych sprawozdaniach. Na kolejnym etapie chcemy też rozszerzenia katalogu sytuacji, w których gmina może wstrzymać wypłatę środków publicznych – tłumaczy Monika Pijanka.

Prezydent Opola domaga się też zmiany sposobu przyznawania dotacji, tj. wypłacania ich z dołu na koniec miesiąca po zweryfikowaniu prawdziwości danych przekazanych przez organ prowadzący szkołę. Proponuje też uregulowanie na poziomie ustawowym sposobu ewidencjonowania obecności słuchaczy szkół niepublicznych przez zastosowanie systemów teleinformatycznych.

– Koalicja Obywatelska złożyła do Sejmu poselski projekt nowelizacji finansowania zadań oświatowych, przy okazji niezbędne jest podjęcie tematu uszczelnienia dotacji szerzej. To jest okazja dla nas, aby te nasze postulaty jeszcze raz przypomnieć rządzącym – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Jego zdaniem odkładanie tego na później doprowadzi do tego, że nie będzie już okazji do zmiany.

Odcinają się od oszukujących

Organizacje prywatnych placówek również potępiają nadużycia.

– Ale margines, jakim są zorganizowane działania przestępcze, nie może stać się w przekazie medialnym reprezentacją całego sektora. Zwłaszcza w wypadku szkół policealnych, które dziś są na celowniku mediów, chociaż przez wiele lat działały. Dlaczego nikt nie pyta, jak to możliwe, że przez kilka lat nikt ich rzetelnie nie kontrolował? – pyta Piotr Jastrzębski, prezes Ośrodka Perspektyw Edukacji Niepublicznej.

Jak dodaje, placówki niesamorządowe nie są fanaberią bogatych, tylko realnym zabezpieczeniem prawa dzieci i młodzieży do edukacji tam, gdzie samorząd zamknął szkołę, nie otworzył przedszkola albo nie zapewnił wsparcia dzieciom z orzeczeniami.

– To właśnie te placówki ratują dostępność edukacji w wielu miejscowościach. Wiele placówek niepublicznych stanowi miejsce pierwszego wyboru rodziców. Mimo niżu demograficznego są chętnie wybierane, a to musi świadczyć o ich jakości – uważa Piotr Jastrzębski.

Jego zdaniem właśnie to boli samorządowców – konkurencja.

– Dajmy przykład pierwszy z brzegu: Szkoła Podstawowa we Frankowie (gm. Jeziorany, woj. warmińsko-mazurskie). Niechciana przez samorząd, zamykana w atmosferze bezradności. A jednak dzięki determinacji społeczności lokalnej i zaangażowaniu nauczycieli działa do dziś jako placówka niepubliczna. Takich szkół i przedszkoli w Polsce są setki – kwituje prezes. ©℗

Nieprawidłowości odkryte w czasie kontroli prywatnych placówek na przykładzie Urzędu Miasta Katowice
ikona lupy />
Nieprawidłowości odkryte w czasie kontroli prywatnych placówek na przykładzie Urzędu Miasta Katowice / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe