Inspektorzy farmaceutyczni nie dość, że nie potrafili przeciwdziałać przestępczej działalności, to często wcale nie chcieli. Takie są wnioski z kontroli przeprowadzonej przez NIK.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak funkcjonowały w ostatnich latach organy, które mają zapobiegać odwróconemu łańcuchowi dystrybucji. Wnioski są zatrważające. Główny inspektor farmaceutyczny zasłużył na pochwałę, ale niektórzy inspektorzy na szczeblu wojewódzkim zostali ocenieni wyjątkowo źle. – To sprawa dla prokuratora – komentuje jeden z pozytywnie ocenianych wojewódzkich inspektorów.
Centralizacja
Najwięcej zastrzeżeń NIK – przy czym izba bazowała na informacjach pozyskanych od GIF – miała do inspekcji w Poznaniu. Z wystąpienia pokontrolnego wynika, że w Wielkopolsce przestępcy mogli czuć się bezpieczni. Dowód? Jak ustaliła izba, WIF w Poznaniu nie realizował zaleceń pokontrolnych, nie wszczynał postępowań wobec podmiotów uczestniczących w odwróconym łańcuchu dystrybucji i uchylał się od wykonywania poleceń GIF nakazujących przeprowadzanie kontroli podmiotów łamiących prawo. Gdy zaś już inspekcja jakieś postępowanie wszczynała, prowadziła je w sposób przewlekły, co pozwoliło naruszającym przepisy uniknąć odpowiedzialności.
Podobna ocena została wystawiona także inspektoratowi warszawskiemu.
– Pamiętajmy jednak, że obecnie inne osoby pełnią funkcje wojewódzkich inspektorów, niż pełniły w czasie, którego dotyczyła kontrola – zwraca uwagę rzecznik GIF Paweł Trzciński. Na to samo zwraca uwagę mazowiecka inspekcja, która już po opublikowaniu raportu izby podkreśliła, że ostatnia kontrola dotycząca oceny prawidłowości pracy WIF w Warszawie przez głównego inspektora farmaceutycznego miała miejsce w 2013 roku. Od tego czasu zaś inspekcja, jak deklaruje, z całych sił walczy z nielegalnym eksportem leków.
Nie zmienia to faktu, że ustalenia NIK są smutne.
– To najlepszy dowód na to, że inspekcja farmaceutyczna w Polsce powinna być bardziej scentralizowana. Obecnie wpływ głównego inspektora na działania wojewódzkich jest bardzo nikły, czego efekty widać – twierdzi Trzciński. Dodaje zarazem, że model, w którym wojewoda weryfikuje pracę inspektora, nie ma racji bytu. Ci bowiem – co podkreśla Trzciński – na kontroli rynku farmaceutycznego się nie znają. W praktyce chodzi o pieniądze. To na barkach wojewodów bowiem spoczywa obowiązek finansowania działań inspekcji.
– To zaś oznacza, że GIF może mieć bardzo ambitne plany dotyczące kontroli, ale nie będzie na nie środków – zwraca uwagę radca prawny dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Jej zdaniem więc centralizacja w przypadku inspekcji farmaceutycznej jest wskazana, lecz musi to oznaczać przejęcie finansowania działań przez budżet centralny.
Delegacja
Jeden z wojewódzkich inspektorów mówi: – Nie sądzę, aby niska skuteczność w zwalczaniu nielegalnego wywozu leków wynikała np. z tego, że ktoś wziął łapówkę. Raczej to wynik tego, że inspektorzy, którzy są od wielu lat farmaceutami, nie chcą zadzierać z bandytami lub nie potrafią oprzeć się kolegom po fachu.
Procederem wywozu leków parają się bowiem zorganizowane grupy przestępcze. – Tym bardziej całością działań powinien kierować główny inspektor. Tylko on, we współpracy z odpowiednimi służbami, może przeciwdziałać tej patologii – podkreśla rzecznik GIF.
Inny z pomysłów to wskazanie, że farmaceuta, który zostaje wojewódzkim inspektorem, nie może pełnić swoich nowych obowiązków w miejscu zamieszkania.
– To dobry pomysł, bo nie narażałby inspektorów na konieczność przeprowadzania kontroli u znajomych – ograniczyłyby się naciski – twierdzi dr Dobrawa Biadun. Jednak inspektorom trzeba byłoby zapewnić mieszkania. Wielu doskonałych aptekarzy mogłoby też nie chcieć przejść na drugą stronę, gdyż nie chcieliby się przeprowadzać. – To, co można by zrobić już teraz i co poprawiłoby sytuację, to wprowadzenie obowiązku składania oświadczeń o braku konfliktu interesów. I to nie tylko przez inspektorów, lecz przez wszystkich farmaceutów pracujących w inspekcji – proponuje dr Biadun.