Po ubiegłorocznym rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego przybywa placówek uzupełniających dyżurami godziny pracy medyków wynikające z etatu
ikona lupy />
Czas pracy i odpoczynku lekarza / Dziennik Gazeta Prawna
DGP przeprowadził sondę wśród szpitali. 70 proc. placówek, które odpowiedziały na ankietę, rozlicza dyżury lekarzy w sposób, który usankcjonował 6 listopada ubiegłego roku Sąd Najwyższy w składzie 7 sędziów (sygn. akt I PZP 2/14). Zmian w zasadach wynagradzania nie przewidują natomiast podmioty, które zatrudniają medyków na kontraktach lub wcześniej wprowadziły równoważny czas pracy.
Kosztowny odpoczynek
Zgodnie z obowiązującymi przepisami lekarzowi przysługuje bezpośrednio po dyżurze 11–godzinny odpoczynek. Przy czym z reguły jest on wykorzystywany w etatowych godzinach pracy. Z tego powodu wielu medyków nie ma możliwości wypracowania liczby godzin, do której są zobowiązani w umowach o pracę. Pracodawcy uzupełniają więc brakujące godziny do etatu, odliczając je od dyżurów. W efekcie pomniejszają wynagrodzenie lekarzom. Zdaniem sędziów SN szpitale mają prawo tak postępować. Powód? Czas pracy lekarza składa się z dwóch części. Jednej wypełniającej ustawową tygodniową normę (wynosi ona 37 godzin i 55 minut) oraz drugiej, która ją przekracza. Przy czym czas pełnienia dyżuru medycznego wlicza się do czasu pracy. Lekarzowi nie przysługuje więc podwójne wynagrodzenie za te część dyżuru, która została wliczona do umownego czasu pracy.
Mają oszczędności
Coraz więcej szpitali decyduje się na uzupełnianie nominału czasu pracy godzinami spędzonymi przez lekarza na dyżurze. – W ten sposób płacą tylko za czas faktycznie przepracowany – tłumaczy Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego (WSS) w Legnicy.
System stosują zarówno szpitale działające w formule spółki (np. Megrez z Tychów), jak i kliniczne, np. Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 2 w Szczecinie.
– Korzyści płynące ze stosowania orzeczenia mają wymiar ekonomiczny. Mniejszy jest fundusz przeznaczony na dyżury – podkreśla Dorota Rąkowska z WSS w Olsztynie.
Inna lecznica – WSS w Rybniku – policzyła, że wprowadzenie rozliczeń z lekarzami zgodnie z orzeczeniem SN pozwoliłoby jej zaoszczędzić 1,5 mln zł rocznie. Przy czym w przypadku tej placówki nowy system udało się wprowadzić tylko częściowo. – Niestety po zapowiedzi zmian kilkunastu lekarzy wypowiedziało klauzulę opt-out i trzeba było rozpisać konkurs na zatrudnienie obsady dyżurów na umowach cywilnoprawnych – podkreśla Michał Sieroń, rzecznik WSS w Rybniku.
Dyrektorzy szpitali, którzy postępują zgodnie z uchwałą SN, podkreślają, że dzięki temu unikają też problemów związanych z niewypracowaniem przez lekarzy tygodniowej normy czasu pracy.
– Gdybyśmy nie wprowadzili takiego rozwiązania, mielibyśmy trudności z rozliczeniem średniorocznie ponad 42 tys. godzin, co oznaczałoby konieczność utworzenia dodatkowych 22 etatów lekarskich – wylicza Mariola Dwornikowska-Dąbrowska, zastępca dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) we Wrocławiu.
Zmiany systemu rozliczania wynagrodzeń lekarzy nie przewidują natomiast te placówki, które wcześniej wprowadziły równoważny czas pracy lekarzy (np. Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krajkowie) lub zatrudniają medyków na kontraktach (np. USK w Olsztynie).
Tracą ćwierć etatu
Wprowadzanie nowych zasad w szpitalach nie jest proste, bo wiąże się z oporem medyków. Ci buntują się przeciw dopełnianiu godzin pracy dyżurami.
– Lekarze etatowi, ustawowo zmuszani do odpoczynku po dyżurze, tracą finansowo. Miesięcznie po każdych czterech dyżurach, przepada im równowartość aż jednej czwartej etatu – oburza się Ryszard Kijak z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Przed listopadową uchwałą część lekarzy, którzy nie godzili się na potrącanie im wynagrodzeń za dyżury z racji przymusowego odpoczynku, występowało do sądów pracy z pozwami o zwrot pieniędzy. Orzecznictwo sądów nie było wówczas jednolite. W sądach rejonowych i okręgowych (m.in. w Rzeszowie, Krakowie czy Białymstoku) zapadło wiele wyroków korzystnych dla medyków. W efekcie szpitale wypłacały im żądane kwoty wraz z odsetkami. Jednak orzeczenie SN diametralnie zmieniło sytuację. Obecnie to szpitale wygrywają przed sądami.
– Mieliśmy kilka spraw z lekarzami, ale te rozstrzygnięcia, które zapadły po wydaniu uchwały SN, są korzystne dla nas – ujawnia Dorota Godlewska, prawnik z WSS w Bielsku-Białej.
Tymczasem wznowienie postępowań zapowiada już WSS im. Kopernika w Łodzi. W 2013 r. spotkał się on z falą roszczeń około 100 lekarzy. Szpital przegrał w pierwszej instancji.
– Po listopadowej uchwale SN w poszerzonym składzie należy się spodziewać wyroków na korzyść szpitala – wyjaśnia Katarzyna Fortak–Karasińska, radca prawny z kancelarii Fortak & Karasiński.
Dodaje natomiast, że na podstawie tej uchwały nie ma możliwości wzruszenia prawomocnych orzeczeń, które zapadły przed 6 listopada 2014 r.