Musimy dbać o silną współpracę z Europą Zachodnią, by stworzyć wspólny zintegrowany system dostaw gazu. To zagwarantuje nam niskie ceny błękitnego paliwa – wskazuje Jan Chadam, prezes spółki Gaz-System, operatora gazociągów przesyłowych
W ubiegłym tygodniu mieliśmy spore zamieszanie gazowe. Czy to Rosjanie przysłali nam mniej gazu, niż powinni, czy to my nagle zamówiliśmy więcej, a Rosjanie dostarczyli nam tyle co zwykle? Bo to chyba istotna różnica.
Wygląda na to, że w ostatnim okresie rzeczywiście zamówiliśmy nieco więcej gazu, niż wynosi średnia dostaw ze Wschodu w pierwszych dniach września. Zamówienia były wyższe nawet o około 40 proc. od standardowych i stąd wzięło się zamieszanie.
Ale mamy dość ciepły wrzesień i magazyny rezerwowe wypełnione do maksimum. Po co nam 40 proc. więcej?
Należałoby o to zapytać naszą główną firmę gazową – PGNiG. Ja myślę, że taka była po prostu struktura dostaw. Część gazu, jak wszyscy pewnie wiemy, może być dostarczana z kierunku zachodniego i często z tego korzystamy. Tym razem spółka chciała dostarczyć więcej gazu z kierunku wschodniego. Stąd mogła się wziąć okresowa różnica.
Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG, napisała w poniedziałkowym DGP, że być może przyczyna jest inna, bardzo prozaiczna. Jej zdaniem PGNiG po prostu przypomniało sobie, że nie wypełniło letniego minimum, i zaczęło zamawiać znacznie większe ilości gazu niż dotychczas, co spowodowało problem.
Trudno mi się do tego odnieść, ponieważ nie znam tego kontraktu. Gaz-System jest spółką odpowiedzialną za transport gazu i zgodnie z regulacjami europejskimi musi być niezależnym operatorem traktującym wszystkie firmy na równych zasadach. Nie znamy szczegółowych zapisów kontraktów na dostawy gazu naszych klientów. Całe to zamieszanie uważam za kompletnie niepotrzebne.
A w przeszłości zdarzały się już takie sytuacje, że Gazprom nie dostarczał takich ilości gazu, jakie zamawiało PGNiG?
Oczywiście, że się zdarzały. Pomiędzy dostawcą a odbiorcą istnieje takie porozumienie, że gaz zamawia się w dłuższych okresach, np. w okresie tygodniowym, natomiast codziennie istnieje możliwość skorygowania takiego zamówienia. W zależności od tego, jakie są możliwości dostawcy i czy dostawca chce to zrealizować, ta korekta jest potwierdzana lub nie. W tym przypadku tego potwierdzenia nie było, dlatego dostawca zrealizował zlecenie na stabilnym, przeciętnym poziomie.
Nie ma pan takiego wrażenia, że rosyjski Gazprom będzie starał się manipulować dostawami, by wpłynąć na nasze możliwości reeksportu na Ukrainę? Istnieje ryzyko, że staniemy się przedmiotem nie do końca rynkowej gry?
My nie mamy czegoś takiego jak reeksport gazu. Jako spółka oferujemy usługę przesyłu gazu na Ukrainę, ale jest to usługa świadczona na rzecz niemieckiego partnera. Cały proces nie wpływa na nasz ogólny bilans gazowy. Warto jednocześnie zaznaczyć, że ilość gazu przesyłanego na Ukrainę jest bardzo mała. To zaledwie 4 mln m sześc. na dobę.
Ale mimo to musieliśmy wstrzymać przesył na jakiś czas.
Tak, ale wynikało to z możliwości technicznych naszego systemu, który historycznie był budowany tylko pod dostawy ze Wschodu na Zachód. W tym zakresie nie ma absolutnie żadnej polityki, a decyzje nie są podejmowane na poziomie zarządu spółki, tylko na poziomie dyspozytora zarządzającego przepływami gazu w systemie.
Czy w takim razie Gazprom, znając nasze ograniczenia, może tak kręcić kurkami, że nie będziemy w stanie przesyłać gazu na Ukrainę?
Takich rzeczy nie można wykluczać, ponieważ sytuacja polityczna jest rzeczywiście skomplikowana. Przesył gazu na Ukrainę nie odbywa się jednak kosztem polskiego bilansu gazowego. Poza tym tak, jak podkreślałem, jest to bardzo mała ilość. W ciągu roku przesył na Ukrainę wynosi około 1 mld m sześc. gazu. Tymczasem ukraińskie potrzeby są 50 razy większe.
Przez jaki czas jesteśmy w stanie utrzymywać rezerwy w magazynach?
W tej chwili w magazynach znajduje się około 2,7 mld m sześc. gazu. Trzy, cztery lata temu było to 1,4 mld m sześc. Aby lepiej zobrazować, jakie to ilości, wystarczy sobie wyobrazić, że teraz dziennie importujemy z Rosji około 20 mln m3. Jeśli będą się zdarzać okresowe przerwy w dostawach, to spokojnie jesteśmy w stanie zbilansować system z magazynów oraz pozostałych źródeł.
A dziś jak wygląda sytuacja z dostawami? Mamy znowu jakiś problem?
Dziś sytuacja wygląda zupełnie normalnie, tak jak przez cały wrzesień. Dostajemy gaz z kierunku wschodniego na poziomie wspomnianych około 20 mln m sześc., choć nominacje PGNiG są wyższe. Różnice te są jednak na tyle małe, że nie mają żadnego wpływu na gazowe bezpieczeństwo naszego kraju.
Czy takie zmniejszenia i wahania dostaw są problematyczne dla Gaz-Systemu? Zamierza pan w przyszłości występować do Rosjan, by takie sytuacje się nie powtarzały?
Nie, nie zamierzam z niczym występować ani do Rosjan, ani do kogokolwiek innego. Dysponujemy całą paletą różnego rodzaju mechanizmów, które pozwalają nam utrzymywać stabilną pracę systemu przesyłowego.
Panie prezesie, a kiedy możemy się spodziewać pierwszych dostaw gazu z Kataru do gazoportu w Świnoujściu?
Będzie to połowa przyszłego roku.
Czyli przed nami zima bez gazu z gazoportu?
Tak, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, może to być zima z gazem z innego gazoportu w Europie Zachodniej. Nie możemy zapominać, że terminal LNG, nawet gdy już powstanie, nie będzie podstawowym i jedynym kierunkiem dostaw, a tylko bardzo solidnym uzupełnieniem. W pierwszej kolejności musimy dbać o silną współpracę z Europą Zachodnią, by tworzyć wspólny, zintegrowany system. To będzie kierunek, który zagwarantuje nam bezpieczeństwo, zapewni niskie ceny gazu i pozwoli wykorzystać w pełni już istniejącą infrastrukturę przesyłową w Europie.
Jaką ocenę, w obecnej skali szkolnej, wystawiłby pan polskiemu bezpieczeństwu gazowemu?
Piątkę, a w przyszłości nawet szóstkę.