Klienci zdążyli już przyzwyczaić się do rosnących cen usług oraz ograniczeń programów lojalnościowych w bankach. Tendencja trwa od przynajmniej kilku kwartałów. Jej kontynuację potwierdzają ostatnie decyzje zarządów. Pod koniec grudnia o zmianach w tabeli opłat i prowizji poinformował Alior. Całkowicie wycofał tzw. moneyback, czyli możliwość otrzymania zwrotu części wydatków poniesionych kartami kredytowymi. Z 5 do 3 proc. zmniejszył też moneyback dostępny w ramach Konta rozsądnego.
Przychody i zyski banków przestały rosnąć / Dziennik Gazeta Prawna
Nieco wcześniej zmiany w cennikach wprowadziło kilka innych banków. Wśród nich m.in. Millennium, który z 7 do 7,99 zł podniósł prowizję za prowadzenie Konta osobistego czy z 4 do 4,99 zł – opłatę za kartę wydaną do Konta internetowego. Z kolei w Toyota Banku podrożały karty. Z 1,25 do 2,50 zł miesięcznie wzrosła prowizja za dodatkową debetówkę. W niektórych kontach podrożały także opłaty za przelewy do ZUS i urzędów skarbowych – z 0,5 do 3 zł. Z kolei Nordea Bank do dwóch miesięcznie ograniczył liczbę darmowych wypłat z bankomatów Euronetu. Każda następna to koszt 4 zł. Niekorzystne dla użytkowników kart kredytowych zmiany wprowadziły także Euro Bank i BGŻ. A kolejne zmiany szykują się już za chwilę. Na przykład mBank ogłosił już podwyżkę opłat za dołączane do rachunków ubezpieczenia medyczne.
– Powody, dla których banki podnoszą prowizje, są te same od dłuższego czasu. Mowa oczywiście o spadku prowizji od transakcji kartami, niskich stopach procentowych i wprowadzeniu nowej opłaty ostrożnościowej. Na razie nie widać, aby czynniki te przestały być aktualne w najbliższym czasie, co każe sądzić, że tendencja do podnoszenia cen będzie utrzymana – uważa Marta Czajkowska-Bałdyga, analityk sektora finansowego w Domu Maklerskim Banku BPS.
Z rynkowych szacunków wynika, że ze względu na ustawowe obniżenie interchange, czyli prowizji od transakcji kartami, przychody banków mogą spaść o ok. miliard złotych w skali roku. Z kolei opłata ostrożnościowa to koszt w wysokości ponad 300 mln zł. Ze względu na spadek stóp procentowych zaś wynik sektora na odsetkach obniżył się w ub. roku o ok. 2 mld zł (według danych za okres od stycznia do końca listopada).
Mimo to rentowność polskiego sektora bankowego jest dużo wyższa niż w krajach strefy euro. Działające u nas banki mogą pochwalić się zwrotem z kapitału na poziomie kilkunastu procent. W strefie euro wskaźnik ten jest zwykle o połowę niższy i w tym kierunku będzie podążać polski sektor. – W perspektywie kilku lat banki w Polsce będą musiały się pogodzić ze spadkiem rentowności – uważa Marta Czajkowska-Bałdyga. Taki efekt będzie miało funkcjonowanie w środowisku niskich stóp procentowych. Specjaliści są zgodni, że na dłuższą metę banki będą musiały się do tego przyzwyczaić. – Gdyby dziś stopy procentowe były u nas bliskie zera, jak jest w strefie euro, pewnie i rentowność banków znacznie by spadła – uważa Tomasz Bursa, analityk sektora finansowego z firmy Opti Capital.
Zdaniem ekspertów największą falę podwyżek prowizji mamy już za sobą. – Bankom udało się wyhamować spadek przychodów odsetkowych. Wydaje mi się także, że instytucje zdążyły już zrekompensować sobie spadek przychodów z interchange – uważa Tomasz Bursa. Dodaje jednak, że poziom konkurencji w polskim sektorze bankowym będzie maleć, bo liczba podmiotów obecnych na tym rynku zmniejsza się w wyniku fuzji i przejęć. – Nie liczyłbym więc na obniżki cen w bankach – mówi.

Rentowność naszych banków jest wyższa niż w strefie euro