Żywiołowa dyskusja o ministerialnych planach rozsadzenia monopolu samorządów prawniczych na kształcenie przyszłych adwokatów i radców prawnych póki co okazuje się burzą w szklance wody. Szanse na to, że resort sprawiedliwości jeszcze w tej kadencji zdecyduje się forsować projekt przepisów wprowadzających aplikację akademicką, jako alternatywną drogę dojścia do tytułu zawodowego, są nikłe.
Żywiołowa dyskusja o ministerialnych planach rozsadzenia monopolu samorządów prawniczych na kształcenie przyszłych adwokatów i radców prawnych póki co okazuje się burzą w szklance wody. Szanse na to, że resort sprawiedliwości jeszcze w tej kadencji zdecyduje się forsować projekt przepisów wprowadzających aplikację akademicką, jako alternatywną drogę dojścia do tytułu zawodowego, są nikłe.
Jak dotąd ministerstwo nie dało nawet zielonego światła na to, aby luźny, a do tego kontrowersyjny pomysł, który zrodził się ze studenckiej petycji, przekuwać w konkretne propozycje.
Potwierdził to właśnie wiceszef resortu Marcin Warchoł w odpowiedzi na interpelację poselską. „Formalne prace legislacyjne w tym zakresie nie zostały dotychczas podjęte” – przyznaje wiceminister. Tak na dobrą sprawę najdalej idącą deklaracją, jaka padła z jego ust w kwestii aplikacji organizowanej przez uczelnie, jest nieobowiązujące stwierdzenie, że idea jest „warta rozważenia”.
Już na samo rzucenie pomysłu alternatywnej ścieżki zawodowej oraz otwarcie debaty o słabościach obecnego modelu kształcenia aplikantów korporacje prawnicze zareagowały jednak nerwowo. Świadczy o tym choćby ożywiona kampania medialna, usiłująca przekonać, że prowadzone przez nie szkolenie, mimo drobnych niedociągnięć, pozostaje najlepszą i niezastąpioną drogą dostępną dla młodych adeptów prawa, którzy widzą siebie w roli profesjonalnych pełnomocników. Aplikację organizowaną przez szkoły wyższe przedstawiciele władz samorządowych złośliwie określali mianem „gimnazjalnego doktoratu” czy „kolejnego okresu szkolenia teoretycznego”. Punktem kulminacyjnym kontrofensywy korporacji była publikacja na łamach jednego z dzienników całostronicowej reklamy, w której sugerowano, że zamiar wprowadzenia konkurencji dla samorządowej aplikacji to próba podziału środowisk prawniczych oraz retorsja za protesty przeciwko PiS-owskiej reformie wymiaru sprawiedliwości.
Sponsorowany komunikat ukazał się w dniu, w którym wiceminister Warchoł miał oficjalnie przedstawić założenia uniwersyteckiego szkolenia zawodowego. Ale jak przyznawali nawet nieliczni dziekani wydziałów prawa życzliwie ustosunkowani do koncepcji resortu, prezentacja wiceministra była raczej zbiorem swobodnych uwag aniżeli zestawem konkretnych propozycji.
Samorządy potraktowały jednak sprawę poważnie i doszły do wniosku, że perspektywa dopuszczenia konkurencji wymaga przemyślenia własnego modelu kształcenia.
Naczelna Rada Adwokacka przyjęła ostatnio uchwałę dotyczącą ewentualnych zmian w funkcjonowaniu aplikacji. Nie ma w niej jednak niczego przełomowego: większość propozycji jest albo kosmetycznych (np. częściowe zwalnianie patronów z przymusu odbywania szkoleń), albo aspiracyjnych (dodatkowe wynagrodzenie dla aplikantów, aby nie musieli podejmować kolejnej pracy). Korporacja radcowska dla odmiany chce organizować więcej warsztatów z miękkich kompetencji. Paradoksalnie nawet fantomowa konkurencja podziałała więc na samorządy mobilizująco.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama