Są pieniądze na prace projektowe nad podmorskim gazociągiem. Podpisano też 15-letnie umowy na przesył paliwa
Duński operator Energinet i polski Gaz-System – realizatorzy Baltic Pipe, który ma połączyć polski system przesyłowy ze złożami gazu w Norwegii – otrzymały właśnie 33,1 mln euro dofinansowania z funduszy unijnych na prace projektowe. To kolejne wsparcie projektu – w 2015 r. uzyskał 400 tys. euro dofinansowania na przygotowanie studium wykonalności z funduszu Connecting Europe Facility. Jest szansa, że unijne pieniądze znajdą się również na pokrycie części największych wydatków, związanych z budową gazociągu, mającą ruszyć w 2020 r.
W listopadzie 2017 r. Baltic Pipe został bowiem uznany przez Komisję Europejską za projekt o znaczeniu wspólnotowym. Taki status jest przyznawany projektom infrastrukturalnym mającym na celu wzmocnienie europejskiego wewnętrznego rynku energii i ułatwia pozyskanie środków unijnych. Może to być do 50 proc. kosztów kwalifikowanych, a nawet do 75 proc. w sytuacji, gdy inwestycja wyraźnie zwiększa regionalne bezpieczeństwo dostaw i wdraża innowacyjne rozwiązania. Szacowany przez Energinet koszt całego przedsięwzięcia to od 1,6 do 2,1 mld euro. Gaz-System informował, że wydatki tylko po stronie polskiej mogą wynieść 874 mln euro.
W ostatnim czasie PGNiG podpisało ostateczne umowy przesyłowe z Gaz-Systemem i Energinetem. Ich wartość wynosi 8,1 mld zł. Mają obowiązywać przez 15 lat, od 2022 do 2037 r. – To ważny moment w realizacji projektu. Te kontrakty, bo to są już twarde kontrakty, oznaczają, że PGNiG postanowiło wyłożyć na nie pieniądze. To jest opatrzone klauzulami przewidującymi kary w przypadku, gdyby umowa nie była realizowana z winy którejkolwiek ze stron – mówił w zeszłym tygodniu w Radiu Wnet Piotr Naimski, pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej.
Gaz-System rozpoczął już procedury związane z lokalizacją Baltic Pipe. Złożył w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz w Urzędzie Morskim w Szczecinie i Słupsku wnioski o wydanie decyzji uzgadniających warunki układania i utrzymywania gazociągu na trzech alternatywnych trasach. Wyprowadzenie rury na ląd jest rozważane na terenie Rewala, Trzebiatowa lub Mielna. Inwestycja będzie opiniowana przez władze tych gmin i uzgadniana z szeregiem innych instytucji, w tym m.in. z ministrami do spraw energii, gospodarki i środowiska.
W toku są procedury środowiskowe, które pozwolą wybrać optymalną dla otoczenia trasę gazociągu. Rozpoczęły się one w grudniu. Ten proces musi obejmować wszystkie cztery pory roku. Badania prowadzone są pod kątem fauny i flory, ale też niewybuchów, wraków czy choćby poprowadzonej dnem Bałtyku infrastruktury teleinformatycznej czy energetycznej.
Jest spora presja czasowa, ponieważ gazociąg ma zacząć działać od października 2022 r., kiedy przestanie obowiązywać umowa na dostawy gazu realizowane przez Gazprom. Piotr Naimski przyznał, że harmonogram jest napięty. – Bardzo się spieszymy. Jest pełna determinacja po stronie naszego rządu i naszych firm, by ten projekt ukończyć – dodał.
Przepustowość Baltic Pipe ma wynosić 10 mld m sześc. gazu rocznie, co w połączeniu z 7,5 mld m sześc., które po rozbudowie trafi do kraju za pośrednictwem terminalu LNG w Świnoujściu, i ok. 4 mld m sześc. własnej produkcji zagwarantowałoby Polsce gaz w ilości większej niż krajowe zużycie, wynoszące około 16 mld m sześc. rocznie. Dodatkowe ilości gazu mogłyby trafiać do odbiorców w innych krajach naszego regionu.