Już niedługo powinniśmy się przekonać, czy operatorzy będą musieli płacić właścicielom działek, przez które przechodzą przewody energetyczne czy rurociągi.
PRAWO RZECZOWE
Szacuje się, że tylko 5 proc. różnego rodzaju linii przesyłowych ma uregulowany stan prawny. Po wprowadzeniu w 2008 r. do kodeksu cywilnego nowego rodzaju ograniczonego prawa rzeczowego w postaci służebności przesyłu (art. 3051) właściciele nieruchomości zaczęli żądać wynagrodzenia za korzystanie z terenów, przez które przechodzą np. linie energetyczne czy gazociągi. Kłopot w tym, że odpowiedzią operatorów przesyłowych na niemal każdy taki wniosek było wykazywanie, że opłaty się nie należą, gdyż doszło do zasiedzenia. Wiele z instalacji pochodzi bowiem jeszcze z czasów głębokiego PRL.
Orzecznictwo w tej kwestii jest niekorzystne dla właścicieli gruntów. Wszystko dlatego, że Sąd Najwyższy, a za nim sądy powszechne na potrzeby tego typu spraw sięgają do regulacji dotyczących zasiedzenia służebności gruntowej. Jednak pojedyncze sądy zaczęły kwestionować taką wykładnię przepisów o zasiedzeniu, a więc art. 292 w zw. z art. 285 par. 1 i 2 k.c. Ostatnio Trybunał Konstytucyjny przyjął do merytorycznego rozpoznania pytanie prawne Sądu Rejonowego Poznań Nowe Miasto i Wilda, który zwrócił uwagę, że nie do pogodzenia z konstytucją jest praktyka polegająca na stosowaniu przepisów o służebności gruntowej do służebności przesyłu. „Przyglądając się sytuacji przeciętnego właściciela nieruchomości, powstałej na skutek pojawienia się wykładni Sądu Najwyższego dopuszczającej zasiedzenie służebności odpowiadającej swoją treścią służebności przesyłu, trudno nie zauważyć jej istotnego pogorszenia. Taka osoba nie mogła mieć świadomości biegu przeciwko niej terminu zasiedzenia służebności, która przed 3 sierpnia 2008 r. nie istniała (sic!). Nie mogła podjąć w związku z tym żadnej obrony, w konsekwencji została lub zostanie postawiona przed faktem pozbawienia lub ograniczenia własności przynajmniej części należącej do niej nieruchomości” – czytamy w uzasadnieniu pytania. Zdaniem sądu nie ma w polskim prawie przepisów, które stawiałyby w uprzywilejowanej sytuacji przedsiębiorstwa przesyłowe, w praktyce orzeczniczej zaś tak są właśnie traktowane.
Wszystko wskazuje na to, że o wiele wcześniej TK odpowie na połączone do jednego rozpoznania pytania prawne sądów z Brodnicy i Grudziądza, które też kwestionują królującą w orzecznictwie wykładnię art. 292 i 285 k.c. W sprawie o sygn. akt P 10/16 są już stanowiska wszystkich uczestników postępowania. O ile prokurator generalny uważa, że zaskarżone regulacje są zgodne z konstytucją, o tyle i rzecznik praw obywatelskich, i marszałek Sejmu są odmiennego zdania.
Jak podkreśla RPO, szczególna ochrona prawa własności powinna zakładać, że właściciel może się dowiedzieć o prawnej możliwości zasiedzenia w momencie, gdy stosowny termin jeszcze nie upłynął. Jego zdaniem w tym przypadku ingerencja w prawo własności nie spełnia też przesłanki konieczności, bo na skutek wprowadzenia do k.c. służebności przesyłu (w tym możliwości jego przymusowego ustanowienia) przedsiębiorstwa przesyłowe mają instrument należycie chroniący ich interes prawny w zakresie dostępu do infrastruktury i jej niezakłóconego eksploatowania.
Ograniczone prawo rzeczowe / Dziennik Gazeta Prawna
Z kolei jak przypomina marszałek Sejmu, ustawodawca ustanowił zamknięty katalog praw rzeczowych i tylko on, w drodze ustawy, może go poszerzyć lub zmienić treść konkretnego prawa. „Wykładnia prawa nie powinna mieć charakteru prawotwórczego” – zaznacza marszałek.
– Gdyby TK podzielił te zastrzeżenia, mielibyśmy do czynienia z rewolucją. To oznaczałoby nie tylko możliwość dochodzenia wynagrodzenia za przesył, ale także odszkodowania do 10 lat wstecz za wcześniejsze bezumowne korzystanie ze służebności – mówi mec. Marcin Kwas, specjalizujący się w takich sprawach. – Tam, gdzie operatorom udało się uzyskać zasiedzenie w drodze zasiedzenia służebności gruntowej, właściciele działek mogliby wznowić postępowania – dodaje.