W Polsce na 100 tys. mieszkańców przypada średnio 2,5 szpitala. Eksperci coraz częściej mówią, że to za dużo. Nieoficjalnie wiadomo, że zwolennikiem racjonalizacji systemu jest też premier Mateusz Morawiecki.

W porównaniu z krajami Unii Europejskiej Polska ma jeden z najwyższych współczynników liczby łóżek szpitalnych przypadających na 100 tys. mieszkańców. Jak wynika z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, średnia dla UE to 529,4, wskaźnik zaś dla Polski to 660,1. W państwach unijnych systematycznie zmniejsza się liczbę łóżek w placówkach całodobowej opieki stacjonarnej, coraz więcej świadczeń wykonywanych jest w lecznictwie ambulatoryjnym, które jest tańsze.

W Polsce też dostrzeżono taką potrzebę – temu m.in. miało służyć wprowadzenie sieci szpitali, która ma umożliwić lepszą koordynację świadczeń szpitalnych i ambulatoryjnych. Nowy system działa dopiero czwarty miesiąc; jakie będą jego efekty i czy przełożą się na liczbę łóżek, przekonamy się wkrótce.

Przestarzałe zasady dyżurowania

Wśród ekspertów coraz wyraźniej słychać jednak głosy, że szpitali w Polsce jest za dużo, a przede wszystkim, że są źle zorganizowane. Andrzej Jacyna, szef NFZ, przekonuje, że system trzeba zreformować, szczególnie w obliczu problemów kadrowych, które w najbliższych latach będą się pogłębiać. – Czy w Warszawie musi pracować na ostro całą dobę ponad 30 bloków operacyjnych? Czy musi pracować 12 kardiologii interwencyjnych? Uważam, że nie. Dzisiaj marnujemy pieniądze. Musimy zmienić podejście do organizacji systemu – mówi. Podkreśla, że już teraz liczba lekarzy jest niewystarczająca, by utrzymać dotychczasową liczbę placówek.

Zdaniem szefa NFZ należy przeorganizować sposób dyżurowania szpitali. – Trzeba dopuścić do sytuacji, że w niektórych szpitalach blok operacyjny pomiędzy godziną 19 a 7 działa w ograniczonym zakresie, świadczy usługi wyłącznie dla pacjentów już przebywających w szpitalu – tłumaczy Andrzej Jacyna.

Również Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego, uważa, że nie wszystkie placówki muszą dyżurować przez całą dobę. – Aby zmniejszyć obciążenie pracą w systemie dyżurowym, musimy zagwarantować, że do danych szpitali nie będą trafiali pacjenci w stanach wymagających pilnej interwencji, czyli ograniczymy profil do działalności planowej – proponuje. Jego zdaniem szpitale powinny podzielić się kompetencjami, nie wszystkie muszą robić wszystko.

Coraz częściej eksperci wskazują, że w naszych szpitalach dyżuruje jednocześnie zbyt wielu lekarzy. Profesor Piotr Czauderna, koordynator sekcji ochrony zdrowia prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju, zwraca uwagę, że nasze stany zatrudnienia są znacznie wyższe niż na porównywalnych oddziałach szpitalnych za granicą.

– Cały system dyżurów jest trochę przestarzały, oparty na specjalistach jednoimiennych – ocenia. Jego zdaniem skrajną niewydolność powodują również ostre dyżury w zbyt wielu placówkach. – Utrzymujemy wysokie obsady dyżurowe, żeby mieć pełną gotowość we wszystkich szpitalach. To jest nieefektywne. Podobnie jak utrzymywanie zbyt wielu jednoimiennych oddziałów w tej samej miejscowości – przekonuje Piotr Czauderna.

Podobnego zdania jest Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. Zwraca uwagę, że polskie placówki są podzielone na małe oddziały, z wąskimi specjalizacjami. A na każdym takim oddziale musi dyżurować lekarz. Jego zdaniem rozwiązaniem byłoby ich łączenie i tworzenie oddziałów wieloprofilowych. Potrzebne jest też stworzenie nowej funkcji – lekarzy hospitalistów, którzy byliby lekarzami pierwszego kontaktu w szpitalu, nawigatorami pacjenta. – To jest zresztą zgodne z mapami potrzeb zdrowotnych, gdzie wykazano, że wiele oddziałów bardzo specjalistycznych nie musi w ogóle funkcjonować – dodaje.

Powstają nowe, stare zostają

Według raportu NIZP-PZH w ciągu ostatnich siedmiu lat przybyło w Polsce ponad 200 nowych szpitali (raport jest z 2016 r.). Piotr Czauderna zwraca uwagę, że choć otwieramy kolejne placówki, nie zamykamy starych, nie przenosimy do nich starych oddziałów.

– Przykładem może być szpital dziecięcy WUM w Warszawie – ogromny, który stoi w dużej mierze niewykorzystany. Potem to się nie finansuje, generuje długi – podkreśla.

Roman Kolek przekonuje, że jeśli nie stać nas na radykalną decyzję o redukcji liczby placówek, trzeba szukać innych rozwiązań.

– Jeśli powiedziało się A co do sieci szpitali, to trzeba powiedzieć B i ustalić poziomy referencyjne nie tylko ze względu na specyfikę, ale także w odniesieniu do zakresów usług najczęściej wybieranych przez pacjenta – proponuje. Określa to jako sieć branżową, która pozwoli na kompatybilność jednoimiennych oddziałów, np. sieć oddziałów chirurgicznych.

Andrzej Jacyna uważa, że reorganizacja to zadanie na najbliższy czas.

– Trzeba to przepracować, na pewno będzie to wymagać zmian ustawowych, rozporządzeń i zarządzeń – mówi.

Nieoficjalnie wiadomo, że zwolennikiem racjonalizacji systemu jest premier Mateusz Morawiecki. Przy tej okazji przywoływany jest przykład Holandii, w której przy 18 mln mieszkańców jest ok. 90 szpitali. Zachowując proporcje, w Polsce powinno być ich ok. 180, a jest ponad 900.

Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, jakie konsekwencje mogłyby wywołać decyzje o zamykaniu szpitali, stąd bardziej prawdopodobna jest reorganizacja systemu.