Zaniżanie lub zawyżanie odszkodowań, opóźnienia w wypłatach i procedury sprzyjające korupcji – wojewodowie i GDDKiA notorycznie łamią przepisy przy wywłaszczaniu mieszkańców pod budowę dróg krajowych
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) zbadała, jak w latach 2008–2013 przebiegał proces skupowania nieruchomości przez Skarb Państwa pod drogi krajowe objęte Programem Budowy Dróg Krajowych na lata 2008–2013.
Wyniki kontroli, do których dotarł DGP, są miejscami druzgocące dla wojewodów i GDDKiA. Izba zarzuca im wręcz nieprzestrzeganie praw obywateli w procesie wywłaszczeń. W dużej mierze to „zasługa” specjalnych regulacji, które wprowadzono w grudniu 2006 r. w ustawie o inwestycjach drogowych. „Szczególne procedury ustanowione w tej ustawie ułatwiły wprawdzie pozyskanie nieruchomości przeznaczonych pod drogi, ale także zwiększyły ryzyko naruszania przez organy administracji publicznej stosujące te procedury praw obywateli pozbawionych ich własności” – stwierdza NIK.

Operat trudna rzecz

Jednym z głównych przewinień przedstawicieli Skarbu Państwa jest nieprawidłowe ustalanie wysokości odszkodowań (ich zaniżanie lub zawyżanie). To rezultat błędów popełnianych w operatach szacunkowych nieruchomości sporządzanych przez rzeczoznawców. W dodatku pracownicy urzędów wojewódzkich nierzetelnie weryfikują dostarczane im dokumenty. „W efekcie popełniane błędy nakładały się na siebie i w istotnym stopniu wpływały na wysokość przyznawanych odszkodowań” – komentują inspektorzy w raporcie.
Urzędnicy bardzo różnie podchodzą do kwestii weryfikacji dokumentów. W lubelskim urzędzie wojewódzkim na 40 badanych przez kontrolerów spraw tylko w dwóch przypadkach akta zawierały dokumentację potwierdzającą przeprowadzenie weryfikacji operatów szacunkowych, określających wartość nieruchomości. W związku z tym nie wiadomo do końca, kto i na ile się wysilił przy sprawdzaniu dokumentów. Ale już np. u wojewody świętokrzyskiego po każdej weryfikacji urzędnicy sporządzali protokoły z odbioru operatu.
Nawet jeśli szacunki rzeczoznawców są kontrolowane, to i tak warto się od nich odwoływać. W woj. wielkopolskim, lubelskim, mazowieckim i świętokrzyskim wniesiono 500 odwołań od decyzji ustalających wysokość odszkodowań. Z jednej strony to tylko 4 proc. wszystkich decyzji. Ale z drugiej – minister transportu uznał za zasadne aż 40 proc. z nich. To oznacza, że osoba wywłaszczana, decydując się na odwołanie, ma sporą szansę wykazać, że ma rację albo że chociażby urzędnicy dopuścili się błędów.

Wieczność wojewody

Kolejnym zarzutem NIK jest przeciąganie w nieskończoność spraw odszkodowawczych. Teoretycznie wojewoda powinien wydać decyzję w terminie 30 dni od dnia, w którym decyzja o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej stała się ostateczna, lub 60 dni od nadania jej rygoru natychmiastowej wykonalności. W praktyce rzadko kiedy jest to przestrzegane. Gdy kontrolerzy wzięli pod lupę 200 takich postępowań (w urzędach wojewódzkich: lubelskim, podkarpackim, świętokrzyskim, wielkopolskim oraz mazowieckim), okazało się, że niemal w żadnym z nich nie dotrzymano terminów. Większość decyzji odszkodowawczych (141) wydano w terminie od 3 do 12 miesięcy. W skrajnych przypadkach właściciele nieruchomości czekali ponad 2 lata. Urzędnicy zazwyczaj tłumaczą się dużą ilością obowiązków i sztywnymi procedurami rozstrzygania. To jednak nie przekonuje NIK, która jest zdania, że to bardziej efekt zwłoki w rozpoczynaniu postępowań oraz nieuzasadnionych przerw w ich trakcie.

Zabrakło drugich oczu

Oberwało się także bezpośrednio Generalnej Dyrekcji. Zasady wykupu ziemi pod inwestycje drogowe nie były zgodne z procedurami antykorupcyjnymi, które GDDKiA sama wcześniej ustaliła. Dyrektor GDDKiA w dokumencie „Polityka antykorupcyjna GDDKiA” z marca 2012 r. określił m.in. zasady zapobiegania konfliktom interesów oraz przeciwdziałania możliwości wystąpienia zjawisk korupcyjnych. „Ustalono wówczas, że w obszarach szczególnie narażonych na korupcję należy stosować zasadę dwóch par oczu – każde działanie urzędnika miało być weryfikowane przez jego przełożonego lub innego upoważnionego pracownika. Wbrew tym zapisom zdarzało się, że zakupem nieruchomości pod drogi krajowe zajmowały się pojedyncze osoby, gdyż formalnie zezwalał na to regulamin organizacyjny GDDKiA” – stwierdziła NIK.
Dyrekcja się broni, że ocena Izby nie była całkiem negatywna. – Centrala GDDKiA otrzymała ocenę opisową, gdzie przy stwierdzonych nieprawidłowościach szereg aspektów działalności Centrali zostało ocenionych przez NIK również pozytywnie – twierdzi rzecznik Dyrekcji.
Ekspertów skala nieprawidłowości przy wywłaszczeniach nie dziwi. – W Polsce mamy do czynienia z nieporządkiem w przepisach, co przynosi odwrotny efekt od zamierzonego, tzn. uznaniowości urzędników, która jest korupcjogenna. To dotyczy nie tylko budowy dróg, lecz także remontów linii kolejowych czy planowania przestrzennego – stwierdza dr Łukasz Zaborowski, ekspert Instytutu Sobieskiego z zakresu spraw miejskich i transportowych.
Ludzie na decyzję o odszkodowaniu czekali czasem nawet 2 lata
Samorządom też daleko do świętości
Nie tylko Skarb Państwa narusza przepisy przy wywłaszczaniu właścicieli nieruchomości. W czerwcu jako pierwsi opisywaliśmy raport NIK dotyczący tego samego zagadnienia w odniesieniu do samorządów. Wnioski również nie napawały optymizmem.
Po skontrolowaniu niemal 13 tys. działek w 20 gminach kontrolerzy ujawnili, że właściciele 1/5 nieruchomości zajętych pod drogi mają kłopot z uzyskaniem odszkodowań. Przewlekle prowadzone postępowania sprawiają, że ludzie w skrajnych przypadkach czekają na należne im pieniądze nawet dekadę. Tak było m.in. w Otwocku, gdzie byli właściciele wypłatę otrzymali po 10 latach. „Taka opieszałość podważa zaufanie do instytucji publicznych” – stwierdziła NIK.
Zdaniem NIK to wina wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którzy opieszale prowadzą postępowania dotyczące ustalenia wysokości odszkodowań. To przejawia się np. niewystąpieniem do wojewody o decyzję stwierdzającą nabycie własności, niezłożeniem do sądu wniosku o ujawnienie w księdze wieczystej praw do nieruchomości czy niepodejmowaniem negocjacji z byłymi właścicielami gruntów.
Poważnym problemem w gminach są niestarannie prowadzone ewidencje. W prawie wszystkich skontrolowanych jednostkach (z wyjątkiem jednej) stwierdzono nierzetelne prowadzenie ewidencji zasobu nieruchomości, księgowej oraz ewidencji dróg. Wykazy zawierały nieaktualne i błędne dane, a to oznacza, że wójtowie nie wiedzą nawet, ile w rzeczywistości mają działek oraz jaki jest ich stan prawny. Przykładowo burmistrz Kostrzyna (woj. wielkopolskie) w odniesieniu do 58 działek nabytych przez gminę w latach 1994–2010 wstrzymywał się od 3 do nawet 19 lat z wystąpieniem do sądu o ujawnienie w księgach wieczystych prawa własności gminy. Niektórzy lokalni urzędnicy byli na tyle niezorientowani w temacie, że o działkach z nieuregulowanym statusem dowiadywali się... od kontrolerów NIK.