Osoba, która planuje wycinkę na cele niezwiązane z działalnością gospodarczą, będzie musiała zgłosić ten fakt w gminie. Ta, po przeprowadzeniu oględzin, będzie mogła w ciągu 14 dni wnieść sprzeciw. Jeśli tego nie zrobi, właściciel będzie mógł usunąć drzewa czy krzewy wskazane w zgłoszeniu bez żadnych opłat.
Jeżeli jednak w ciągu pięciu lat od dokonania oględzin wystąpi o pozwolenie na budowę i będzie ona miała związek z prowadzeniem działalności gospodarczej, a także będzie realizowana na części nieruchomości, na której rosły wycięte drzewa lub krzewy, gmina nałoży na właściciela obowiązek uiszczenia opłaty za wycinkę. Takie zmiany do ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2134 ze zm.) wprowadziła sejmowa komisja ochrony środowiska.
Opozycja: wątpliwości jak były, tak są
– Te przepisy komplikują całą procedurę – komentuje Dominik Gajewski, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Najważniejsze jednak jest to, że posłowie wycofali się z wprowadzenia generalnego zakazu prowadzenia działalności gospodarczej na nieruchomości, z której wycięto drzewo – dodaje.
Natomiast opozycja na poprawkach PiS nie pozostawia suchej nitki.
– Przecież właściciel nieruchomości, który np. odkupi działkę, wcale nie musi mieć świadomości, że tam dwa lata temu rosły drzewa. To nie on deklarował, że nie będzie prowadził działalności gospodarczej. Tymczasem zgodnie z tymi poprawkami to aktualny właściciel ma ponieść konsekwencje – krytykuje Józef Brynkus, poseł Kukiz’15.
– Gmina będzie udostępniała protokół z oględzin, więc jeżeli ktoś będzie chciał się dowiedzieć, czy na działce były wycinane drzewa, będzie miał taką możliwość – wyjaśnia Wojciech Skurkiewicz, poseł PiS.
Stawki za wycinkę / Dziennik Gazeta Prawna
– W przepisach notarialnych o sprzedaży i kupnie nie ma obowiązku, aby w dokumentacji znajdowała się informacja o wycinkach. To tworzenie jakiegoś fikcyjnego, nieuregulowanego nigdzie obowiązku – wskazuje jednak Józef Brynkus.
– Każdy, kto kupuje nieruchomość, powinien zapoznać się z informacjami, które jej dotyczą – odpiera te zarzuty Anna Paluch, poseł PiS.
Procedury zawiłe i niezrozumiałe
Wątpliwości budzą też przepisy, które regulują kwestie dotyczące sytuacji, gdy gmina po zgłoszeniu chęci wycinki przez właściciela sprzeciwi się temu. Wówczas będzie można skorzystać z tradycyjnej ścieżki, czyli ubiegać się w urzędzie o zezwolenie na wycinkę. I jeśli uzyska się zgodę, nie trzeba będzie ponosić żadnych opłat.
Nieścisłe są też regulacje dotyczące karania właścicieli nieruchomości. Wynika z nich, że z sankcją będą musieli liczyć się ci, którzy wytną drzewo lub krzew pomimo sprzeciwu gminy „i” braku zezwolenia na wycinkę. To oznacza, że trzeba będzie spełnić te dwa warunki, aby zostać ukaranym. Właściwszy w tym wypadku byłby spójnik „lub”, wówczas byłoby jasne, że wycięcie drzewa także w przypadku samego sprzeciwu gminy zagrożone jest karą.
Ta zgodnie z projektem ma wynieść dwukrotność opłaty za wycięcie drzewa. Z taką sankcją będą musieli liczyć się również ci, którzy wytną je bez zgłoszenia lub przed upływem terminu, w jakim gmina miała czas na ustosunkowanie się do niego.
Samorządy będą zobowiązane do sprawdzania, czy nieruchomość, z której usunięto rośliny, została wykorzystana na cele związane z działalnością gospodarczą.
– To kolejny bubel prawny. Pozorna próba uszczelnienia przepisów. Prawo trzeba konstruować precyzyjnie, żeby było stosowalne i egzekwowalne – uważa Gabriela Lenartowicz, poseł PO. – Wprowadzone przez posłów PiS przepisy łatwo będzie można obejść – dodaje Józef Brynkus.
W ocenie opozycji proponowane przepisy będą komunikatem dla wszystkich właścicieli nieruchomości, że na wszelki wypadek lepiej wyciąć drzewa, by potem nie mieć problemów.
Dzisiaj ma się odbyć drugie czytanie projektu. Prawdopodobnie jeszcze podczas trwającego do piątku posiedzenia Sejmu zostanie on przegłosowany i skierowany do Senatu. Ten zajmie się nim 20–21 kwietnia. Nowe regulacje wejdą w życie 14 dni od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu