Powołanie regulatora cen wody - taki będzie m.in. efekt noweli ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Pierwsze czytanie rządowego projektu odbyło się w środę w Sejmie - kluby opozycyjne złożyły wnioski o jego odrzucenie.

Projekt przedstawił posłom wiceminister środowiska Mariusz Gajda. Celem projektu jest, jak mówił, "efektywny nadzór nad ustanawianiem cen i opłat za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i odprowadzenie ścieków".

"Ta zmiana ustawy jest konsekwencją ustawy Prawo wodne oraz realizacją zaleceń NIK, dotyczących kształtowania cen na dostarczanie wody i odprowadzone ścieków" - podkreślał Gajda.

Projekt zakłada, że od 1 stycznia 2018 r. rolę regulatora gospodarki wodnej przejmie prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie" oraz dyrektorzy regionalnych zarządów gospodarki wodnej PGW "Wody Polskie". PGW "Wody Polskie", przypomniał Gajda, to instytucja powołana na mocy ustawy Prawo wodne z 20 lipca 2017 r.

Zadaniem nowego organu regulacyjnego - dyrektorów zarządów regionalnych PGW "Wody Polskie" - będzie m.in zatwierdzanie taryf za zbiorowe zaopatrzenie w wodę oraz zbiorowe odprowadzanie ścieków, a także rozstrzyganie sporów między przedsiębiorstwami wodociągowo-kanalizacyjnymi a odbiorcami usług - mówił Gajda. Jego zadaniem będzie także opiniowanie projektu regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków.

Rozwiązanie to, podkreślał Gajda, ma przyczynić się do wyeliminowania ryzyka nieuzasadnionego wzrostu stawek opłat oraz cen za pobór wody i odprowadzanie ścieków.

Jak relacjonował wiceminister środowiska, w obowiązującym stanie prawnym to gmina zatwierdza taryfę za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków, na podstawie przekazanego przez przedsiębiorstwo wodociągow-kanalizacyjne wniosku o zatwierdzenie taryfy. Zwracał zarazem uwagę, że przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne funkcjonują często w formach spółek prawa handlowego, w których gmina jest większościowym bądź wyłącznym właścicielem.

Skutek jest taki, mówił Gajda, że "ten kto ustala taryfę, tę taryfę także zatwierdza".

W konsekwencji może to prowadzić, mówił, do nieuzasadnionego wzrostu cen i stawek opłat za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków. Tym bardziej, że, jak głosi uzasadnienie, jednostki samorządu terytorialnego "mimo dostępnych narzędzi kontrolnych, w szczególności w postaci prawa do weryfikacji wniosków taryfowych, często nie wykorzystują swoich uprawnień, a tym samym nie chronią w wystarczającym stopniu odbiorców usług przed systematycznym wzrostem cen". Właśnie dlatego, wyjaśniał Gajda, zatwierdzanie cen taryf ma teraz dokonywać regulator.

Ponadto regulator będzie wymierzał kary pieniężne za nieprzestrzeganie obowiązku przedstawienia do zatwierdzania taryf lub stosowanie zawyżonych cen albo stawek opłat już po ich zatwierdzeniu. Będzie także gromadził i przetwarzał informację dot. przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych.

Organ regulacyjny ma również prowadzić punkty informacyjne dla odbiorców usług. Od decyzji regulatora przewidziano odwołanie do Sądu Okręgowego w Warszawie – Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w ciągu 14 dni od daty jej doręczenia. Rozwiązanie to, jak mówił wiceminister, powinno przyczynić się do zmniejszenia liczby sporów i konfliktów powstałych na tym tle.

W projekcie określono też zasady i warunki zbiorowego zaopatrzenia w wodę przeznaczoną do spożycia przez ludzi oraz zbiorowego odprowadzania ścieków, w tym m.in. zasady: działalności przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych, tworzenia warunków do zapewnienia ciągłości dostaw i odpowiedniej jakości wody oraz niezawodnego odprowadzania i oczyszczania ścieków. Dokument określa także wymagania wobec jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi oraz tryb zatwierdzania taryf.

Zgodnie z projektem przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne będą ponosić opłatę za wydanie decyzji dotyczącej zatwierdzenia taryf przez regulatora. Przyjęto, że wysokość opłaty stanowi dwukrotność opłaty za wydanie pozwolenia wodnoprawnego - będzie to 500 zł. Po zmianach przedsiębiorstwo wodno-kanalizacyjne będzie określać taryfę na 3 lata. Dotychczas taryfy obowiązywały przez rok.

Choć projekt noweli przygotowało Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, relacjonował go wiceminister środowiska. Gajda tłumaczył, że jest tak dlatego, bo od 2018 roku gospodarka wodna ma należeć do zadań resortu środowiska. Od wejścia w życie ustawy do 1 stycznia 2018 roku, dodał Gajda, funkcje regulatora ma pełnić Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej.

Projekt poparł przedstawiciel PiS. Jak mówił przedstawiciel tego klubu Ryszard Bartosik, nowe regulacje nie spowodują dodatkowego obciążenia obywateli, a powinny chronić przed nadmiernym podnoszeniem cen za dostarczanie wody.

Podczas debaty projekt wywołał jednak gwałtowne protesty przedstawicieli opozycji.

Krystyna Sibińska (PO) podkreślała, że żadne uwagi zgłaszane do projektu nie zostały przez rząd uwzględnione. Krytykowała zasadę ustalania taryf na 3 lata.

Dodała, że regulator tak naprawdę nie będzie "niezależny", bo "będą nim zarządzać partyjni nominaci". "Wody Polskie już ze wszystkiego będą czerpały pieniądze" - zaznaczyła.

Mówiła, że "regulator będzie mógł wprowadzić taryfy tymczasowe, które nie wiadomo jak długo będą obowiązywały". Piętnowała, że w projekcie jest brak jakiegokolwiek vacatio legis i wchodzi on w życie od razu po ogłoszeniu.

"W związku z tym, że ustawa jest przygotowana w pośpiechu, bez konsultacji, stwarza zagrożenie dla przedsiębiorstw, klub PO składa wniosek o odrzucenie tego bubla prawnego" - mówiła Sibińska.

Józef Brynkus (Kukiz'15) przekonywał, że nowa ustawa nikomu nie przyniesie korzyści. Zwracał uwagę, że PGW "Wody Polskie" nie będzie ponosić żadnej odpowiedzialności za ingerencję w ceny dostarczania wody.

"Po co psuć coś, co dobrze funkcjonowało od lat? Mieszkańcy mogli dotąd rozliczać swoich włodarzy i radnych za wysokość opłat za wodę i ścieki. Proponowane przez rząd rozwiązanie burzy ten ustalony od wielu lat ład funkcjonowania społeczności gminnych w Polsce" - podkreślał Brynkus. Dodał, że projekt pogłębi tylko kłopoty finansowe gmin.

Składając wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu apelował, by "strona rządowa poszła po rozum do głowy i wycofała się z tego projektu".

Wniosek o odrzucenie złożył też w imieniu klubu Nowoczesna Marek Sowa. Podkreślał, że rząd tym projektem chce odebrać kluczowe uprawnienie, jakie mają samorządy gminne - ustalania cen wody. "Wydawało się, że wpaść na tak absurdalny pomysł nikt nie będzie w stanie, a państwo pokazujecie, że można" - mówił Sowa.

Przypomniał, że już dziś wojewoda może ingerować w wysokość taryf ustalanych przez gminy, jeśli uzna je za niewłaściwe. Zdaniem Sowy, rządowy projekt jest także niezgodny z konstytucją.

Krytyczny był także występujący w imieniu PSL Kazimierz Kotowski, zapowiadając poparcie wniosków o odrzucenie projektu w pierwszym czytanie. "Ta ustawa ma pokazać naszym samorządom, jak bardzo ich nie lubicie" - mówił. "Gdzie jest szacunek do decyzji suwerena, który tak jak wybrał posłów, wybrał także radnych i wójta?" - pytał.

Poseł PSL przekonywał także, że projekt służy przede wszystkim zapewnieniu środków na PGW "Wody Polskie", a jego skutkiem będzie m.in. zahamowanie gminnych inwestycji wodnych.

Projekt krytykowali także występujący w debacie posłowie niezrzeszeni - Ryszard Galla i Jan Klawiter. Ten drugi zwracał uwagę, że projekt jest niezgodny z zasadą pomocniczości państwa, w myśl której rząd ingeruje w uprawnienia samorządu tylko tam, gdzie samorząd nie może sobie poradzić.

Gajda odpowiadał krytykom m.in., że na niewłaściwe ustalanie przez gminy cen za wodę zwracał uwagę niezależny organ, jakim jest NIK. Zapewniał też, że w PGW "Wody Polskie" nie będą zatrudniani "Misiewicze".

Głosowanie wniosków o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu przewidziano jeszcze na obecnym posiedzeniu Sejmu.