We wtorek (20 marca) rozpoczęły się 4-dniowe egzaminy radcowskie i adwokackie. Samo przystąpienie do nich kosztuje 1640 zł, ale dodatkowe wydatki mogą pochłonąć nawet dwa razy tyle.
Egzaminy potrwają do piątku 23 marca. We wtorek zdający zmierzą się z prawem karnym, w środę – z cywilnym lub rodzinnym, trzeciego dnia – prawem handlowym, a czwartego – z administracyjnym oraz zasadami wykonywania zawodu i zasadami etyki zawodowej. Przez pierwsze trzy dni egzamin trwa po 360 minut, a ostatniego – aż 480.
Aplikanci mogą podczas pisania korzystać z programów informacji prawnej, są one jednak dostępne tylko na kilku stanowiskach w każdej komisji (na kilkudziesięciu zdających). By uniknąć kolejek, młodzi adepci prawa często wolą przynieść własne, papierowe pomoce naukowe. To jednak spore koszty – za zbiór orzecznictwa trzeba zapłacić 120–150 zł, a za komentarz – od 250 do 350 zł. Po przemnożeniu tego przez wszystkie działy prawa, które obejmuje egzamin, łączna cena może wynieść więcej niż opłata egzaminacyjna.
– Teoretycznie można skorzystać z zeszłorocznych wydań, ale zawsze jest obawa, że nie uwzględniają one jakiejś ważnej i niedawnej nowelizacji – mówi jeden z aplikantów adwokackich przystępujących w tym roku do egzaminu. – A te kupione na egzamin też mogą się szybko zdezaktualizować, zwłaszcza że większość z nas w codziennej pracy korzysta z baz komputerowych, które są na bieżąco uzupełniane – dodaje.
Do tego dochodzą liczne ustawy szczegółowe. Kupienie, a nawet przyniesienie komentarzy do nich wszystkich byłoby bardzo trudne, dlatego wielu aplikantów ogranicza się do kserówek. To jednak także ryzyko, bo teoretycznie kserokopie mogą zostać uznane za niedopuszczalne, jako naruszające prawa autorskie twórców komentarzy.
– Nie ma żadnej listy, jakie materiały są dopuszczalne, a jakie nie. Decyzję w każdej sytuacji podejmuje przewodniczący komisji. Aplikant więc zawsze ryzykuje – mówi aplikant adwokacki z Warszawy.
Z ryzykiem wiąże się też zdawanie egzaminu na własnym komputerze. Zgodnie z przepisami można bowiem wybrać, czy odpowiada się ręcznie, czy za pomocą specjalnej aplikacji przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Praktycznie wszyscy zdający wybierają tę drugą opcję, gdyż 6 czy 8 godzin pisania ręcznego to trudne zadanie.
Komputer taki musi spełniać odpowiednie wymagania techniczne, opublikowane wcześniej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Odpowiedni sprzęt aplikanci muszą zdobyć we własnym zakresie. Aplikacja egzaminacyjna blokuje też korzystanie z innych programów. Może się więc zdarzyć, że np. program antywirusowy, który nie został do końca usunięty z komputera, zostanie przez aplikację wykryty jako niedozwolone działanie, co spowoduje wyświetlenie się czerwonego ekranu. Nie oznacza to automatycznie końca egzaminu, ale wymaga zgłoszenia komisji i interwencji techników, co zabiera cenny czas.
Dlatego wielu kandydatów decyduje się na wynajęcie sprzętu specjalnie przygotowanego do egzaminu (zarówno pod względem oprogramowania, jak i parametrów technicznych). To jednak kolejny koszt od 250 do 350 zł.
Inne wydatki mogą wiązać się np. z dojazdem na sam egzamin. Przykładowo aplikanci z Warszawy w tym roku będą zdawać w Międzynarodowym Centrum Targowo-Kongresowym Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie. Dotarcie tam dla mieszkańców stolicy może nie być łatwe, zwłaszcza w porannych korkach (rejestracja zaczyna się o godz. 9, sam egzamin o 10).
Oczywiście kosztowała też sama aplikacja – ok. 5 tys. zł rocznie. Wielu kandydatów chodziło też na dodatkowe kursy, których koszt wahał się od 2 tys. zł do 4 tys. zł.
W tym roku według informacji MS do egzaminu adwokackiego zostało dopuszczonych 2219 osób, a do radcowskiego – 2755. To nieznaczny spadek w porównaniu z 2017 r., kiedy do egzaminu adwokackiego przystąpiło 2592 kandydatów (zdało 2155), a do radcowskiego – 2840 (zdało 2255). W Polsce jest obecnie blisko 20 tys. adwokatów i ok. 4,5 tys. aplikantów adwokackich. Radców prawnych jest ponad 43 tys., a aplikantów radcowskich – niemal 10 tys.
Z ryzykiem wiąże się także zdawanie egzaminu na własnym komputerze.