Winiety i fotografowanie tablic rejestracyjnych nie wchodzą w grę. Będą za to elektroniczne opłaty z wykorzystaniem urządzeń pokładowych i bilety okresowe dla tych, którzy z autostrad korzystają sporadycznie. Elektronika pozwoli pogodzić interesy państwa i prywatnych koncesjonariuszy. Resort infrastruktury ma do końca tygodnia wybrać spośród sześciu scenariuszy ten, który pozwoli usunąć bramki z autostrad. Będzie to jedna z ostatnich decyzji Elżbiety Bieńkowskiej przed wyprowadzką do Brukseli
W tym tygodniu wicepremier Elżbieta Bieńkowska ma ogłosić, jakie rozwiązanie od 2017 r. zastąpi bramki na autostradach, żeby drogi w szczycie sezonu nie zamieniały się w gigantyczne parkingi. Resort infrastruktury brał pod uwagę sześć scenariuszy. Decyzja zostanie podjęta na podstawie analizy porównawczej opracowanej przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
Opłaty elektroniczne w rozbiciu na metodę płatności w 2014 r. / DGP
Pomysł wprowadzenia winiet (papierowych albo elektronicznych) nie wchodzi w rachubę – ustaliliśmy. Choć rozwiązanie to byłoby najłatwiejsze do wdrożenia, to jednak jednocześnie jest najmniej efektywne, bo z doświadczenia wiadomo, że winiety wykupiłoby tylko 30–40 proc. kierowców. Poza tym wprowadzenie winiety obowiązującej na wszystkich autostradach, tzn. zarządzanych przez GDDKiA i przez koncesjonariuszy, oznaczałoby konieczność wypłaty tym ostatnim wysokich rekompensat.
Odpada też raczej pomysł video-tollingu, czyli sieci kamer automatycznie rozpoznających tablice rejestracyjne. Nie zawsze są one w stanie odczytać numery, np. gdy tablica jest brudna.
Wynajęci przez rząd eksperci z firmy URS najwyżej ocenili elektroniczny system poboru opłat. Naszych nieoficjalnych ustaleń na razie nie potwierdzają GDDKiA ani resort infrastruktury.
Jeżeli kierowcy będą musieli się wyposażyć w urządzenia pokładowe, może je dostarczać (choć nie tylko on) obecny operator systemu viaTOLL, firma Kapsch, już wydający kierowcom ciężarówek przyrządy viaBOX, a osobówek – viaAUTO. Rząd nie chce się uzależniać od jednego dostawcy, a zamiast tego wolałby doprowadzić do rozproszenia rynku. Urządzenia (i zapewne własne systemy rozliczeń) są w stanie dostarczyć choćby Siemens, Bosch, Efkon i Continental. Do gry mogliby włączyć się też operatorzy kart flotowych, np.: Routex, PKN Orlen Flota, EuroShell i UTA. Mogliby dystrybuować urządzenia pokładowe, a pod koniec miesiąca rozliczać się z operatorami płatności, którzy mieliby podpisane umowy z GDDKiA. – Do dyrekcji trafiałyby pieniądze ściągnięte za faktycznie przejechane kilometry. Konkurencja miałaby wymusić obniżenie opłat prowizyjnych – usłyszeliśmy od urzędników.
Nie jest jeszcze przesądzone, czy urządzenie pokładowe będzie obowiązkowe dla wszystkich (w analizach wskazywane jest to jako jedna z wad tej koncepcji). Bo jeśli tak, to trzeba by zapewnić urządzenia dla wszystkich użytkowników autostrad płatnych, tj. nawet 5–6 mln aut, podczas gdy tylko niewielki odsetek kierowców korzysta z tych dróg regularnie. Ten sam problem byłby z autami zagranicznymi. Dlatego w grę wchodzi możliwość wykupienia biletu okresowego (np. na 24 godziny, trzy dni itd.) albo na określoną trasę.
Jak wskazali analitycy, główną zaletą elektronicznego systemu jest brak konieczności korzystania z punktów poboru opłat i budowania kolejnych. Jak wynika z materiałów, które Kapsch przedstawił 10 września posłom podkomisji ds. transportu, koszt wdrożenia takiego systemu to ok. 650 mln zł (koszt rozbudowy i unowocześnienia obecnego systemu viaTOLL oraz dostawy ok. 5 mln urządzeń pokładowych do końca 2018 r.), przy jednoczesnym zwrocie z inwestycji w 2017 roku. „Tradycyjny system tylko w zakresie inwestycji infrastrukturalnych na tej samej sieci dróg wymaga wydatków Skarbu Państwa na minimalnym poziomie ok. 1,5 mld zł, a zwrot z inwestycji jest możliwy pod koniec 2019 r.” – czytamy w materiałach dostarczonych posłom. Dyrekcja twierdzi, że wyliczenia dla systemu Kapscha są niepełne.
Co istotne, taki system daje też możliwość wprowadzenia interoperacyjności, czyli będzie współdziałał z systemami koncesjonariuszy. O ile tylko uda się przekonać ich do współpracy. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, Kapsch prowadzi wstępne rozmowy ze spółkami autostradowymi, by przekonać je do własnego systemu viaTOLL.
Kapschowi nie spodoba się pomysł dostarczania urządzeń pokładowych przez inne podmioty. Zgodnie z umową z GDDKiA firma do końca 2018 r. jest operatorem systemu viaTOLL. Dlatego może dojść do sporu prawnego. Pytani przez nas przedstawiciele austriackiego giganta twierdzą, że w umowie jest zapis o rozwijaniu systemu poboru opłat od aut osobowych, w związku z czym dyrekcja nie może powierzyć tego zadania innemu podmiotowi. – Jesteśmy zobligowani kontraktem do skutecznego poboru opłat na poziomie nie niższym niż 99,97 proc. Wynika z tego, że ponosimy pełną odpowiedzialność, także finansową, za efektywny pobór opłat – tłumaczy Krzysztof Gorzkowski z Kapscha.
Jednak, jak zauważa Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA, obecna umowa z Kapschem nie przewiduje bezbramkowego elektronicznego systemu poboru opłat od samochodów osobowych.