Lekarze rodzinni chcą, aby Narodowy Fundusz Zdrowia zwracał pacjentom wydatki poniesione na farmaceutyki powyżej 5 tys. zł. Ten pomysł przedstawią posłom.
W Sejmie odbędzie się dziś pierwsze czytanie obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy refundacyjnej oraz ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.
Zgłosili go jeszcze w poprzedniej kadencji parlamentarnej lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego. Pod inicjatywą obywatelską podpisało się wówczas 150 tys. osób. Projekt czekał na rozpatrzenie prawie dwa lata. Jego pierwsze czytanie w Sejmie nowej kadencji miało odbyć się na poprzednim posiedzeniu, ale w końcu do niego nie doszło.
Projekt przewiduje uproszczenie refundacji leków, m.in. odejście od zasady, która obowiązuje od 2012 r., kiedy weszła w życie ustawa refundacyjna (t.j. Dz.U. 2015, poz. 345). Zgodnie z tym aktem prawnym refundowane są tylko te leki, które mają zarejestrowane określone wskazanie medyczne (te podane w ulotce). Wiele medykamentów w praktyce ma jednak szersze zastosowanie, np. leki dla dorosłych są przepisywane także dzieciom. Z tego powodu wiele specyfików od 2012 r. jest dostępnych dla najmłodszych pacjentów tylko ze 100 proc. odpłatnością.
– Obywatelski projekt przewiduje natomiast, że leki będą mogły być refundowane w pełnym zakresie ich zastosowań na podstawie aktualnej wiedzy medycznej, nawet jeżeli te wskazania nie są objęte rejestracją.
To bardzo ważna zmiana, która doprowadzi do rozszerzenia refundacji dla pacjentów. Wymagałaby jednak skorelowania z innymi przepisami dopracowania całego systemu ustawy refundacyjnej, bo art. 40 w jej obecnym brzmieniu przewiduje możliwość wydawania przez ministra zdrowia decyzji o refundacji leku poza zarejestrowanymi wskazaniami – podkreśla Ewa Rutkowska, partner kancelarii Kieszkowska Rutkowska Kolasiński.
Ułatwieniem dla pacjenta ma być także inne rozwiązanie, które przewiduje projekt lekarzy Porozumienia Zielonogórskiego. Proponują oni wprowadzenie mechanizmu zwrotu wydatków poniesionych przez chorych w danym roku ponad maksymalny limit. Zgodnie z obywatelskim projektem miałby on wynieść trzykrotność płacy minimalnej, czyli obecnie 5250, a od stycznia 5550 zł. Po wydaniu tej kwoty na medykamenty zainteresowany zwracałby się do NFZ o zwrot nadpłaty.
– To rozwiązanie korzystne dla pacjentów, bo doprowadzi do obniżenia wydatków na leki refundowane przez osoby wydające najwięcej. Można jednak zastanowić się nad wysokością limitu. Pułap 5,5 tys. zł rocznie jest dość wysoki dla osób najuboższych, np. emerytów. Tę kwotę najpierw muszą przecież wydatkować. Ponadto nie wiadomo, na jakich zasadach i kiedy nastąpi zwrot nadpłaconej kwoty, to ma bowiem określać minister zdrowia w rozporządzeniu – podkreśla Ewa Rutkowska.
Eksperci jednoznacznie krytykują natomiast inne rozwiązanie, które przewiduje projekt. Zgodnie z nim lekarz, wypisując receptę, nie będzie musiał określać poziomu odpłatności przepisywanego leku (np. czy pacjentowi należy się zniżka 30 czy 50 proc). Ich zdaniem uderzy to w pacjentów.
– To jest dążenie lekarzy do uniknięcia odpowiedzialności przed NFZ. Kto jeśli nie lekarz ma stwierdzić, co pacjentowi dolega i jaką odpłatność powinien zastosować w konkretnym schorzeniu – podkreśla Stanisław Piechula, farmaceuta, były działacz samorządu aptekarskiego.
Trzeba bowiem pamiętać, że w polskim systemie refundacji sam lek ma różne poziomy odpłatności w zależności od wskazania medycznego. Obecnie musi je określić lekarz, bo tylko on ma wgląd do dokumentacji medycznej pacjenta i zna jego schorzenia. Może więc precyzyjnie określić, jaka zniżka należy się danej osobie. Nie trudno przewidzieć, jakie byłyby skutki wcielenia w życie pomysłu proponowanego przez Porozumienie Zielonogórskie. Leki z różnymi poziomami odpłatności byłyby wydawane w aptece ze 100 proc. odpłatnością. ©?
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu