1/3 pacjentów z zaburzeniem czynności mózgu nie trafia na oddziały wyspecjalizowane w ich leczeniu. Szwankują też rehabilitacja i dostęp do nowoczesnych terapii.
W tych placówkach, w których działają specjalistyczne oddziały udarowe, standard jest wysoki. – Jest dostęp do specjalistycznego leczenia i wykwalifikowanej opieki oraz, co istotne, do szybkiej rehabilitacji – napisali kontrolerzy NIK w raporcie „Przygotowanie szpitali do leczenia udarów mózgu”. Dokument wziął pod lupę dwadzieścia placówek i kilkuset pacjentów. Kłopoty zaczynają się wówczas, kiedy chory na taki oddział nie trafi.
Choć istnieje sieć wyspecjalizowanych w tej dziedzinie szpitali, to i tak z danych NFZ wynika, że około 30 proc. pacjentów zostaje w lecznicach, które nie zapewniają właściwej opieki, a więc także najwyższego poziomu bezpieczeństwa. Wskaźnik śmiertelności na oddziałach udarowych jest bowiem bardzo niski i wynosi 5,6 proc. Przy leczeniu poniżej trzech dni, które odbywało się głównie (choć nie tylko) poza nimi – wskaźnik wzrastał do 14,4 proc. i aż do 51,4 proc. przy leczeniu ogólnym (NIK podaje dane z 2014 r., jak wynika z danych NFZ za rok 2015, śmiertelność przy leczeniu jednej z kategorii udarów wynosiła ponad 57 proc.).
Ogromnym problemem jest także kontynuacja leczenia. Nawet jeżeli pacjent trafi odpowiednio szybko w dobre ręce i przeżyje, ma problem z rehabilitacją. Z raportu NIK wynika, że jedynie 29 proc. pacjentów oddziałów udarowych zostało zakwalifikowanych do objęcia taką opieką. Przepisy zaś zobowiązują do zapewnienia ciągłości leczenia poprzez rehabilitację neurologiczną wszystkim chorym, u których nie występują przeciwwskazania do ich zastosowania.
Tutaj znów widać różnicę, która wynika z tego, gdzie był leczony chory. W szpitalach, które nie miały specjalistycznego oddziału, tylko 3,7 proc. pacjentów kontynuowało rehabilitację. W przypadku oddziałów neurologicznych i udarowych było ich już ok. 29 proc.
– Rehabilitacja jest rzeczywiście słabą stroną systemu opieki nad chorymi po udarach. Kompleksowa opieka jest opłacalna dla państwa. Dzięki odpowiedniej rehabilitacji pacjent może wrócić do pełnej sprawności. Bez niej będzie potrzebował opieki, więc będzie kosztowniejszy dla państwa – wyjaśnia prof. Jarosław Sławek, konsultant w dziedzinie neurologii w województwie pomorskim.
Jednak według niego sytuacja z leczeniem udarów w Polsce nie jest aż tak zła, jak ją przedstawia NIK. W jego województwie wytypowano jeden ośrodek udarowy z wyspecjalizowanym sprzętem i kadrą na 200 tys. mieszkańców. – Ustaliliśmy też rejonizację. Więc dokładnie wiadomo, gdzie trzeba zawieźć pacjenta, i nie ma obaw, że szpital go nie przyjmie – tłumaczy konsultant. Dodaje, że oddziały są dobrze przygotowane i spełniają wyśrubowane zalecenia NFZ.
Według NIK pozytywne jest to, że finansowanie z funduszu pokrywa koszty leczenia: za ośmiodniową opiekę nad chorym, który przyjechał z udarem, szpital otrzymuje ok. 8 tys. zł. Problemem jest natomiast limitowanie, co oznacza, że trzeba z góry przewidzieć, ilu będzie pacjentów w danym roku. – Jednak trzeba przyznać, że jeżeli przekroczymy wskazaną liczbę, NFZ zazwyczaj zwraca nam pieniądze – dodaje prof. Jarosław Sławek.
Jego zdaniem kolejnym problemem – oprócz wspomnianej rehabilitacji – jest brak dostępu do nowoczesnego leczenia. Chodzi o trombektomię, czyli mechaniczne wyciąganie skrzepów z naczyń krwionośnych. Dziś pacjenci otrzymują leki trombolityczne, czyli takie, które mają rozpuścić skrzepy. – Jednak u części chorych to nie działa, wówczas powinna być możliwość wyciągnięcia ich mechanicznie – tłumaczy lekarz.
Taka terapia nie jest jednak refundowana, bo jest za droga: koszt to ok. 20 tys. zł. Szpital może ją prowadzić na własny koszt. Ale to dzieje się rzadko. Zdaniem konsultanta racjonalne byłoby powołanie kilku ośrodków na jedno województwo i w razie potrzeby dowożenie pacjentów.
Niedoszacowanym problemem jest profilaktyka, która spoczywa przede wszystkim na lekarzu rodzinnym. – Nasi pacjenci pytani, na co chorują, najczęściej nawet nie wymieniają nadciśnienia, pomimo że je mają. Tymczasem to jest jeden z głównych powodów udaru – wyjaśnia lekarz. Kolejnym czynnikiem jest cukrzyca, podwyższony poziom cholesterolu, alkohol, papierosy. Informacje o tym powinien zebrać lekarz rodzinny.
Problem będzie narastał. Obecnie około 90 tys. osób rocznie staje się ofiarą udaru. Jednak wraz ze starzeniem się społeczeństwa liczba ta będzie rosła.
Według danych WHO Polska jest drugim po Rosji krajem w Europie o największym odsetku zgonów spowodowanych udarami. Ich udział w ogólnej liczbie jest u nas ponad dwukrotnie wyższy niż we Francji, w Niemczech, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
Na oddziałach udarowych umiera 5,6 proc. pacjentów, poza nimi do 57 proc.