Osoby, które obecnie pobierają najniższą emeryturę (1 tys. zł), otrzymają dodatkowe 25 zł. To efekt przyjętej wczoraj przez rząd propozycji zwiększenia wskaźnika waloryzacji emerytur i rent w 2018 r.



Pracodawcy i związkowcy mieli ustalić wspólne, wiążące dla rządu stanowisko co do sposobu waloryzacji. Okazało się to jednak niemożliwe i ostatecznie wskaźnik musiała ustalić Rada Ministrów. Zaproponowała ona Radzie Dialogu Społecznego zastosowanie podwyżki na poziomie ustawowego minimum, wynoszącego 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w 2017 r.
– Jeżeli realny wzrost wynagrodzeń wyniesie 3,5 proc., a średnioroczna stopa inflacji 1,8 proc., to wskaźnik waloryzacji na 2018 r. ukształtuje się na poziomie 2,5 proc. Poskutkuje to wzrostem emerytury minimalnej o 25 zł – wylicza Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Gdy świadczeniobiorca pobiera 1,5 tys. zł, dostanie 37,50 zł więcej, a przy 2 tys. zł jego świadczenie wzrośnie o 50 zł.
Przyjęta przez Radę Ministrów propozycja jest zbieżna z rekomendacją, którą przedstawiła strona pracodawców. – Już samo obniżenie wieku emerytalnego będzie wywierać w przyszłym roku dużą presję na finanse publiczne oraz Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. W tych warunkach nie ma przestrzeni, by dokładać jeszcze do tego ponadnormatywną waloryzację świadczeń – uważa Kozłowski. I zwraca uwagę, że wyższa waloryzacja oznacza podniesienie bazy do przyszłych podwyżek w oparciu o wskaźnik mnożnikowy.
– Biorąc pod uwagę niekorzystne tendencje demograficzne, nie możemy sobie na to w sposób odpowiedzialny pozwolić – podkreśla ekspert. I dodaje, że nadmierna waloryzacja wymusi w przyszłości podniesienie i tak już obecnie dość wysokiego poziomu opodatkowania pracy w Polsce.