Zapowiadają się poważne modyfikacje rozkładów jazdy komunikacji podległej samorządom.
Co chcę jeszcze zmienić resort infrastruktury / Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa jednostki, które wydają uprawnienia do wykonywania przewozów regularnych, nie potrafią zadbać o potrzeby mieszkańców dojeżdżających autobusami do pracy czy szkół. Odjeżdżają one o tej samej godzinie – albo rano, albo po południu. To się jednak ma niedługo skończyć. Resort zamierza wprowadzić obowiązek wyznaczania nowych kursów w połowie przedziału czasowego między już istniejącymi. Ma to umożliwić racjonalizację godzin odjazdów autobusów oraz przyczynić się do zwiększenia oferty komunikacyjnej dla podróżnych.
Taką zmianę planuje zaproponować w projekcie nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym oraz niektórych innych ustaw, który został już zgłoszony do prac legislacyjnych Rady Ministrów.
Zaskoczone gminy
Plany resortu nie podobają się samorządowcom. – Jestem przerażony. Projektodawcy najpierw coś proponują, a dopiero potem myślą nad konsekwencjami – mówi Wadim Tyszkiewicz, przewodniczący Zrzeszenia Prezydentów, Burmistrzów i Wójtów Województwa Lubuskiego, prezydent Nowej Soli. – Ciężko pracowaliśmy nad organizacją komunikacji autobusowej. Wykonaliśmy gigantyczną pracę, aby stworzyć siatki kursów. A resort zamierza wprowadzić nowe reguły. Samorządy powinny same decydować o odjazdach autobusów, lepiej, żeby państwo się w to nie wtrącało – dodaje.
Podobnego zdania jest Adrian Misiejko, prawnik w Dr Krystian Ziemski & Partners Kancelaria Prawna w Poznaniu. – Niewątpliwie próba zapewnienia pasażerom kursów w zróżnicowanych godzinach byłaby z ich punktu widzenia pożądana. Jednakże zbyt restrykcyjne regulacje w tym zakresie mogłyby skutkować ograniczeniem dostępu do rynku dla nowych przewoźników – uważa.
A to – jego zdaniem – może skończyć się tym, że potrzeby pasażerów nadal nie będą zaspokojone, bo nikt i tak nie będzie chciał jeździć o nieopłacalnych porach.
Krytykuje też inną propozycję resortu infrastruktury. Chodzi o przepis, wedle którego przewozy o charakterze użyteczności publicznej mają być organizowane wyłącznie na tych liniach, które nie są obsługiwane przez przewoźników komercyjnych. – Jest to niemal dokładne odwrócenie dotychczasowego postulatu gmin i powiatów – wyjaśnia Adrian Misiejko.
Te domagały się wprowadzenia tzw. prawa wyłącznego, tj. zapewnienia im monopolu na wykonywanie przewozów na najbardziej rentownych trasach w zamian za realizowanie przez nie przewozów również na liniach ekonomicznie nieopłacalnych.
Przedsiębiorcy też krytykują
Propozycję MIiB negatywnie ocenia również Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej. – Wprowadzenie jej nasili pogłębiającą się zapaść w transporcie publicznym, gdyż samorządy nie mają środków finansowych na realizację nierentownych przewozów – uważa Adam Karolak, prezes IGKM. Izba domaga się wykreślenia z ustawy o publicznym transporcie zbiorowym zakazu przyznawania prawa wyłącznego.
– Polska jest bodajże jedynym krajem w UE, który pozbawił organizatora publicznego transportu zbiorowego, a więc przede wszystkim jednostki samorządu terytorialnego, przyznawania prawa wyłącznego. Tymczasem mogłoby ono dotyczyć określonych linii komunikacyjnych, dni tygodnia czy godzin, w których kursują autobusy. Wydaje się, że jest to jedyny instrument, który umożliwi samorządom zorganizowanie przewozów użyteczności publicznej, zwłaszcza na liniach o małej liczbie pasażerów, a tym samym o małej rentowności – twierdzi Adam Karolak.
W jego ocenie niektóre przepisy proponowane przez resort nie powinny w ogóle obejmować komunikacji miejskiej, a jedynie przewozy podmiejskie czy regionalne. Chodzi np. o możliwość zatrzymywania się autobusów w miejscach, które nie są uwzględnione w rozkładzie jazdy (patrz infografika). Obecnie kierowca może stawać tylko na takich przystankach.
– Chyba resort nie przeanalizował tej zmiany pod kątem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wprowadzenie takiego rozwiązania jest szczególnie niebezpieczne w komunikacji miejskiej. Podobnie nie powinien jej objąć przepis, który mówi o wyznaczaniu kursów w połowie już istniejących odjazdów – dodaje Karolak.