Ministerstwo Zdrowia rezygnuje z przygotowania wykazu. Eksperci uznali, że byłby on niezgodny z konstytucją, a na jego podstawie mogłaby powstać czarna lista medyków.
Dziennik Gazeta Prawna
7 października 2015 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że lekarz ma prawo odwołać się do klauzuli sumienia – może odmówić wykonania zabiegu i nie musi wskazywać pacjentowi innej placówki, która oferuje takie świadczenie. Po opublikowaniu wyroku pacjentki mogą być narażone na wędrówkę od szpitala do szpitala w poszukiwaniu miejsca, gdzie wykonana zostanie sporna procedura, np. zabieg aborcji. Jednym z pomysłów powstrzymania chaosu było stworzenie rejestru z lekarzami odwołującymi się do klauzuli sumienia. Takie rozwiązanie rekomendowała Rada Europy w rezolucji z października 2010 r.
Marek Balicki, były minister zdrowia, uważa, że jeśli lekarz chce korzystać z klauzuli sumienia, taka informacja musi być dostępna dla pacjentów. Może być odnotowana w istniejącym rejestrze lekarzy, który prowadzi Naczelna Rada Lekarska (NRL).
– Nie może być tak, że u jednego pracodawcy lekarz powołuje się na klauzulę sumienia, a w działalności prywatnej w godzinach popołudniowych już go ona nie obowiązuje, a takie przypadki też się zdarzały – podkreśla Balicki.
Pomysł rozważało Ministerstwo Zdrowia. – Wydawało nam się jednak, że tworząc taką listę, państwo przymusiłoby lekarzy do ujawnienia poglądów. Poza tym istniałby obowiązek stałego aktualizowania listy i powstałoby zagrożenie ujawnienia danych osobowych lekarzy – wyjaśnia Alina Budziszewska-Makulska, wicedyrektor departamentu prawnego w Ministerstwie Zdrowia. Dlatego resort z tego zrezygnował.
– I słusznie – komentuje Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich (RPO). Wyjaśnia, że konstytucja mówi wyraźnie, iż nie można nikogo zmuszać do ujawniania informacji na temat swojego sumienia. – Gdyby ustawodawca podjął decyzję, że taki rejestr powstanie, doszłoby do ujawnienia światopoglądu zarówno tych lekarzy, którzy powołują się na klauzulę sumienia, jak i pozostałych. Stąd prosta droga do stworzenia czarnej listy medyków i spowodowania, że niektóre zabiegi w Polsce przestaną być w ogóle wykonywane – zauważa RPO.
Także NRL uważa, że rejestr prowadziłby do napiętnowania lekarzy.
Problem, w jaki sposób informować pacjentów o dostępie do świadczeń, których im odmówiono, pozostaje otwarty. Resort z decyzją czeka na publikację wyroku.
– Wskazówek udzielił już TK. Sędziowie podkreślili, że obowiązek dostarczenia informacji o miejscu, gdzie uzyskanie takich świadczeń jest możliwe, spoczywa na kierujących placówkami leczniczymi lub płatniku, czyli NFZ – zastrzega Romuald Krajewski, wiceprezes NRL. Dodaje, że dyrektorzy muszą tak zorganizować pracę szpitali, aby był w nich realizowany pełny zakres świadczeń objętych kontraktem z NFZ, a jeżeli z powodu klauzuli sumienia nie jest to możliwe – powinni zawrzeć umowę z podwykonawcą na te procedury, których wykonania odmawiają ich podwładni.
– Lekarze mają obowiązek ujawniania pracodawcy, czy i w jakim zakresie zamierzają korzystać z klauzuli sumienia. Powinno się to odbywać już na etapie rekrutacji – proponuje Romuald Krajewski.
Prawnicy ostrzegają, że żądanie takiej deklaracji nie jest możliwe na gruncie kodeksu pracy. Artykuł 221 k.p. wylicza, jakich informacji można się od kandydata do pracy domagać, np. daty urodzenia czy wykształcenia. Nie ma tam mowy o światopoglądzie. Taka informacja musiałaby się znaleźć w aktach pracowniczych, do których dostęp mają określone osoby. Musiałyby one poznać poglądy religijne pracownika – informuje Maciej Jabłoński, prawnik z Kancelarii Adwokackiej Maciej Jabłoński.
Kwestia ta jest różnie uregulowana w UE. W Portugalii i we Włoszech zbiera się od medyków oświadczenia, czy będą korzystać z klauzuli sumienia. W Portugalii placówki, w których lekarze odmawiają udzielania świadczenia, muszą współpracować ze szpitalami, gdzie taka procedura będzie wykonana na ich koszt.