Przydomowe minielektrownie wiatrowe lub fotowoltaiczne mogłyby obniżyć nasze rachunki za energię do minimum. Osoby, które zainwestowałyby w odnawialną energię nieco więcej, mogłyby na niej zarabiać. Nadal jednak musimy poczekać na zmiany w prawie i dotacje państwowe. Bez tego przydomowe elektrownie pozostaną ekstrawagancją dla bogatych.

Fotowoltaika, czyli energia ze słońca

Ceny paneli fotowoltaicznych zróżnicowane są przede wszystkim ze względu na ich moc, ale także producenta, długość gwarancji i oczywiście powierzchnię. Wartość rynkowa takich instalacji to średnio 8-10 tysięcy złotych za 1 kW, choć bywa i więcej. Przyjmując, że dla domu jednorodzinnego wybierane są panele generujące 4 kW, cena takich urządzeń to minimum 20 tysięcy złotych. Do tego dochodzi okablowanie, uchwyty, złączki, akumulatory, a to dodatkowe nawet kilka tysięcy złotych.

Oczywiście instalacje o mniejszej mocy, wymaganej np. tylko do podgrzewania wody, są o wiele niższe, ale niewystarczające, aby ogrzać np. cały dom.

Elektrownie wiatrowe

Tak jak w przypadku systemów fotowoltaicznych, tak i tu ceny rynkowe mocno się różnią, w zależności od firmy, producenta, wielkości turbiny. Nie ma jednak co porównywać tej technologii z panelami, jest droższa i bardziej niepewna. W skład takiej instalacji wchodzi przede wszystkim generator, śmigła, kontroler pracy elektrowni ładowania akumulatorów, przetwornica, akumulator, maszt i wiele innych dodatkowych urządzeń. Cena instalacji o mocy 2 kW to ok. 20 tysięcy złotych, więc minimum dwukrotnie więcej zapłacimy za 4 kW. Sam koszt takiej turbiny to nawet 15 - 18 tysięcy złotych. Poza tym należy pamiętać, że w odróżnieniu od fotowoltaiki, turbiny wiatrowe muszą być instalowane na terenach, które sprzyjają generowaniu energii, oraz bardzo dokładnie ustawione, aby działały efektywnie. W tym przypadku przed instalacją przeprowadza się tzw. wizję lokalną, która kosztuje kolejne 2 - 3 tysiące złotych. Najważniejsze jednak jest to, że zgodnie z prawem budowlanym na taką inwestycję musimy otrzymać pozwolenie.

Gdzie dostać kredyt, dotację?

Instytucją wspierającą rodzimych prosumentów energii jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dopłaty do kolektorów słonecznych można otrzymać w 2014 roku na zasadach określonych w tzw. Programie Priorytetowym. W jego ramach udzielane są dopłaty na częściowe spłaty kapitału kredytów bankowych przeznaczonych na zakup i montaż kolektorów słonecznych dla osób fizycznych i wspólnot mieszkaniowych.

Jak informuje strona NFOSiGW dotychczas wypłacono dopłatę na 55 170 przedsięwzięć, o łącznej wysokości ponad 368 mln zł (w tym 46 wspólnotom mieszkaniowym na kwotę dopłaty ponad 2 mln zł.) Średni jednostkowy koszt dofinansowania dla 1 m2 kolektorów wyniósł 2,22 tys. zł, a średnia instalowana powierzchnia kolektorów brutto to 6,89 m2. Na zestaw solarny średnio uzyskano dotacje w wysokości 6,7 tys. zł (dla wspólnot mieszkaniowych: 45,0 tys. zł), przy średnim koszcie zakwalifikowanym do dofinansowania równym 14,8 tys. zł na zestaw (dla wspólnot mieszkaniowych: 101,1 tys. zł). Kredyty przyznaje m. in. BOŚ Bank i banki spółdzielcze.

W oczekiwaniu na ostateczną wersję ustawy o odnawialnych źródłach energii przygotowywany jest w fazie projektu program Prosument. Celem programu jest osiągnięcie efektu ekologicznego polegającego na ograniczeniu lub uniknięciu emisji CO2 w wyniku zwiększenia produkcji energii ze źródeł odnawialnych poprzez zakup i montaż małych lub mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii. Dofinansowane będą m. in. systemy fotowoltaiczne oraz małe elektrownie wiatrowe o zainstalowanej mocy elektrycznej do 40 kWe. Wymagana będzie wysoka jakość instalowanych urządzeń, gwarancja producenta głównych urządzeń na co najmniej 5 lat, rękojmia wykonawcy na co najmniej 3 lata, projektowanie i montaż przez osoby posiadające uprawnienia. A to wszystko oznacza o wiele wyższe koszty. O dotację będą mogły starać się osoby fizyczne posiadające prawo do dysponowania budynkiem mieszkalnym oraz wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe.

Beneficjenci będą mogli otrzymać kredyt z dotacją do 100 proc. kosztów zakupu i montażu małych lub mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii. Maksymalna kwota dofinansowania na przedsięwzięcie wynosi w przypadku osób fizycznych przy jednym źródle energii elektrycznej - 100 tys. zł, kilka źródeł energii to nawet 150 tys. złotych. Aktualnie nie ma dotacji do instalacji elektrowni wiatrowych dla osób fizycznych. Zmieni to dopiero program Prosument.

Najnowszy pomysł BOŚ Banku

W oczekiwaniu na program Prosument z nową inicjatywą ruszył Bank Ochrony Środowiska - BOŚ Ekosystem. Jest to od początku projektowany i kredytowany system do nowego domu lub już stojącej nieruchomości oparty na instalacji fotowoltaicznej. Bank finansuje 100 proc. kosztów BOŚ EKOsystem.

Dla przykładowego domu o powierzchni 140 m2, współczynnika zużycia ciepła 90 kWh/rok, koszt systemu wynosi ok. 80 tys. zł (w jego skład wchodzi pompa powietrzna 9 kW, panele fotowoltaiczne 4,5 kW oraz kolektory słoneczne, dodatkowo moduł kotłowy ze zbiornikiem 600 l i sterowaniem całością systemu) wraz z dodatkowymi wliczonymi w koszt pakietu usługami: ubezpieczeniem, mobilnym sterowaniem systemem, domowym internetem. "Istotne jest to, że klient dostaje od nas wszystko w jednej „paczce”. Nie wyszukuje rozwiązań i nie musi sam umawiać się z kolejnymi dostawcami. Oznacza to, że oferta BOŚ jest wyraźnie tańsza, niż gdyby klient miał kupować wszystkie elementy systemu oddzielnie wraz z dodatkowym ubezpieczeniem, internetem, rozwiązaniami pozwalającymi na mobilne zarządzanie systemem grzewczym" - informuje Piotr Lemberg z BOŚ Banku.

Smart metering, prawo, dotacje - bez tego ani rusz

Dopóki zmiany w prawie nie doprowadzą do energetycznej opłacalności instalacji takich przydomowych elektrowni, nadal pozostaną one poza zasięgiem zwykłych obywateli. Elektrownie fotowoltaiczne, wiatrowe czy nawet biogazownie to koszty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, a zyski nadal są niepewne. Ponadto, aby w stabilny sposób przejść od wyłącznie konsumenta do prosumenta, w Polsce musi nastąpić rewolucja w sieciach energetycznych. Bez smart grid i inteligentnego opomiarowania koncerny energetyczne nie będą potrafiły zarządzać energią wpływającą do sytemu od prosumentów. Z tego wynika, że na hasło - elektrownia przydomowa dla wszystkich - jeszcze poczekamy.