Pierwszą część dyskusji zdominowały dyskusje na temat samego tytułu ustawy oraz definicji zarodka. Posłowie PiS postulowali, by tytuł projektu zmienić na "ustawa o ochronie genomu i embrionu ludzkiego". Jak przekonywał wiceprzewodniczący komisji zdrowia Czesław Hoc (PiS), obecny jest "złudny i mylny", bo nawet poczęcie dziecka metodą zapłodnienia in vitro nie czyni pary płodną, więc stosowanie tej procedury niepłodności nie leczy.



Podkreślił, że skuteczność in vitro jest bardzo niska, a stosowanie tej metody wiąże się ze śmiercią innych "istnień ludzkich, nawet czasami rodzeństwa". "Dziecko ma być darem miłości, a nie jej produktem" - dodał poseł.

Odnosząc się do słów Hoca, Maciej Orzechowski (PO) powiedział, że "po raz kolejny na komisji zdrowia poseł, lekarz, mówi rzeczy, które nie są zgodne z danymi naukowymi, w pewien sposób raniąc uczucia osób, które posiadają dzieci z in vitro, czy też same pochodzą z procedury in vitro".

Przeciwny zmianie tytułu był wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, który wskazywał, że ten, jaki zaproponował Hoc, nie odzwierciedla zakresu proponowanej regulacji. Podkreślił, że wbrew temu, co mówił poseł PiS, in vitro jest uznane przez światowe autorytety za technologię medyczną służącą leczeniu niepłodności.

Obecny na posiedzeniu komisji prof. Waldemar Kuczyński z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku wskazywał z kolei, że ustawa w proponowanym kształcie zapobiega występowaniu wcześniactwa, niskiej masy urodzeniowej i innych powikłań położniczych i neonatologicznych, ponieważ są one związane z ciążą wielopłodową, a w projekcie przewidziano ograniczenie liczby zarodków przenoszonych do ciała biorczyni.

Podkreślił, że skuteczność metody in vitro jest bardzo wysoka i w przypadku pacjentek do 25. roku życia, poddawanych tej procedurze z powodu niepłodności partnera, sięga 85 proc. W późniejszym wieku skuteczność in vitro spada o ok. 15 proc. co kolejne pięć lat. Kuczyński wskazywał ponadto, że wśród poczętego naturalnie potomstwa par, które wcześniej dłużej niż osiem lat bezskutecznie się o nie starały, częstość występowania wad wrodzonych jest taka sama jak w przypadku zastosowania metody in vitro, a czasami nawet wyższa.

Odnosząc się do argumentu o tym, że życie dzieci poczętych metodą in vitro jest okupione śmiercią innych, podkreślił zaś, że zarówno w warunkach naturalnej selekcji gamet, jak i w warunkach leczenia in vitro, jedynie 3 proc. komórek jajowych doprowadza do żywego urodzenia.

"Zarodki, które są zatrzymane w rozwoju w czasie pięciu dni hodowli (w in vitro), wykazują ponad 97 proc. wad genetycznych. W związku z tym, ich losem, w sposób naturalny, nie jest życie" - powiedział.

Kolejnym punktem spornym na posiedzeniu komisji była definicja zarodka. W myśl poprawki zgłoszonej przez Hoca, powinna ona mówić, że zarodek to "organizm ludzki na wczesnym etapie rozwoju", a nie "grupa komórek", jak zapisano w rządowym projekcie. Poseł PiS wskazywał, że z zarodka może powstać wyłącznie człowiek, więc embrion posiada "nienaruszalne prawa człowieka i fundamentalne prawo do życia".

Wiceminister zdrowia odpowiadał, że pojęcie "organizm" jest "niestabilne na gruncie nauki" i różni naukowcy rozumieją pod nim co innego. Z kolei Orzechowski przekonywał, że przyjęcie propozycji Hoca mogłoby skutkować tym, że osoby z dodatnim testem ciążowym zaczną upominać się o pewne świadczenia, np. związane z przedwczesną śmiercią dziecka.

Kolejna propozycja Hoca dotyczyła ustanowienia procedury adopcji zarodków w drodze zgody wydawanej przez sąd. W jego ocenie dałoby to szanse na rozwój tym zarodkom, które dziś są poddane kriokonserwacji. Radziewicz-Winnicki odparł, że projekt rządowy przewiduje możliwość dawstwa zarodków i gamet w procedurze prostszej niż sądowa, a ponadto stanowi, że zarodki nie mogą być mrożone dłużej niż 20 lat.

Komisja opowiedziała się za odrzuceniem propozycji Hoca; ten zapowiedział, że zgłosi je jako wniosek mniejszości.

Członkowie komisji poparli we wtorek poprawki zgłoszone przez przewodniczącego podkomisji Grzegorza Sztolcmana (PO). Stanowią one m.in., że preimplantacyjna diagnostyka genetyczna (jej stosowanie jest w myśl projektu dozwolone wyłącznie ze wskazań medycznych) jest wykonywana w medycznym laboratorium diagnostycznym. Poprawka wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych. Kolejna nakłada na osoby uczestniczące w procedurze in vitro obowiązek zachowania w tajemnicy zdobytych informacji. W szczególności chodzi o embriologów, których nie obowiązuje tajemnica lekarska.

Posłowie poparli poprawkę, na mocy której do projektu ma zostać wprowadzony zapis nakładający na członków mającej powstać przy ministerstwie zdrowia Rady ds. Leczenia Niepłodności obowiązek wyłączania się z jej posiedzeń w przypadku konfliktu interesów.

Komisja poparła we wtorek również poprawkę, która pozwoli osobom wykonującym zawód diagnosty laboratoryjnego na prace w laboratoriach embriologicznych ośrodków medycznie wspomaganej prokreacji.

Do projektu zgłoszono, oprócz merytorycznych, także poprawki doprecyzowujące. Jedna z nich dotyczy np. tego, że skoro anonimowego dawcę informuje się o braku praw do dziecka to powinien zostać poinformowany także o braku obowiązków wobec niego. Komisja wprowadziła także grupę poprawek redakcyjnych.

Omawiając po kolei każdy artykuł projektowanej ustawy posłowie dyskutowali m.in. na temat zasadności pobierania komórek od osób, które nie mogą wyrazić na to zgody (np. u osób nieprzytomnych, w celu zabezpieczenia ich płodności na przyszłość) oraz dopuszczalności prowadzenia badań nad zarodkami, które są obarczone wadą.

Wcześniej, obradująca we wtorek rano podkomisja opowiedziała się za odrzuceniem poprawek zgłoszonych przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką. Zakładały one m.in., że in vitro będzie dostępne dla samotnych kobiet, bez względu na ich orientację seksualną.

Z informacji zawartych na stronie Sejmu wynika, że drugie czytanie projektu znajduje się w czwartkowym harmonogramie obrad między godz. 13 a 15. Sprawozdawcą komisji został poseł Sztolcman. Zaplanowano 10 minutowe oświadczenia w imieniu klubów i 5 minutowe w imieniu kół.

10 kwietnia posłowie skierowali do dalszych prac w komisji zdrowia dwa projekty - rządowy i autorstwa posłów SLD. Podkomisja zdecydowała, że wiodącym projektem będzie ten zgłoszony przez rząd. Zakłada on m.in., że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa i związki nieformalne. Liczba tworzonych zarodków ma być ograniczona do sześciu, chyba że kobieta skończy 35. rok życia lub gdy będą ku temu wskazania medyczne. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni. (PAP)