Od początku roku do rzecznik praw pacjenta wpłynęło ponad 350 zgłoszeń pacjentów skarżących się na długie oczekiwanie na wizytę u specjalisty oraz 700 zgłoszeń od pacjentów przewlekle chorych, skarżących się na problemy z otrzymaniem recepty na leki refundowane.
Tymoteusz Kasprzycki z Warszawy od sześciu lat przyjmuje lekarstwa na astmę. Do tej pory lekarze bez mrugnięcia okiem wypisywali mu recepty ze zniżką przysługującą osobom przewlekle chorym. Wszystko zmieniło się dwa miesiące temu. Najpierw lekarz rodzinny odesłał Kasprzyckiego z kwitkiem, twierdząc, że diagnoza specjalisty alergologa została wypisana na nieodpowiednim wzorze. Ten udał się zatem do prywatnego alergologa, który rozszerzył diagnozę. Ale gdy pacjent wrócił do lekarza rodzinnego, ten zażądał od niego dokumentacji od specjalisty z placówki publicznej.
Problem w tym, że dostanie się do państwowego alergologa w stolicy graniczy z cudem. Już samo zarezerwowanie wizyty wymaga zwolnienia się z pracy i odstania w kolejce kilku godzin. Przez telefon nie można tego zrobić – jest stale zajęty. – Gdy już odstałem swoje, usłyszałem, że najbliższy wolny termin to połowa wakacji – mówi Kasprzycki, wykładowca ekonomii na jednej z wyższych uczelni w Warszawie. Zapisał się na lipiec, ale jednocześnie szuka lekarza, który przyjmie go szybciej. Bo za chwilę skończą mu się leki, a za ich nową partię będzie musiał zapłacić pełną kwotę – tysiąc złotych. Miesięcznie. – Nie stać mnie na to – mówi krótko.
Ile trzeba czekać na wizytę u lekarza? Telefony milczą
Anna Rawska z Centralnej Wojskowej Przychodni Lekarskiej CePeLek w Warszawie potwierdza, że liczba pacjentów, którzy zapisują się do specjalistów, wyraźnie się zwiększyła. Przychodzą nawet z dzielnic położonych na obrzeżach Warszawy. W recepcji placówki chcieliśmy się dowiedzieć, ile czeka się na wizytę u poszczególnych specjalistów. Nie udało się – wszystkie telefony były cały czas zajęte. Podobnie jest w innych miastach. Telefony milczą, a kolejki się wydłużają. I do rejestracji, i do specjalistów. W niektórych poradniach w Szczecinie terminy wizyty u endokrynologa wyznaczane są na grudzień.
Problem potwierdza rzecznik praw pacjenta. Od początku roku do jego biura wpłynęło ponad 350 zgłoszeń pacjentów skarżących się na długie oczekiwanie na wizytę u specjalisty oraz 700 zgłoszeń od pacjentów przewlekle chorych, skarżących się na problemy z otrzymaniem recepty na leki refundowane. – Chodzi tutaj o zdarzenia związane m.in. z odmawianiem przez lekarzy POZ kontynuacji leczenia farmakologicznego z uwagi na brak w dokumentacji medycznej pacjenta informacji od lekarza specjalisty m.in. o sposobie leczenia i ordynowanych lekach – wyjaśnia Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta.
Jednym z powodów bałaganu jest także brak odpowiedniej komunikacji ze specjalistami, którzy nie przykładają wagi do formalnych wymogów ze strony NFZ. Jedna z lekarek przywołuje przypadek pacjentki, która tydzień temu zasłabła, więc w trybie pilnym wysłała ją do kardiologa. Ta wróciła po kilku dniach z... ustną informacją od specjalisty, że „wszystko jest z nią w porządku”.
Nie ma informacji w oficjalnych dokumentach pacjenta
Zdaniem lekarzy przypadki takie wcale nie należą do rzadkości – wielu informacji nie ma w oficjalnych dokumentach pacjenta, a przekazywane są jedynie ustnie. A nawet jeśli już specjalista coś napisze, to rzadko kiedy na wskazanych przez NFZ blankietach.
Barbara Król, kierownik jednej z przychodni w stolicy, miała tak wielu pacjentów, których dokumentacja była źle wypełniona, że oficjalnie zwróciła się w tej sprawie do NFZ. Pytała, co zrobić, jeżeli w poświadczeniu o chorobie są odpowiednie dane, ale jest wydane na innym niż obowiązujący wzorze. „Czy lekarz rodzinny, który zna pacjenta, widzi go średnio co miesiąc i ocenia, że jego stan jest stabilny i wskazane jest kontynuowanie farmakoterapii, może przepisać leki z refundacją, choć jest to niezgodne z zapisami umowy?” – pytała w swoim piśmie Barbara Król. NFZ w odpowiedzi przywołał obowiązujące przepisy.
A te mówią, że lekarz w poradni specjalistycznej zobowiązany jest do pisemnego informowania lekarza POZ (nie rzadziej niż co 12 miesięcy) o rozpoznaniu, sposobie leczenia, rokowaniu, ordynowanych lekach, w tym o okresie ich stosowania i dawkowania, oraz o wyznaczonych wizytach kontrolnych. Natomiast lekarz POZ może kontynuować leczenie farmakologiczne pacjenta, jeżeli ma informację od specjalisty. I choć przepisy nie są nowe, to ze strachu przed kontrolą lekarze wolą pilnować wszystkich szczegółów. Nie chcą płacić za refundację danego leku, jeżeli NFZ stwierdzi, że został on wydany osobie nieuprawnionej. Innymi słowy, nieważne, że pacjent jest przewlekle chory. Ważniejsze, aby system był zdrowy.