Ze względu na bardzo niskie kwoty dodatków energetycznych korzysta z nich tylko część osób, które mają do nich prawo. Przyjęta w przepisach procedura ich przyznawania jest zaś dla gmin kosztowna.

Od 1 maja zaczną obowiązywać nowe kwoty dopłat do prądu, które przysługują odbiorcom wrażliwym energii elektrycznej (osobom uprawnionym do dodatku mieszkaniowego). Wprawdzie minister gospodarki nie wydał jeszcze obwieszczenia, w którym zostaną one oficjalnie ogłoszone, ale już wiadomo, że dodatki będą jeszcze niższe. Wpływ na ich wyliczanie ma m.in. średnia cena energii elektrycznej podawana przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. W ubiegłym roku była ona niższa od tej z 2013 r.
Wysokość dodatku zmieni się minimalnie. Dla osoby samotnej wyniesie on od przyszłego miesiąca 11,08 zł. Dziś to 11,36 zł. Dla rodzin liczących od 2 do 4 członków dopłata spadnie z 15,77 zł do 15,39 zł, a dla 5-osobowych i większych z 18,93 zł do 18,47 zł.
Gminy zwracają uwagę, że z takiej pomocy korzysta niewiele osób. W niektórych samorządach nawet mniej niż połowa osób uprawnionych do dopłaty mieszkaniowej. Samo przyznanie świadczenia jest natomiast kosztowne i nie pokrywa go dotacja z budżetu. Teraz wydatki jeszcze wzrosną, bo w związku ze zmianą kwot gminy będą musiały wszcząć postępowania i wszystkim osobom zmienić decyzję.
– Skoro obniżka będzie niewielka, najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie kwot dodatków na obecnym poziomie – przekonuje Magdalena Rynkiewicz-Stępień, zastępca dyrektora Miejskiego Centrum Świadczeń w Opolu.
Ministerstwo Gospodarki twierdzi jednak, że przepisy nie dają uprawnień do ustalania wysokości dodatków w kwotach wyższych, niż wynikałoby to z art. 5c ust. 2 ustawy z 10 kwietnia 1997 r. – Prawo energetyczne (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1059 ze zm.).
Zdaniem Damiana Napierały, zastępcy dyrektora Poznańskiego Centrum Świadczeń, gdyby dodatek mieszkaniowy powiększyć o kwotę dopłaty do prądu, koszty byłyby niższe. Gmina nie musiałaby prowadzić dwóch postępowań.
– Dodatek energetyczny w obecnej formule i wysokości ma charakter pomocy wycinkowej. Przyznawanie go w takiej formie wydaje się mało sensowne – uważa dr Piotr Kurowski z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.